Mamy rynek jak w Ameryce

Nabywca też odpowiada za jakość transakcji na rynku sztuki.

Publikacja: 01.02.2020 18:00

Foto: Desa Unicum/Marcin Koniak

Minął rok 30-lecia wolnego rynku sztuki w Polsce. Każdy jubileusz powinien być okazją do bilansu sukcesów oraz problemów do rozwiązania. Mamy luty, a nie ma żadnych podsumowań, sporów. Żaden pionier rynku nie ogłosił swoich wspomnień.

Bez dyskusji

Portal rynku sztuki Artinfo.pl obliczył, że w 2019 roku obroty na aukcjach wyniosły 295 mln zł. To góra pieniędzy! Rynek jest jeszcze większy, bo sztuka sprzedawana jest w galeriach i antykwariatach. Dlaczego nie ma dyskusji?

Statystyczny obywatel niewiele wie o rynku. Nie ma dostępnych poradników. W internecie nie ma grup dyskusyjnych, które demaskują lub chwalą handlarzy sztuką.

W krajach, z którymi chętnie się porównujemy, jest zdecydowanie wyższa kultura prawna obywateli. Zdecydowanie wyższa jest kultura, nazwijmy to, kolekcjonerska. Tam klienci rynku sztuki znają jego mechanizmy.

W świecie klienci rynku sztuki znają jego tajemnice z domu rodzinnego. Już jako dzieci słyszeli, jak dziadek wracał z aukcji i komentował szachrajstwa nieuczciwych handlarzy. Dziadek wyjaśniał domownikom, dlaczego kupiony obraz jest świetną lokatą. Domowa edukacja jest najskuteczniejsza. Od wieków istnieje ona w krajach, gdzie jest mieszczaństwo, burżuazja.

U nas przed wojną aukcje sztuki to była rzadkość bez znaczenia. W PRL nie było wolnego rynku. Mamy wielkie zaległości edukacyjne. Dziś dyskusja o rynku powinna być tym intensywniejsza. Nie ma żadnej fachowej, otwartej rozmowy.

Jak zbajerować klienta

23 stycznia w „Rzeczpospolitej" opublikowałem wywiad z Adamem Konopackim, ekspertem, który zajmuje się badaniem autentyczności dzieł i ich wyceną. Jako pierwszy zarejestrował w 1989 roku działalność gospodarczą w tej dziedzinie. Ma gigantyczną wiedzę.

Z Konopackim rozmawiamy o tym, jak handlarz potrafi zbajerować nieświadomego klienta. To ważna rozmowa, jest tam wiele wskazówek, jak nie stracić pieniędzy na rynku sztuki.

Od 40 lat pisuję o prywatnym kolekcjonerstwie, rynku sztuki i muzeach. Z moich obserwacji wynika, że typowy klient ma zerową wiedzę o rynku i towarze, który kupuje. Sukces kolekcjonerski lub inwestycyjny zależy od stopnia podmiotowości klienta. Klient moim zdaniem także odpowiada za jakość transakcji. Nie ma dyskusji na ten temat, brak edukacji.

Media interesują się tylko rekordowymi cenami. W Ameryce są rekordy na aukcjach i u nas są rekordy! U nas jest już jak w Ameryce i to nam wystarczy.

Co ciekawego będzie na najbliższych aukcjach? 6 lutego w Desie Unicum odbędzie się aukcja współczesnej grafiki artystycznej (www.desa.pl). Desa Unicum wprowadziła na krajowy rynek grafiki światowych abstrakcjonistów i one się wyróżniają w ofercie. Gwiazdą jest Victor Vasarely (1906–1997). Na przykład kompozycja z 1969 roku ma estymację 8–10 tys. zł. Grafika ma nakład 3 tys. egzemplarzy, oferowana odbitka nosi numer 506.

Debiutantów na rynku grafiki jak zawsze zachęcam do zakupu „Słownika terminów plastycznych" wydanego w czasach PRL. Można go upolować w internecie. Są tam precyzyjne, jasno napisane definicje różnych technik graficznych, np. miedziorytu, litografii, serigrafii.

Grafiki warto kupować świadomie. Jest ustalona tradycją hierarchia technik graficznych, które cenią koneserzy tego gatunku sztuki.

