Nawet publikacje przychodów i zysków wyraźnie przekraczających konsensusy nie wystarczają obecnie, by ceny spółek rosły. Wystarczy, że guidance na resztę roku lub struktura wzrostu nie zadowalała inwestorów, a akcje mogą nawet wyraźnie tracić – najbardziej jaskrawym przykładem takiego zachowania był IBM. Mimo to bilans ryzyk dla rynku akcji przesuwa się w górę (za sprawą poprawiających się wycen wskaźnikowych), a główny powód takiego zachowania jest czysto psychologiczny.

Pomijając kwestię Taiwan Semiconductors i prognoz przychodów tej spółki, które rzeczywiście mogły zaniepokoić inwestorów (odczytywane są jako sygnał gorszych od przewidywań perspektyw m.in. Apple'a), przed zakupami powstrzymuje ich rajd rentowności na długim końcu amerykańskiej krzywej, który od początku miesiąca przekroczył już 20 pkt baz. Wprawdzie w poniedziałek zatrzymaliśmy się minimalnie poniżej magicznego progu 3 procent, ale jak już wspominaliśmy, jego przebicie to naszym zdaniem tylko kwestia czasu (zapewne krótkiego). W komentarzach analityków technicznych urósł on do jakiejś magicznej granicy, ale trudno powiedzieć, czemu tak właściwie jest. Po pierwsze, trzydziestoletnia hossa na rynku obligacji zwyczajnie musiała się skończyć, chyba że zakładaliśmy w kolejnej dekadzie permanentny spadek rentowności poniżej zera. Po drugie, nikt nigdy w przeszłości nie badał tak niskiego progu jako poziomu, powyżej którego akcje miałyby się znajdować pod presją – różne opracowania na ten temat sugerowały poziomy z przedziału 4–6 proc. Po trzecie, gdyby poważnie traktować analizę techniczną w tej kwestii, powinniśmy po wybiciu oczekiwać wzrostu do okolic 6 proc., który wydaje się w tym momencie fantastyką. Po czwarte, wzrost rentowności na długim końcu chroni nas na jakiś czas przed inwersją krzywej, która jest znacznie silniejszym sygnałem zbliżającej się bessy.

Jeżeli Fed będzie dalej podwyższał stopy w zapowiadanym tempie, wystąpienie tego zjawiska także wydaje się nieuchronne, bo popyt na amerykańskie obligacje będzie rósł – spread między UST a bundami osiąga historyczne poziomy. Powinno to zająć jednak jeszcze parę miesięcy, a rynek naszym zdaniem szybko oswoi się z nową rzeczywistością na rynku długu. Akcje wydają nam się coraz bardziej atrakcyjne, szczególnie że powinny je wspierać rosnące ceny surowców, którym nie przeszkadza nawet silna aprecjacja dolara w ciągu ostatnich dwóch tygodni. ¶