Tarcze ochroniły rynek pracy, ale głęboka recesja jest nieunikniona

Pierwsza od 1991 r. recesja w Polsce będzie głębsza, niż ekonomiści oczekiwali na początku kwietnia. Perspektywy rynku pracy wyglądają nieco lepiej, co będzie stabilizowało konsumpcję, ale inwestycje czeka załamanie.

Publikacja: 06.07.2020 05:59

Foto: GG Parkiet

Polska gospodarka skurczy się w tym roku o 3,5 proc. – przewidują przeciętnie uczestnicy konkursu „Parkietu" i „Rzeczpospolitej" na najlepszego analityka makroekonomicznego roku. Na początku kwietnia, gdy poprzednio ich ankietowaliśmy, ich prognozy pozwalały oczekiwać spadku PKB w br. o zaledwie 1,4 proc. (uwzględniając wzrost o 2 proc. rok do roku w I kwartale).

Przypływ pesymizmu jest o tyle zaskakujący, że kwartał temu o efektach tarcz antykryzysowych, które dopiero były wykuwane, można było tylko spekulować. Dziś wiadomo, że zapobiegły masowym upadłościom firm i fali zwolnień pracowników. Z drugiej strony w kwietniu nie można było przewidzieć, jak długo będą utrzymywane antyepidemiczne ograniczenia aktywności ekonomicznej. Uczestnicy konkursu przewidywali wtedy przeciętnie, że doprowadzą one do spadku PKB w II kwartale o 5,6 proc. rok do roku. Dziś ekonomiści szacują, że gospodarka skurczyła się o ponad 8 proc. Jednak oczekiwania na kolejne kwartały również są bardziej pesymistyczne niż na początku pandemii. Na przykład w kwietniu analitycy przeciętnie prognozowali, że w I kwartale 2021 r. PKB Polski wzrośnie o 1,2 proc. rok do roku, teraz oczekują jego spadku o 0,6 proc.

Bezrobocie w ryzach

Rządowe tarcze antykryzysowe wyraźnie wpłynęły na to, jak ekonomiści postrzegają perspektywy rynku pracy. Na przełomie marca i kwietnia nie brakowało prognoz zwiastujących wzrost stopy bezrobocia rejestrowanego w tym roku do dwucyfrowego poziomu, w okolice 12 proc. Dziś nawet najwięksi pesymiści sądzą, że wskaźnik ten utrzyma się poniżej 10 proc. Przeciętnie oceniają, że szczyt osiągnie na koniec br., gdy wyniesie 8 proc.

– Stopę bezrobocia rejestrowanego udało się zahibernować m.in. dzięki postojowemu, Tarczy Finansowej PFR czy choćby trudnościom związanym z rejestracją w urzędach pracy w czasach epidemii. Zakładam jednak, że z czasem to odroczone bezrobocie odłoży się w oficjalnych danych – ocenia Mikołaj Raczyński, dyrektor ds. zarządzania funduszami w Noble Funds TFI, zdobywca tytułu analityka makroekonomicznego 2019 r. Według niego stopa bezrobocia będzie rosła jeszcze w I połowie 2021 r., gdy większość analityków spodziewa się już jej stopniowego spadku. To z kolei jedna z przyczyn tego, że zdaniem Raczyńskiego przyszłoroczne odbicie PKB będzie słabsze (3,4 proc.), niż oczekują przeciętnie uczestnicy konkursu (4,1 proc.).

Inflacja zwolni

Wzrost stopy bezrobocia to jednak niejedyny przejaw wpływu pandemii Covid-19 na rynek pracy. Już dziś widać, że zahamuje ona wzrost płac. Pogorszenie sytuacji dochodowej gospodarstw domowych stłumi zaś konsumpcję. Ekonomiści przeciętnie spodziewają się, że między III kwartałem br. a I kwartałem 2021 r. (to okres objęty zarówno kwietniową, jak i lipcową ankietą) wydatki konsumpcyjne będą malały średnio w tempie 1 proc. rok do roku. Kwartał temu sądzili, że konsumpcja w tym okresie będzie stała w miejscu.

Pogorszenie perspektyw popytu konsumpcyjnego jest jednak niewielkie w porównaniu z tym, jak zmieniły się prognozy popytu inwestycyjnego. W kwietniu uczestnicy naszego konkursu sądzili, że we wspomnianych trzech kwartałach nakłady brutto na środki trwałe będą malały średnio w tempie 5 proc. rok do roku. Teraz oceniają, że inwestycje będą malały w tempie 8,5 proc. rok do roku. Efektem załamania popytu w polskiej gospodarce będzie jednak nieuchronnie spadek inflacji, która w czerwcu nieoczekiwanie wzrosła.