Tanio kupić...

Wielu powojennych autorów nie zostało jeszcze odkrytych przez rynek. Ich prace są jeszcze względnie tanie. Moim zdaniem nie został jeszcze w pełni doceniony np. Ryszard Stryjec (1932–1997). Akwaforty artysty licytowane będą na aukcji. Stryjec w czasach PRL ceniony był w Niemczech Zachodnich przez tamtejszych koneserów grafiki. Doceniali wyobraźnię i kunszt artysty.

Rynek nie w pełni docenia grafiki Stanisława Dawskiego (1905–1990). W ofercie Desy Unicum są prace Eugeniusza Geta-Stankiewicza (1942–2011). Są prace artystów, którzy dopiero wchodzą na aukcje, np. Elizy Kopeć (ur. 1960) czy Rafała Strenta (ur. 1943). Lepiej mieć w domu dobrą grafikę niż marny obraz, taśmowo malowany przez np. Jerzego Kossaka lub Teodora Axentowicza.

Z kolei 8 lutego dom aukcyjny Ostoya zorganizuje kolejną aukcję (www.aukcjeostoya.pl). Jak zawsze oferta jest mocno zróżnicowana jakościowo. Wybrałem drobiazg ze sztuki użytkowej z epoki PRL. To srebrna cukiernica i łyżeczka, ozdobione bursztynem. To wyrób (wys. 11 cm) legendarnej niegdyś firmy ORNO, wykonany około 1963 roku.

Cukiernica zainteresuje osoby, które urządzają domowe wnętrza designem z czasów Polski Ludowej. 50–60 lat temu te wyroby były popularne, choć nie każdego było na nie stać.

Paradoksalnie taka cukiernica to dziś rzadkość. Nadaje się na sentymentalny prezent dla osoby, która żyła w tamtych czasach i wspomina je ze wzruszeniem. Na pewno nie należy takich przedmiotów wyrzucać, gdy je odziedziczymy. Cukiernica ma cenę wywoławczą 2 tys. zł.

Design z czasów PRL będzie drożał. Głośne aukcje designu Desy Unicum zwróciły uwagę właścicieli tych przedmiotów, że mogą na nich zarobić. Wiele z tych przedmiotów nadal jednak pozostaje nierozpoznanych, nie wiadomo, kto jest autorem danego wzoru.

Spółdzielnia ORNO była cenioną warszawska wytwórnią. Działała w latach 1949–2003. Była zrzeszona w Cepelii. Kto dziś pamięta te niegdyś kultowe nazwy? Spółdzielczość była ważną formą robienia biznesu w tamtym ustroju politycznym.

Eleganckie Polki uwielbiały srebrną biżuterię ORNO. Jeśli w domowych szpargałach znajdziecie pierścionek z wybitą puncą ORNO, nie wyrzucajcie go. Dziś to już obiekt aukcyjny.

Biżuterię ORNO prezentowało w zeszłym roku Muzeum Warszawy. Może jeszcze dostępny jest katalog? Jeśli nie, to warto go szukać w antykwariatach.

Trzeba rozmawiać

18 lutego w Desie Unicum odbędzie się aukcja młodej sztuki. Wszystkie ceny wywoławcze wynoszą 1 tys. zł. W ofercie wyróżnia się pogodny w nastroju obraz Klaudii Świątczak-Pjanki (ur. 1998). To ulubiony motyw malarki. Radosne kolory, urocze zwierzaki na dachach są znakiem rozpoznawczym artystki.

Na koniec zasygnalizuję, że 25 lutego na aukcji sztuki na papierze Desa Unicum wystawi portret Janiny Propper namalowany przez Witkacego. Mnie, jak zawsze, zaintrygował fakt, że obraz pochodzi z importu. Przez 30 minionych lat nie zrobiliśmy nic, żeby nasze malarstwo było pożądane przez światowych konsumentów sztuki. Dzięki temu cena naszej sztuki istotnie by wzrosła. Jak eksportować polską sztukę? O tym też trzeba rozmawiać.

Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie. Pustynna burza
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: Volvo Amazon. Nie tylko dla Wonder Woman