Autorytarny prezydent wykopał sobie grób poprzez doprowadzenie do drastycznego przegrzania gospodarki mimo wymykającej się spod kontroli inflacji, ale ostatnie działania w postaci zamachu na niezależność banku centralnego i niezrozumiałe wywołanie kryzysu w relacjach z USA przypominają już wbijanie gwoździ do trumny.

Wprawdzie argentyńskie peso wciąż dzierży tytuł najsłabszej waluty tego roku (-32 proc. względem dolara), ale biorąc pod uwagę ostatnie dokonania tureckiego prezydenta, poprawienie tego wyniku przez lirę (-28 proc.) wydaje się kwestią czasu. Gdy dodamy do tego 17 proc. YTD spadku indeksu BIST100, otrzymujemy odpowiedź, dlaczego osoby, które zainwestowały w fundusze akcji tureckich, straciły w tym roku niemal jedną trzecią aktywów. Wprawdzie tych rozwiązań jest bez porównania mniej niż kiedyś (a ich aktywa są niższe), ale jako kierunek inwestycji Turcja wciąż jest nadreprezentowana na krajowym rynku.

Niestety, nie wygląda na to, by sytuacja miała szybko ulec zmianie. Ostatnie doniesienia o planach zamknięcia tureckiemu „sojusznikowi" bezcłowego dostępu do amerykańskiego rynku są potwierdzeniem, że nawet uwolnienie A. Brunsona, amerykańskiego pastora oskarżanego o wspieranie zwolenników F. Gulena (odpowiedzialnych rzekomo za nieudany zamach stanu w 2016 r.), które stało się jednym z zarzewi konfliktu, nie uratuje już sytuacji.

Wieloletnia niestabilność liry powoduje, że tureckie firmy są zmuszone zaciągać olbrzymią część długów w dolarach, co może doprowadzić do fali niewypłacalności. Zgodnie z danymi MFW, zadłużenie zagraniczne tureckiej gospodarki na koniec 2017 r. sięgało 53,4 proc., co samo w sobie nie byłoby bardzo złym wynikiem (niższym niż w wypadku Polski), gdyby nie to, że w niemal całości denominowane jest w walutach obcych. W sytuacji, gdy dynamika inflacji wynosi 15,9 proc. i przyspiesza w szybkim tempie (pierwsi analitycy mówią o ryzyku spirali i hiperinflacji), łatwo wyobrazić sobie scenariusz, w którym w okresie roku, dwóch lat poziom zadłużenia staje się trzycyfrowy. Pomijając sytuację, w której powołany niedawno minister połączonych resortów finansów i skarbu, zięć prezydenta Erdogana, zaprezentuje błyskotliwy program zażegnania kryzysu, niestety, oznacza to w praktyce, że na bliżej nieokreślony okres Turcja staje się rynkiem, który niesie zbyt duże zagrożenia, by zajmować nawet niewielki udział w portfelach klientów indywidualnych. ¶