Konrad Płochocki: W 2020 r. sprzedaż mieszkań może skurczyć się o kilkanaście procent

Sytuacja okazała się lepsza od oczekiwanej. Widać, że mieszkania kupują osoby szukające ochrony przed inflacją - mówi Konrad Płochocki, członek zarządu i dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Publikacja: 27.07.2020 05:17

Konrad Płochocki, członek zarządu i dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Konrad Płochocki, członek zarządu i dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Foto: materiały prasowe

Dane GUS za czerwiec mówią o znaczącej poprawie na rynku mieszkaniowym. Deweloperzy ruszyli z budową 9,3 tys. mieszkań, co prawda o prawie 12 proc. mniej rok do roku, ale pamiętajmy, że w kwietniu i maju „produkcja" spadła do 6,2 tys. lokali miesięcznie, po 45 proc. mniej rok do roku. To także o 12 proc. mniej od średniej miesięcznej ze zdrowego I kwartału. Ponadto w czerwcu firmy dostały pozwolenie na budowę aż 16,6 tys. mieszkań, o ponad 19 proc. więcej niż rok wcześniej. W „zdrowym" I kwartale było to średnio 12,3 tys. mieszkań miesięcznie, a w kwietniu i maju 10,2 tys. Czy można już odwoływać kryzys?

Z pewnością nie, choć sytuacja jest lepsza niż wskazywało wiele prognoz. Sama liczba pozwoleń na budowę nie mówi jeszcze wiele o bieżącej sytuacji na rynku. Czerwcowy wysyp to wynik kumulacji postępowań, które gdyby nie Covid, zakończyłyby się w kwietniu, maju.

Prawdopodobnie w lipcu również zobaczymy dobre wyniki w pozwoleniach na budowę, bo wiele wniosków złożonych na początku roku nadal jest procedowanych.

To, co oddaje sytuację na rynku, to rozpoczynanie nowych inwestycji. W II kwartale deweloperzy rozpoczęli budowę przeszło 12 tys. mieszkań mniej niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. Nie spodziewamy się, aby w kolejnych miesiącach ten brak został „zasypany". Wręcz przeciwnie. W całym roku można się spodziewać około 20-proc. spadku liczby mieszkań w rozpoczętych inwestycjach. Inwestorzy, nauczeni poprzednim kryzysem, nie będą uruchamiać inwestycji na zapas.

W dotkniętym lockdownem II kwartale br. 19 deweloperów z rynku kapitałowego sprzedało 4,2 tys. mieszkań, o 30 proc. mniej rok do roku. Licząc za całe I półrocze, sprzedaż wyniosła 10,3 tys. mieszkań, o 16,8 proc. mniej niż rok wcześniej. Dane JLL o sprzedaży na sześciu wiodących rynkach poznamy lada dzień, a co się mówi w Związku? Czy faktycznie spadek sprzedaży w II kwartale okazał się mniejszy niż się obawiano tuż po ogłoszeniu lockdownu?

Rzeczywiście, sytuacja okazała się lepsza od oczekiwanej. Po zatrzymaniu się rynku w kwietniu, w maju była lekka odwilż, ale w czerwcu klienci wrócili. Lipiec również zapowiada się nie najgorzej, choć nie możemy mówić o powrocie do sytuacji sprzed lockdownu.

W całym roku sprzedaż prawdopodobnie będzie o kilkanaście procent niższa, co nie byłoby czarnym scenariuszem. Widać, że mieszkania kupują osoby szukające ochrony przed inflacją. Przy niestabilnej giełdzie, lokatach na 0,1 proc. w skali roku i niskim oprocentowaniu obligacji właściwie nie ma wielu alternatyw. Co ciekawe, ci kupujący są gotowi zaakceptować dużo niższe zwroty z najmu niż jeszcze kilka miesięcy temu. Nie liczą na najem krótkoterminowy, a na typowy długoterminowy, zadowalając się zwrotem rzędu 4 proc. W połączeniu z ochroną inflacyjną – ceny nieruchomości zawsze rosły wraz z inflacją – jest to obecnie chyba najatrakcyjniejszy z bezpiecznych sposobów inwestowania.

