Dojenie klienta po aukcji

Zabytkowe mapy elegancko dekorują wnętrze, budują wizerunek firmy.

Publikacja: 20.01.2018 09:52

W ubiegłym roku domy aukcyjne do ceny przybitej młotkiem konsekwentnie doliczały opłatę wynikającą z tzw. droit de suite. Chodzi o prawa autora dzieła plastycznego i jego spadkobierców do wynagrodzenia z tytułu odsprzedaży oryginału dzieła. Do ceny sprzedaży zwykle dolicza się 5 proc.

Zasady płatności określone są w katalogach aukcyjnych. Jednak dla niektórych debiutantów na rynku sztuki opłata nadal jest zaskoczeniem. Usłyszałem parę miesięcy temu rozżalony komentarz: „To dojenie klienta po aukcji!".

Podstawę prawną stanowi prawo autorskie. Interesujące nas kwestie uregulowano np. w rozdziale 3, artykuł 19. Obowiązek opłaty jest jasno przedstawiony i nie powinien budzić wątpliwości. Pewne kwestie wymagają jednak wyjaśnienia i przejrzystości.

Opłaty na żywioł

Prawa, o których mówimy, gasną z upływem 70 lat. Nierzadko jest tak, że autor nie żyje, jego spadkobiercy nie są znani, ale dom aukcyjny lub antykwariat po sprzedaży dzieł dolicza opłatę. Jest to zrozumiała przezorność. Może się bowiem zdarzyć, że ujawni się spadkobierca i nagle trzeba będzie wypłacić mu pokaźną kwotę. Zatem w przypadku niektórych autorów firmy gromadzą w sumie duże kwoty. Warto zadbać o przejrzystość w gospodarowaniu tymi środkami. Taka przejrzystość budować będzie zaufanie do rynku.

Jeśli chodzi o prawa autorskie kompozytorów muzyki, to generalnie zarządza nimi np. Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Wiemy, jak gospodaruje ono gromadzonymi środkami, ponieważ publikowane są sprawozdania finansowe.

W przypadku dzieł sztuki plastycznej obowiązek ściągania opłat z tytułu praw autorskich puszczono na żywioł. Niektórzy antykwariusze nadal nie ściągają tych opłat i nikt ich nie rozlicza. Czy ktoś sprawdza, jak księgowane są ściągane opłaty? Praktyka rodzi niekiedy wątpliwości, narasta bałagan. Niektórzy nie rozliczają się na bieżąco po sprzedaży, tylko obiecują artyście rozliczenie w skali roku. Niektórzy gromadzą środki, ale się nie rozliczają.

Z rozmów z antykwariuszami wynika, że np. o prawa autorskie nie upomnieli się dotychczas spadkobiercy Jerzego Kossaka (zmarł w 1955 r.). To przysłowiowa bomba z opóźnionym zapłonem. Na rynku bez przerwy sprzedawane są obrazy malarza, na aukcjach i w antykwariatach.

Kiedy rodzina Kossaka upomni się o należne prawa, to analizować będzie wówczas całoroczne dokumentacje sprzedaży w każdym antykwariacie z osobna? Jeśli antykwariat nie ściągał w porę należnych opłat, to będą one wstecz egzekwowane od znanych nabywców obrazów malarza? Kto skontroluje sprzedawców, czy i jak stosowali się do wymogów prawa?

Faktem jest, że plastycy domagali się tych opłat już kilkanaście lat temu. Jednak wtedy rynek sztuki odrzucił żądania. Tamte dyskusje i wątpliwości dokumentują m.in. „Biuletyny Stowarzyszenia Antykwariuszy Polskich" publikowane w nieistniejącym już miesięczniku „Gazeta Antykwaryczna".

Z reporterskich obserwacji wynika, że żądania finansowe inspirowane były niekiedy nie przez artystów lub ich rodziny, lecz przez adwokatów. Liczyli oni na możliwy zysk lub zdobycie rozgłosu. Pojawiali się też samozwańczy reprezentanci pojedynczych malarzy lub środowisk artystycznych, którzy próbowali egzekwować należność.

