Z perspektywy analizy technicznej sytuacja WIG20 wygląda po czwartkowej sesji całkiem dobrze. Indeksowi nie zaszkodziły słabsze od prognoz dane o produkcji przemysłowej w Polsce i zdołał on wyjść na nowe maksimum w ujęciu intraday – 2341 pkt. Tak wysoko nie był od 15 marca, co oznacza, że naruszony został poziom ostatniego lokalnego szczytu w trendzie spadkowym (2329 pkt). To dobry znak. Zgodnie z koncepcją haków Rossa to wstępna zapowiedź zmiany tendencji dominującej od stycznia (przełamana została sekwencja coraz niższych szczytów). Ponadto WIG20 był silniejszy od większości indeksów zachodnich.

Niepokojąco wygląda jednak kilka kwestii. Po pierwsze, za wyjściem na nowy szczyt nie poszły obroty – przed fixingiem wartość akcji blue chips, które zmieniły właściciela, wynosiła tylko 440 mln zł. Przy czym połowa tej kwoty przypadła na cztery spółki: PKO BP, Pekao, KGHM i PZU. Warto zauważyć, że już od 9 kwietnia utrzymuje się dywergencja między kursem WIG20 a wolumenem obrotu, co niestety nie jest dobrym prognostykiem. Po drugie, zaraz po osiągnięciu 2341 pkt indeks cofnął się o 10 pkt i do końca sesji poruszał się horyzontalnie, z lekkim wskazaniem na niedźwiedzie. Ostatecznie bowiem WIG20 zyskał w czwartek tylko 0,4 proc. i zakończył dzień na poziomie 2324 pkt. Dzienna świeca ma wyraźny górny cień, co także ma negatywny, techniczny wydźwięk. Po trzecie, za zwyżkami WIG20 nie poszedł szeroki rynek. 47 proc. spółek finiszowało pod kreską, a 30 proc. nad. Wyraźnie słabe były tutaj maluchy. Indeks sWIG80 spadał w czwartek nawet o 0,7 proc. i coraz bliżej mu do pogłębienia dołka z marca. I w końcu po czwarte, wciąż niekorzystnie wygląda relacja liczby spółek wyznaczających co najmniej roczne maksimum notowań do liczby tych, które wyznaczają analogiczne minimum. Na ostatniej sesji wyniosła 2 do 19. Te dwie spółki zasłużyły na wyróżnienie – to Capital Partners i Dom Development.

[email protected]