Przy historycznie niskich dochodowościach obligacji państw rozwiniętych naturalnym kierunkiem dla kapitału w bezinflacyjnym środowisku stały się rynki długu gospodarek wschodzących. Jak magnes przyciągały one kapitał, szerokim strumieniem płynął również na rynki akcji EM.

Jednak od początku roku splot czynników fiskalnych (bezprecednsowe potrzeby pożyczkowe USA), monetarnych (rozpędzająca się redukcja bilansu Fedu, perspektywa odważniejszego zacieśniania) i makroekonomicznych (podnoszenie się oczekiwań inflacyjnych, symptomy wyższej presji płac i cen) zaczął wypychać rentowność obligacji skarbowych USA na coraz wyższe pułapy. Z punktu widzenia gospodarek wschodzących oznacza to relatywny spadek atrakcyjności, w końcu rosnąć zaczęła stopa wolna od ryzyka. Dodatkowo dla wielu spółek oznacza to wyższy wzrost finansowania i pogorszenie marży.

Wyprzedaż długu USA to tylko jeden – choć w tej chwili bezsprzecznie najpoważniejszy – z problemów świata emerging markets. Jest on przecież na pierwszej linii ognia za każdym razem, gdy Donald Trump uderza w protekcjonistyczne tony, sporo problemów z czasem zaczną też rodzić wysokie ceny ropy. Inwestorzy zdali sobie sprawę, że nadwyżka płynności większa już nie będzie, a argumenty za dalszymi wzrostami rentowności są naprawdę solidne. Fundamentalnie silne waluty (np. złoty) są pod sporą presją, ale waluty gospodarek cechowanych przez nierównowagi wewnętrzne i silne uzależnienie od kapitału zagranicznego oddawane przez sytuację w bilansie płatniczym stanęły nad krawędzią i wpadły w spiralę wyprzedaży. Turecką lirę próbuje ratować bank centralny: zwołał nadzwyczajne posiedzenie i ostro podniósł na nim jedną ze stóp procentowych. Nie przyniosło to trwałego efektu. Na jednej interwencji i podwyżce się nie skończy... Ale przed złotym nie widzimy znacznego potencjału do osłabienia. EUR/PLN powinien wyhamować przed 4,35. Gorzej wyglądają perspektywy krajowego rynku akcji, jego relatywna słabość zostanie utrzymana. Przeniesienie polskiego rynku do koszyka rynków rozwiniętych w indeksach FTSE Russell może skutkować dodatkową podażą (nawet 1 mld USD). Udział spółek z GPW w koszyku FTSE Emerging wynosi bowiem niemal 1,7 proc., natomiast w indeksie rynków rozwiniętych spadnie do 0,164 proc. ¶