Start notowań przyniósł przecenę. Już w pierwszych minutach handlu WIG20 znalazł się ponad 1 proc. na minusie. Było to pokłosiem m.in. słabej sesji na Wall Street, a także przeceny na rynkach azjatyckich. Po pierwszym ciosie byki próbowały się odegrać. Wydawało się, że jesteśmy na dobrej drodze do tego by zacząć odrabiać straty. WIG20 zaczął tracić już „tylko" 0,6 proc. Wtedy jednak przyszło kolejne uderzenie.

Pojawiło się ono ze strony PKO BP. Akcje firmy zaczęły tracić ponad 7 proc., a wszystko to po informacji, że ze stanowiska prezesa zrezygnował Zbigniew Jagiełło (formalnie szefem firmy ma być do 7 czerwca). Na razie jest to najważniejsze informacja dzisiejszej sesji. Z racji tego, że PKO BP ma istotny wpływ na indeks największych spółek, to również i on oberwał rykoszetem po dymisji Jagiełły. Spadki znowu przybrały na sile. W południe WIG20 tracił 1,2 proc. i zjechał poniżej 2100 pkt.

Warto jednak też zwrócić uwagę, że mamy nie tylko problemy wewnętrzne, ale i zewnętrzne. Presja podaży utrzymuje się również na innych rynkach. Słabo prezentuje się przede wszystkim niemiecki DAX, który traci ponad 2 proc. Blisko 2 proc. przecenę notuje też francuski CAC40.

A przecież to jeszcze nie koniec atrakcji na dzisiaj. Oczywiście czekamy na start notowań w Stanach Zjednoczonych. W Polsce oczy zwrócone są jednak również na Sąd Najwyższy. Izba Cywilna SN miała wydać orzeczenie w sprawie kredytów frankowych. Na razie jednak musimy uzbroić się w cierpliwość. Do SN wpłynął anonim o podłożonej bombie. Czynności sprawdzające w tej sprawie mają potrwać co najmniej do 12.30. Nie wiadomo czy dzisiaj faktycznie poznamy wspomniane orzeczenie. Jeśli jednak to się stanie, może to jeszcze sporo namieszać na rynku i przykryć nieco nawet temat rezygnacji Jagiełły. Bez wątpienia jest to szalony wtorek i jeszcze wiele może się wydarzyć.

Dużo spokojniej jest dzisiaj na rynku walutowym, gdzie złoty w południe nieznacznie się umacniał. Euro było wyceniane na 4,55 zł, zaś dolar na 3,74 zł.