Przez lata narastały szczegółowe problemy, których nie wyjaśniono do końca. Komplikują sytuację zmiany w prawie, zmiany w sposobach zarządzania kulturą. Problemy te mogą zaważyć na kondycji rynku sztuki. Dlaczego egzekucji należności z tytułu praw autorskich w dziedzinie plastyki nie powierzono sprawdzonym, skutecznym instytucjom?

Obrazy i mapy

Na jakie wydarzenia na rynku warto zwrócić uwagę w najbliższym czasie? Na przykład Lwowska Galeria Sztuki od 26 stycznia zaprasza na wystawę malarza Marka Okrassy (ur. 1975). Współorganizatorami są Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie i stołeczna Galeria Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej (www.napiorkowska.com). Obrazy artysty funkcjonują na rynku w przedziale cenowym od 3 tys. zł do 70 tys. zł (duże formaty ok. 260 na 350 cm). Czy wystawa (potrwa do 25 lutego) w tak legendarnym, prestiżowym miejscu będzie miała bezpośredni wpływ na ceny?

Dom aukcyjny Ostoya (www.aukcjeostoya.pl) 3 lutego zorganizuje aukcję malarstwa i rzemiosła artystycznego. Jak zawsze w Ostoi znaleźć można ciekawe obiekty kolekcjonerskie we wszystkich przedziałach cenowych. Tym razem będzie to np. zegar kaflowy z ok. 1700 r. (cena wyw. 37 tys. zł).

Od 200 zł licytowany będzie rzadki plakat Tadeusza Gronowskiego. To ceniony klasyk polskiej sztuki. Oczywiście przed zakupem sprawdzamy stan zachowania plakatu oraz zegara.

W ofercie Ostoi jest też obraz współczesnego malarza Krzysztofa Kokoryna. Prawdopodobnie mało kto spodziewa się obrazu tego artysty w ofercie akurat tej firmy, która kojarzona jest raczej z dawną sztuką.

17 lutego Sopocki Dom Aukcyjny (www.sda.pl) w galerii w Gdańsku zorganizuje specjalistyczną aukcję starych map i widoków miast. Można będzie wylicytować ok. 180 zabytkowych obiektów, w cenach od 50 zł do ok. 12 tys. zł. Stanowiły one ilustracje dawnych atlasów, wykonane są najczęściej w technice miedziorytu.

Cena zależy od urody, rzadkości i tego, czy grafika kolorowana była w epoce, gdy powstała, czy wtórnie. Zależy również od stanu zachowania. Koneserzy domagają się (słusznie!) wyciągania grafik z ram i badają papier pod światło. Oceniają w ten sposób strukturę papieru, jego trwałość.

Opłaca się ocenić stan techniczny. Zwłaszcza jeśli liczymy się z ewentualnością odsprzedaży mapy, kiedy nam się już opatrzy po latach. Możemy mieć trudności z odsprzedażą odbitki po gruntownej konserwacji lub grafiki niedokładnie odbitej, gdzie rysunek jest niewyraźny.

Warto zbadać, czy arkusz został zachowany w całości, czy został szkodliwie przycięty wokół odcisku płyty miedziorytniczej lub stalorytniczej. Takie przycięcie dyskwalifikuje odbitkę. Zachowuje ona wartość dekoracyjną, ale traci wartość kolekcjonerską. Nieprawidłowe przycięcie sprzedawca może ukryć pod passe-partout.

Dawne mapy mają wielką wartość dekoracyjną. Szczególnie chętnie kupowane są do dekoracji kancelarii prawnych. Budują wizerunek firmy. Warszawski oddział kancelarii White and Case (www.whitecase.com) od lat słynie z kolekcji zabytkowych map. Jest ona stale wzbogacana, wydano album kolekcji.

Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie. Pustynna burza
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: Volvo Amazon. Nie tylko dla Wonder Woman