Obawy inwestorów budził konflikt zbrojny w Syrii, w który zaangażowały się USA i kraje Europy. Obecnie na pierwszy plan wysunęły się obawy o powrót sankcji dotyczących eksportu ropy naftowej przez Iran ze względu na wygasające 12 maja porozumienie uchylające wcześniejsze sankcje narzucone na ten kraj przez USA.

Niemniej, choć wydarzenia na Bliskim Wschodzie przyciągają najwięcej uwagi inwestorów, to w ich tle rozgrywa się ważna walka o wpływy na europejskim rynku naftowym. Coraz więcej europejskich rafinerii decyduje się na zakup ropy naftowej ze Stanów Zjednoczonych – tym samym amerykańska ropa staje się konkurencją dla surowca z Rosji, rejonu Morza Kaspijskiego czy też Nigerii. Jak szacuje agencja Reuters, w kwietniu dostawy amerykańskiej ropy na Stary Kontynent mogą wynieść 550 tysięcy baryłek dziennie, co oznaczałoby historyczny rekord. Przy takim założeniu w miesiącach styczeń–kwiecień br. dostawy ropy z USA do Europy znalazłyby się na poziomie 6,8 mln ton, aż czterokrotnie większym niż w analogicznym okresie roku poprzedniego.

Taka tendencja najprawdopodobniej się utrzyma, gdyż Stany Zjednoczone aktywnie pracują nad pozyskaniem nowych rynków zbytu. W Europie najwięcej ropy z USA importują Wielka Brytania, Włochy oraz Holandia. Jeszcze w 2017 roku Stary Kontynent pochłaniał 7 proc. eksportu amerykańskiej ropy naftowej, tymczasem już dotychczas w bieżącym roku ten udział wzrósł do 12 proc.