W pewnym stopniu jest to kwestia samego euro, wspieranego przez sygnały o powoli zbliżającej się normalizacji polityki pieniężnej na Starym Kontynencie, ale koszykowe osłabienie USD (o 9 proc.) także robi wrażenie.

Gdy rozpoczynaliśmy rok, EUR/USD było kwotowane w okolicach 1,05. Wprawdzie FOMC zapowiadało, że zamierza trzykrotnie podwyższyć stopy w 2017 r., ale po co najmniej dwóch latach niedotrzymywania kroku swoim własnym prognozom wydawało się, że jest to scenariusz optymistyczny. Obecnie, po dwóch podwyżkach i zapowiedzi redukcji bilansu Fedu we wrześniu, znajdujemy się na ponaddwuletnich maksimach.

Trudno spadek dolara uzasadnić także ostatnimi danymi. Wprawdzie nie są one zachwycające, ale świetne wyniki amerykańskich spółek (zawdzięczane w części właśnie walucie) oraz solidne dane o wzroście PKB w II kw. 2017 r. potwierdzają, że przestrzeń do dalszego zacieśniania polityki fiskalnej istnieje. Także osłabienie inflacji, które FOMC dostrzega w komunikatach, wydaje się mieć przejściowy charakter (i nie ogranicza się do USA).

Rynek walutowy zachowuje się ostatnio bardzo nietypowo, a najlepszym tego przykładem jest sytuacja po ostatnim posiedzeniu EBC, gdy kurs EUR/USD rósł w szybkim tempie pomimo gołębiego wystąpienia Mario Draghiego i adekwatnego do niego spadku rentowności europejskich obligacji. Być może jest to po prostu przestrzelenie po zamykaniu pozycji na najbardziej oblężonej przez lata transakcji na świecie (kupuj dolara, sprzedawaj euro i funta), ale nie zmienia to faktu, że ruch o takiej skali przestaje być skutkiem decyzji podejmowanych przez banki centralne, a może stać się także ich przyczyną.

Tak jak wcześniejsze umocnienie USD było jednym z czynników, które powstrzymywały Fed przed taperingiem, tak ostatnie jego zachowanie będzie musiało z czasem przełożyć się na wzrost inflacji i jest dla FOMC wymarzoną okazją, żeby zacieśniać politykę monetarną, szczególnie że rynek akcji znajduje się na historycznych szczytach. Jeżeli z kolei Rada EBC obawiała się, że jej polityka staje się efektywnie coraz bardziej akomodacyjna, nie musi się o to martwić – aprecjacja euro w takiej skali samoistnie rozwiązuje ten problem. Z tego powodu m.in. wydaje się, że do wrześniowych posiedzeń banków centralnych powinna czekać nas solidna korekta, a dolar niekoniecznie powiedział ostatnie słowo.