Rzadko kiedy – przynajmniej w ostatnich latach – można było spotkać się ze stwierdzeniem Komisji Europejskiej, że wzrost gospodarczy jest lepszy od oczekiwań. Tymczasem z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w opublikowanej w tym miesiącu najnowszej edycji prognoz. Komisja oczekuje obecnie, że na poziomie Unii wzrost w całym roku wyniesie 2,4 proc. wobec 1,9 proc. oczekiwanych na wiosnę. Te 2,4 proc. byłoby najlepszym osiągnięciem od 2007 roku (wówczas unijny PKB wzrósł o 3 proc.). Warte odnotowania jest też to, że pozytywne tempo wzrostu utrzymuje się w UE od 18 kwartałów, a ożywienie ma coraz bardziej powszechny charakter; na plusie będą w bieżącym roku wszystkie kraje, nawet Grecja.

Warto pokrótce przyjrzeć się mechanizmom, które stoją za tą optymistyczną sytuacją. Otóż wydaje się, że źródeł ożywienia należy szukać jeszcze w 2014 r. Wówczas bowiem udało się zatrzymać, a następnie odwrócić spiralę negatywnych zdarzeń zapoczątkowanych kryzysem finansowym (najpierw globalnym, a potem strefy euro). Pomogły w tym głównie dwa elementy: silny spadek cen ropy oraz relatywnie słaby w tym okresie kurs euro. Pierwszy z tych czynników spowodował „uwolnienie" środków na zwiększone zakupy gospodarstw domowych i poprawił kondycję firm, obniżając koszty. Drugi okazał się ważny z punktu widzenia krajów o wysokiej elastyczności cenowej eksportu, takich jak np. Hiszpania. Po złapaniu pozytywnego „momentum" kolejnym elementem umacniającym dobrą koniunkturę okazał się rynek pracy – stopniowe wchłanianie nawisu pracy, jaki powstał po kryzysie, pozwoliło utrzymać wzrost popytu konsumpcyjnego, także wówczas gdy ceny ropy przestały spadać. Warto zauważyć, że od kryzysowego „dołka" liczba pracujących wzrosła w UE o ponad 10 mln osób i jest dziś wyższa niż przed kryzysem. To trwające ożywienie popytowe prowadzi do stopniowego wzrostu wykorzystania mocy produkcyjnych, pozwalając tym samym na swego rodzaju wchłonięcie nadwyżki tychże mocy. Następnym krokiem – widocznym już w niektórych krajach – jest wzrost inwestycji firm. To może pomóc przedłużyć dobrą koniunkturę na kolejne kwartały.

W kontekście tego, czy ten stosunkowo pozytywny scenariusz się zmaterializuje, kluczowe jest to, czy pojawią się jakieś czynniki, szoki, które doprowadzą do zaburzenia pozytywnych dla unijnej gospodarki sprzężeń. A mogą. Komisja w swym raporcie sama o niektórych wspomina. Należą do nich m.in. ewentualne zaburzenia na rynkach finansowych (związane np. z normalizacją polityki monetarnej w krajach rozwiniętych), potencjalny kryzys w Chinach czy też wydarzenia o charakterze społeczno-polityczno-militarnym (narastające nacjonalizmy i protekcjonizm, ewentualne konflikty zbrojne itd.) przekładające się na parametry (takie np. jak ceny ropy, inflacja) i decyzje gospodarcze.

Wrażliwość unijnej gospodarki na potencjalne szoki pozostaje wysoka, ponieważ pomimo ożywienia strukturalna sytuacja wielu krajów pozostaje krucha. Jest to związane przede wszystkim z brakiem rozwiązania jednego z kluczowych problemów, a mianowicie kwestii narosłych przez lata długów (w wielu krajach ich poziom – nominalnie i w relacji do PKB – jest wyższy niż przed kryzysem). Czyni to koniunkturę silnie zależną od poziomu stóp procentowych. Ekspansywna polityka monetarna doprowadziła w ostatnich latach także do zniekształcenia cen wielu aktywów, rodząc zagrożenie ich niespodziewanej i silnej korekty.

Reasumując, Unia Europejska jest w fazie cyklicznego ożywienia, które ma szansę rozciągnąć się na kolejne kwartały. Ten czas trzeba wykorzystać dla bardziej zdecydowanych reform i działań strukturalnych, tak by wzrost europejskiej gospodarki miał trwały charakter, a ona sama wsparta była na silniejszych fundamentach.