Na początku roku sam wyrażałem opinię, że najbliższe miesiące mogą upłynąć pod znakiem wyższości unijnej waluty, jednak zaznaczałem, że wszystko będzie zależeć od zachłanności kupujących EUR i cierpliwości EBC. W 2017 r. wydawało się, że bank centralny jest bardziej pobłażliwy dla aprecjacji waluty, przynajmniej póki tempo ożywienia w strefie euro imponowało. Zarówno inwestorzy, jak i sam EBC dojrzewali do decyzji zwrotu w polityce monetarnej. Ale ocena sytuacji przez bank uległa zmianie na początku roku, kiedy przecena dolara wyciągnęła EUR/USD na poziomy, z którymi decydenci we Frankfurcie przestali się czuć komfortowo. Obawy dotyczyły niechcianej presji aprecjacyjnej euro, która mogłaby wynikać ze zmian w polityce Białego Domu dotyczącej dolara i handlu.

Obecnie rynek zdaje się nadganiać tok myślenia EBC, szczególnie że ostatnio dane przestały wspierać tezę silnego euro. Od lutego indeks zaskoczeń danymi makro z Eurolandu (rośnie/spada, kiedy dane wypadają powyżej/poniżej prognoz) zaliczył największy zjazd od 2013 r. Złe wieści docierają zarówno z gospodarki realnej, jak i ze strony wskaźników wyprzedzających. Rozczarowuje też inflacja bazowa, nawet pomimo oczekiwań na sezonowy wzrost cen z powodu Wielkanocy. Silne euro to tylko jeden z problemów obok oczekiwań słabszego popytu z Chin i obaw przed skutkami wojny handlowej. O ile jednak uda się uniknąć tego ostatniego, ostatnie pogorszenie wskaźników może być tylko schłodzeniem przesadnego optymizmu, ale bez szkody dla generalnej ekspansji gospodarczej. Wymaga to jednak utrzymania luźnej polityki EBC dłużej, niż kupujący EUR by sobie życzyli.

I tutaj tkwi największy kłopot EUR/USD. Pozycja spekulacyjna netto (wg danych CFTC) wskazuje na rekordową przewagę zleceń kupna, które były mozolnie gromadzone od maja 2017 r. po tym, jak przez poprzednie trzy lata dominowali sprzedający. Od kilku tygodni spekulanci siedzą na niepracującej pozycji, a nawet powoli ich zyski zaczynają topnieć. Jeśli dane z Eurolandu się nie poprawią (mało realne) albo EBC nie uderzy w jastrzębie tony (wątpliwe), z każdym dniem zasadność utrzymywania pozycji będzie coraz mniejsza. Kapitulacja inwestorów może ponownie zepchnąć EUR/USD pod 1,20. Może się stać coś, co jeszcze niedawno w opinii większości było pobożnym życzeniem.