Kamil Cisowski dyrektor analiz i doradztwa inwestycyjnego, DI Xelion

Kamil Cisowski dyrektor analiz i doradztwa inwestycyjnego, DI Xelion

materiały prasowe

Aktualna (na piątek) dynamika zysków, -13,7 proc. rok do roku, jest wyraźnie poniżej oczekiwań z 31 marca, ale powyżej ostatnich oczekiwań. Wystarcza to, by S&P 500 w końcówce kwietnia utworzył nowe maksima, a aktualnie pozostaje niecałe 100 pkt poniżej ich poziomu. Spośród pięciu przedsiębiorstw, tworzących łącznie ponad 20 proc. indeksu, trzy (Apple, Alphabet, Facebook) wróciły mniej więcej do wycen z początku roku, Microsoft notuje dwucyfrowe wzrosty, a Amazon zwiększył wartość o 25 proc., nawet po silnej przecenie po konferencji wynikowej.

Kwiecień nie był jednak tylko miesiącem „wiecznych zwycięzców". Na pierwsze miejsce sektorów z najwyższymi miesięcznymi stopami zwrotu wysunęła się energetyka, co wydaje się nie do pomyślenia w okresie, gdy świat ekscytował się ujemnymi poziomami cen majowych kontraktów na WTI. Nie byłoby to możliwe bez wsparcia (na razie nie do końca określonego), którego mają spółkom naftowym udzielić amerykańskie władze, ale i bez wielokrotnie lepszych od oczekiwań zysków Exxonu, Chevronu czy ConocoPhillipsa w I kwartale. Na drugim biegunie znalazł się sektor finansowy, który zamiast spadku zysków o 8,8 proc. prawdopodobnie zamknie sezon niemal pięć razy gorzej.

Wszystkie dane za I kwartał wydają się drugorzędne, o tyle że w ciągu miesiąca oczekiwania dotyczące dynamiki zysków za II kwartał dla całego indeksu S&P 500 spadły z -13,6 do -36,7 proc., a rewizje prognoz dotyczących II połowy roku przybierają na sile. Wyprzedzający wskaźnik C/Z według ostatniego raportu Factsetu osiągnął wartość 20,3, najwyższą od 2002 r., ale to poniekąd może być zrozumiałe, gdy weźmie się pod uwagę oczekiwania dotyczące „recesji zupełnie innej niż wszystkie", bardzo intensywnej, ale też bardzo krótkiej. Jeżeli jednak u progu kryzysu dochodzimy do punktu, w którym wyceny odniesione do niemożliwych do powtórzenia wyników za ubiegły rok zbliżają się do pięcioletniej średniej, trudno nie widzieć tego jako sygnał alarmowy.

Maj wydaje się okresem poważnej próby. Wyceny akcji na rynku amerykańskim przeszły z poziomu „drogo" do „skrajnie drogo", odchylając się mocno chociażby od spreadów na długu korporacyjnym. Wraz z początkiem miesiąca, który oznacza częściowe zakończenie polityki izolacji, wzrasta ryzyko drugiej fali zachorowań, a w konsekwencji wolniejszego od aktualnych oczekiwań bardzo szybkiego powrotu do tego, co teraz będzie określane jako „normalność". Jakiekolwiek zmiany harmonogramu powinny przynieść poważną korektę. ¶