Niestety, trudno jest rzetelnie ocenić stan branży, ponieważ spółki z rynku kapitałowego raportują sprzedaż, jak chcą. Jedne bazują na umowach przedwstępnych i deweloperskich, inne dorzucają łatwe do anulowania rezerwacje. Jedne raportują netto (liczba podpisanych umów minus kontrakty anulowane), inne brutto. Przepisy tego nie regulują, ale może PZFD powinien pomyśleć nad dobrymi praktykami w tym zakresie?

Ujednolicenie sposobu raportowania rzeczywiście ułatwiłoby porównywanie danych. Nie dyskutowaliśmy jeszcze wśród członków PZFD nad takim pomysłem, ale temat jest wart rozważenia.

Czy słuszne są oczekiwania, że spowolnienie wreszcie odwróci trend wzrostowy cen mieszkań obserwowany w ostatnich latach? Mało kto porywa się na konkretne prognozy, dużo szumu zrobił czerwcowy raport Emmerson Evaluation. Analitycy przyjęli, że mieszkania przez 2–2,5 roku będą prawdopodobnie tanieć o około 5–7 proc. rocznie i ceny zatrzymają się na poziomie 15–20 proc. niższym od szczytu hossy z przełomu 2019 i 2020 r. Jaki według pana może być scenariusz?

Osobiście zupełnie nie wierzę w scenariusz przedstawiony przez Emmersona. Aby się spełnił, musielibyśmy doświadczyć w kolejnym roku kilkunastoprocentowego bezrobocia, co wpłynęłoby na popyt, a jednocześnie dramatycznego spadku kosztów budowy, czyli mniejszych wynagrodzeń i niższych cen materiałów budowlanych. Na żadne z powyższych się nie zapowiada.

Transfery z tarcz złagodziły skutki dla rynku pracy, choć z pewnością wzrost bezrobocia jeszcze nas czeka. Jest szansa, że w 2021 r. do polskiej gospodarki zaczną trafiać środki unijne na odbudowę gospodarki. Przy rekordowo niskich stopach procentowych, rosnącej inflacji, planowanym wzroście płacy minimalnej czy nadal aktualnym wzroście wymagań w zakresie energooszczędności budynków od 2021 r. spodziewałbym się zatrzymania cen na poziomie z końca 2019 r.

Jeszcze w maju apelowaliście o możliwość wsparcia przez państwo deweloperów przy obsłudze obligacji zapadających w tym i przyszłym roku. Według szacunków DM Navigator tylko notowane na Catalyst spółki mają do wykupienia papiery za 320 mln zł do końca tego roku, a w przyszłym już za 1,22 mld zł. Czy cokolwiek udało się osiągnąć?

Niestety, rząd zupełnie nie zareagował na ten apel. Jego główną ideą było wsparcie firm, które nie ze swojej winy przez okres epidemii nie mogły uzyskać żadnych pozwoleń z powodu przestoju w pracy urzędu. To spowodowało u nich poślizg w harmonogramach liczony w miesiącach, a daty wykupu obligacji pozostały niezmienione. Przesunięcie okresu wykupu obligacji o ten okres było jak najbardziej uzasadnione.

W tej samej sytuacji kredytobiorcy bankowi otrzymali możliwość skorzystania z wakacji kredytowych.

Branża nieruchomości została też enumeratywnie – i bez specjalnego uzasadnienia – wykluczona z możliwości wsparcia w ramach tarczy 4.0, czy dowiedzieliście się, dlaczego?

Rząd bardzo nierówno potraktował w tym miejscu branżę nieruchomości. Do tej pory nie mogę zrozumieć dlaczego – przykładowo – firma importująca śmieci do Polski zasługuje na pomoc, a podmioty budujące mieszkania i tworzące miejsca pracy w biurowcach już nie.