Jakub Rybacki ekonomista, Polski Instytut Ekonomiczny

Pierwsze dwa kwartały 2020 r. były trudne z perspektywy prognozowania gospodarczego. Większość modeli prognostycznych nie była przygotowana na sytuację nagłego zamrożenia aktywności. W efekcie błędy prognoz znacząco wzrosły. Obecnie sytuacja dalej jest niepewna. Z jednej strony w czerwcu obserwowaliśmy pozytywne zaskoczenia w miesięcznych danych makroekonomicznych, zarówno w Polsce (sprzedaż detaliczna), jak i krajach zachodniej Europy, co sugeruje szybsze ożywienie w całej Unii Europejskiej. Z drugiej strony wciąż utrzymują się obawy przed wystąpieniem drugiej fali epidemii koronawirusa na Starym Kontynencie – obecnie wirus zbiera duże żniwo w obu Amerykach i Azji, więcej zachorowań niż w okresie marzec–maj widać też na Bałkanach, na Ukrainie oraz w takich krajach UE, jak Rumunia i Czechy.

Te obawy znajdują odzwierciedlenie w prognozach dla polskiej gospodarki. Analitycy wciąż utrzymują całoroczne szacunki spadku PKB w 2020 roku na poziomach zbliżonych do tych z marca. Dzieje się tak pomimo mniejszego od oczekiwań wyhamowania wzrostu w I kwartale oraz mniej pesymistycznych szacunków dotyczących II kwartału. To oznacza, że rewidowane w dół są prognozy na drugą połowę roku. Dotyczy to zarówno wydatków konsumenckich, jak i inwestycji przedsiębiorstw. Polska nie jest tutaj wyjątkiem. Słabsze perspektywy dla gospodarki światowej w drugiej połowie roku sygnalizują też instytucje międzynarodowe, np. MFW czy EBC.

W nadchodzących miesiącach można spodziewać się ostrożnych reakcji analityków na bieżące dane. Należy zauważyć też rozdźwięk pomiędzy komentarzami ekonomistów i wypowiedziami epidemiologów. Większość analityków makroekonomicznych zakłada, że nie powrócą już restrykcje w prowadzeniu działalności ekonomicznej, ale to założenie jest obarczone dużą niepewnością. Wirusolodzy sugerują, że eskalacja wirusa może stać się zjawiskiem sezonowym.

Nie oznacza to jednak, że wiadomości są wyłącznie negatywne. Liczba bezrobotnych w ostatnich miesiącach przyrastała wolniej, niż sugerowały szacunki ekonomistów. Najbardziej pesymistyczni analitycy z sektora finansowego zrewidowali swoje prognozy. Obecnie mediana rynkowych prognoz dotyczących stopy bezrobocia na koniec 2020 r. oscyluje wokół 8 proc. Bardziej pesymistyczne scenariusze dla rynku pracy kreśli dziś niewielu analityków. Ich materializacja zdecydowanie negatywnie wpłynęłaby na potencjał wzrostu PKB w kolejnych latach. Obecnie analitycy dalej oczekują wyraźnego ożywienia gospodarczego w 2021 r. Te prognozy, co warto jeszcze raz podkreślić, są obciążone wyjątkowo wysoką niepewnością.

Informacje o konkursie

Konkurs na najlepszego analityka makroekonomicznego roku organizowany jest przez redakcje „Parkietu" i „Rzeczpospolitej", a jego partnerem merytorycznym jest Polski Instytut Ekonomiczny. Obecnie trwają edycje XIII i XIV konkursu, które pozwolą wyłonić najlepszego prognostę polskiej gospodarki w 2020 i 2021 r. Rywalizacja jest otwarta dla wszystkich, którzy chcą sprawdzić swoje umiejętności analityczne: ekonomistów z instytucji finansowych, niezależnych ekspertów, pracowników naukowych i studentów. Uczestnicy konkursu (obecnie jest ich 33) cztery razy do roku nadsyłają prognozy na cztery kolejne kwartały dla ośmiu wskaźników makroekonomicznych i rynkowych. Za każdą prognozę mogą otrzymać od 0 do 1 pkt w zależności od tego, jak wypada ona na tle faktycznego odczytu danego wskaźnika oraz przewidywań innych uczestników. Podsumowując prognozy na dany kwartał, największą wagę przypisujemy tym formułowanym najwcześniej (z rocznym wyprzedzeniem), najmniejszą zaś najświeższym (sporządzonym kwartał wcześniej). Największą wagę mają punkty za prognozy PKB i CPI. W 2019 r. tytuł najlepszego analityka makroekonomicznego zdobył Mikołaj Raczyński, dyrektor ds. zarządzania funduszami w Noble Funds TFI. To jego druga wygrana – poprzednio triumfował w 2016 r., a w 2018 r. był trzeci. Dwoma zwycięstwami w sięgającej 2007 r. historii konkursu może pochwalić się jeszcze tylko Janusz Jankowiak, który kilka lat temu zrezygnował z udziału.

Gospodarka krajowa
Mariusz Zielonka, Konfederacja Lewiatan: Polski eksport zaraz złapie zadyszkę
Gospodarka krajowa
Co nam dała Unia, co jeszcze można poprawić
Gospodarka krajowa
MFW: Polaryzacja światowej gospodarki coraz większa, Polska zieloną wyspą
Gospodarka krajowa
Nie ma chętnych do władz PFR?
Gospodarka krajowa
Zagraniczne firmy już lepiej oceniają Polskę
Gospodarka krajowa
Kamil Sobolewski, Pracodawcy RP: Zbieramy żniwo niedostatku inwestycji