W III kwartale br. w sześciu  największych aglomeracjach deweloperzy sprzedali 15 tys. mieszkań – wynika z szacunków JLL. To o 13 proc. więcej niż rok wcześniej, kiedy rynek  odżywał się po lockdownie praz o 23 proc. mniej niż w I i II kwartale br., kiedy notowane były nowe rekordy liczby sprzedanych lokali.

Trend jest zatem zgodny z tym, co pokazali wcześniej deweloperzy z rynku kapitałowego. W tej grupie również sprzedaż w III kwartale była lepsza rok do roku (o 24 proc.), ale nie tak wyśrubowana, jak w pierwszej części tego roku (spadek o 6,5 proc. kwartał do kwartału).

Jak zaznaczają eksperci, sprzedaż w III kwartale napędzana była wciąż niskimi stopami i wysoką inflacją. Co prawa akcja kredytowa ostygła, ale pozostawała na wysokim poziomie. Niższa sprzedaż to pochodna oferty – w III kwartale deweloperzy wprowadzili do katalogów prawie 13,8 tys. mieszkań, o 13 proc. mniej niż kwartał wcześniej   niewiele więcej niż średnia kwartalna z 2020 r., którego statystyki mocno obniżyła pandemia. Posługując się danymi zannualizowanymi, licząc na koniec września deweloperzy wprowadzili do oferty 55,5 tys. mieszkań, o jedną piątą mniej niż w rekordowym 2017 r. i 13 proc. mniej niż w 2019 r. Na koniec września oferta na sześciu rynkach skurczyła się do  36,6 tys. lokali, poziomu najniższego od końca września 2010 r. Gdyby spółki przestały budować, oferta wyprzedałaby się w zaledwie nieco ponad dwa kwartały.

Nabywcy mają więc mniejszy wybór, a przewaga popytu nad podażą nieuchronnie przekłada się na dalszy wzrost cen. Już w czterech aglomeracjach za mkw. trzeba płacić pięciocyfrowe kwoty. W skali roku średnie ceny lokali sprzedanych wzrosły najmocniej w Łodzi - o 16 proc., w Warszawie i Poznaniu o 10 proc., a w pozostałych aglomeracjach zwyżka sięgnęła 9 proc.

Brak planów miejscowych, niedobór gruntów – duże zasoby Skarbu Państwa są wciąż zablokowane, opóźnienia administracyjne – to kwestie do pilnego rozwiązania.