Wyjaśnienia otrzymane z PFR-u oraz Ministerstwa Rozwoju wskazywały, że powodem było przekonanie o stabilnej sytuacji sektora. Inne kraje z regionu nie tylko udzielały wsparcia wszystkim przedsiębiorcom na tych samych zasadach, ale teraz bardzo intensywnie wspomagają branżę biurową w walce o pozyskanie jak największej liczby miejsc pracy z centrów usług, które przenoszą się z Indii do Europy.

Powoli rozwija się w Polsce rynek najmu instytucjonalnego mieszkań. Duży portfel buduje platforma Resi 4 Rent z udziałem Echo Investment, niemiecki TAG Immobilien przejął Vantage Development, by rozwijać się w Polsce, partnera do budowy dużego zasobu szuka Eiffage... Wiosną prezes Atalu Zbigniew Juroszek mówił, że nie wierzy w znaczący sukces najmu instytucjonalnego w Polsce – mamy go rozliczyć za pięć lat. Jakie pana zdaniem są perspektywy?

Świetlane. Nikt nie ma wątpliwości, że ten rynek będzie się prężnie rozwijać wzorem innych krajów. W czerwcu 2020 r. rozpoczęto budowę 3,5-krotnie więcej mieszkań na wynajem niż rok temu. Nadal stanowiły one zaledwie 1 proc. rozpoczynanych inwestycji, a w perspektywie kilku lat powinniśmy przekroczyć 5 proc.

Koronawirus nie zatrzyma trendów, które obserwujemy od wielu lat, czyli większej mobilności, przeprowadzania się za pracą, edukacją etc. PZFD już kilka razy organizował szkolenia dla swoich członków na temat tego, jak przygotować inwestycje pod potencjalną sprzedaż do funduszu. Sektor instytucjonalnego wynajmu mieszkań, obok logistyki, przeżywa obecnie gwałtowny wzrost zainteresowania na rynku światowym. Ten trend nie ominie Polski.

Podjęliście współpracę z Polskim Stowarzyszeniem Budownictwa Ekologicznego PLGBC przy promocji polskiego certyfikatu Zielony Dom. Projekty deweloperskie, dla których deweloperzy zabiegają o międzynarodowe certyfikaty (BREEAM, LEED, DGNB, HQE i WELL), można policzyć na palcach jednej ręki. Dlaczego branża miałaby się zainteresować Zielonym Domem? Jakie znaczenie certyfikat ma z punktu widzenia kupującego?

Nie mamy wątpliwości, że musimy budować coraz bardziej zielono. Nasi architekci i inżynierowie potrafią robić rzeczy niesamowite i ograniczeniem są tylko koszty. I to właśnie wysokie koszty samej certyfikacji, a nie konkretnych rozwiązań w budynkach, są powodem, dlaczego mamy ich tak mało. PLGBC, przy naszym wsparciu, podjęło się wprowadzenia polskiego certyfikatu, którego pozyskanie ma się opłacać inwestorowi, a przede wszystkim końcowemu użytkownikowi.

Niezwykle istotne jest dla nas również, że kredyty dla klientów na zielone budynki są po prostu tańsze. Na razie PKO BP oferuje klientom niższą marżę kredytu dla budynków, które zużywają mniej niż 85 KWH na mkw. rocznie (jako deweloperzy robimy już tylko takie budynki), ale nie ma wątpliwości, że to początek trendu i różnica w koszcie kapitału będzie coraz większa. Jako PZFD współpracujemy bezpośrednio przy Komisji Europejskiej nad preferencjami dla zielonego budownictwa. Certyfikat Zielony Dom ma służyć weryfikacji, czy budynek spełnia kryteria.

CV

Konrad Płochocki działa w Polskim Związku Firm Deweloperskich od 2012 r. Jest wiceprzewodniczącym rady nadzorczej giełdowego Archicomu. Wcześniej pracował w międzynarodowych kancelariach i instytucjach związanych z obrotem i finansowaniem rynku nieruchomości, w tym w CMS Cameron McKenna. Brał udział w działaniach legislacyjnych, m.in. w powstawaniu ustawy deweloperskiej. Ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. ar

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych