Nadzór korespondencyjny

Nadzór korespondencyjny będzie korzystny dla tych podmiotów, które właściwie wdrażają nowe regulacje.

Publikacja: 23.11.2017 04:46

Mirosław Kachniewski prezes zarządu, SEG

Mirosław Kachniewski prezes zarządu, SEG

Foto: materiały prasowe

W ostatnich dniach emitenci otrzymali od nadzorcy ankietę dotyczącą stopnia zgodności z wymogami nowej ustawy o biegłych rewidentach. Jest to słuszny i chyba jedyny możliwy kierunek ewolucji nadzoru wobec wzmożonej aktywności regulatora. Jednocześnie rodzi to trochę niepokoju, choć także napawa optymizmem, o ile zminimalizowane zostanie ryzyko operowania na błędnych danych.

Niejednokrotnie pisałem o nawałnicy regulacyjnej, która od lat uderza w emitentów. Trzeba jednak empatycznie przyznać, że w jeszcze gorszej sytuacji jest nadzorca, który musi nie tylko zrozumieć wszystkie nowe przepisy, ale jeszcze zweryfikować stan zrozumienia i przestrzegania tych przepisów przez spółki giełdowe. Dlatego od kilku miesięcy możemy obserwować stopniowe przechodzenie nadzorcy w tryb nadzoru korespondencyjnego, tj. pozyskiwania od podmiotów nadzorowanych danych potrzebnych do oceny ryzyka i ewentualnego podjęcia kroków nadzorczych.

Dlatego, chociaż emitenci nie ochłonęli jeszcze z „klasówki" z MAR (której wyniki szczegółowo omówiliśmy podczas wtorkowego Forum Cenotwórczości SEG), rozpoczęło się „kolokwium" z ustawy o biegłych. To 20 bardzo ciekawych pytań, część z nich jest mocno rozbudowana, część wymaga podania danych osobowych, część finansowych, część wykazania istnienia określonych dokumentów, część dotyczy wykazania istniejącego stanu rzeczy. Tego typu pytania ze strony nadzorcy najczęściej wywołują niepokój, choć niekoniecznie uzasadniony.

Są jednak elementy, które wywołują niepokój absolutnie uzasadniony. Pierwszy z nich to termin – około 10 dni kalendarzowych (spółki otrzymywały ankietę w różnym terminie), do końca listopada. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że im krócej trwa kolokwium, tym mniejsze ryzyko ściągania, ale wydaje się, że jest to jednak termin zbyt krótki, zwłaszcza że w przypadku wielu spółek przypada na finalizację prac nad raportem za trzeci kwartał. Ponadto odpowiedzi na niektóre pytania mogą wymagać nie tylko ich przygotowania przez pracowników spółki, ale też np. skontaktowania się z radą nadzorczą, która akurat w ciągu tych kilku dni może nie być w pełni dostępna. A ryzyko wynikające z ewentualnego błędu w odpowiedzi na pytania nadzorcy jest przecież kolosalne. Stres związany z tym testem mógłby być zatem istotnie mniejszy, gdyby całą operację przełożono o tydzień lub dwa – rynek chyba by się w tym czasie nie zawalił.

Drugi element niepokojący to wyjście w ankiecie poza wymogi wynikające wprost z przepisów prawa, choć w oczywisty sposób wynikające ze zdrowego rozsądku. W wielu spółkach zabieg ten wywołał rozedrganie emocjonalne, gdyż pojawiło się podejrzenie, że w ferworze walki regulacyjnej przeoczono jakiś nowy wymóg. I nawet jeśli emitent obiektywnie nie ma problemu z udzieleniem pełnej odpowiedzi na takie pytania, to subiektywnie czuje się nieswojo, szuka podstawy prawnej, aby zweryfikować, czy aby to, co zrobił w oparciu o swój chłopski/babski rozum, konsumuje wymogi „wyindukowanej" regulacji. Tu też można by było istotnie obniżyć poziom stresu poprzez proste wskazanie, że wprawdzie regulacje tego nie wymagają, ale nadzorca chciałby wiedzieć, jak emitent rozwiązał dany problem.

Chciałbym jednak z dużą przyjemnością skupić się na elementach pozytywnych. Może to zabrzmieć ironicznie, ale jest to całkowicie szczera opinia bez podtekstów – olbrzymim krokiem naprzód jest to, że nadzorca prowadzi „kolokwium" za pomocą poczty elektronicznej. W istotny sposób przyspiesza to korespondencję i obniża koszty. Łamie też pewną barierę mentalną w komunikacji. A co najważniejsze – umożliwia automatyzację pracy. Spółki otrzymały do wypełnienia formularz, który (jak sądzę), po przesłaniu do nadzorcy i wpięciu w model, będzie automatycznie generował statystyki, co znakomicie ułatwi sprawowanie nadzoru.

I tu przechodzimy do olbrzymiego pozytywnego aspektu kolokwium – automatyzacji podnoszącej efektywność nadzoru. Pozornie może to brzmieć niebezpiecznie, ale w praktyce podmioty właściwie wypełniające wymogi regulacyjne powinny być beneficjentami tego rozwiązania. Pozwoli ono bowiem na lepszą selekcję przedmiotu kontroli, na właściwe umiejscowienie poszczególnych emitentów w kolejce do działań nadzorczych w zależności od stopnia wdrożenia regulacji wykazanego w przesłanych odpowiedziach.

Musimy jednak skupić się na jeszcze jednej bardzo ważnej, wręcz fundamentalnej kwestii, tj. prawdziwości udzielonych odpowiedzi. Istnieje bowiem ryzyko, że kolejka do działań nadzorczych nie będzie oddawać rzeczywistości, że za najbezpieczniejsze dla rynku uznane zostaną nie te spółki, które mają najlepiej wdrożone regulacje, ale te, które najlepiej wypełniły ankietę, niekoniecznie zgodnie z prawdą. Ryzyko to wydaje mi się jednak stosunkowo małe, bo choć papier przyjmie wszystko, to formularz elektroniczny przyjmie mniej, a Excel przyjmie jeszcze mniej i do tego wyłapie błędy, braki, podejrzane odchylenia od mediany etc.

Ponadto, dane przekazywane w ramach „kolokwium" będą bardzo łatwe do zweryfikowania. Jeśli ktoś miałby zadać sobie tyle trudu, aby zbudować fałszywy „profil nadzorczy", to już raczej wolałby wdrożyć regulacje, bo byłby to porównywalny wysiłek, a rezultat byłby obciążony dużo mniejszym ryzykiem, bo przecież nadzorca nie zrezygnuje z nadzoru konwencjonalnego. Oczywiście może się zdarzyć, że odpowiedzi będą miały charakter „przyszły", tj. że spółki przekażą dane dotyczące nie tyle stanu na dzień dzisiejszy, co na dzień jutrzejszy, ale z punktu widzenia bezpieczeństwa rynku przesunięcie wdrożenia regulacji o kilka tygodni nie rodzi istotnych zagrożeń.

Pozostaje zatem mieć nadzieję, że nadzór korespondencyjny będzie korzystny dla tych podmiotów, które właściwie wdrażają nowe regulacje, że dzięki temu podejściu lepiej będą określane priorytety nadzorcze, że rynek będzie bezpieczniejszy, bo karani będą ci, którzy tworzą zagrożenie katastrofy w ruchu lądowym, a nie ci, którzy wchodzą na przejście dla pieszych na mrugającym zielonym. I że niedogodności dla podmiotów nadzorowanych, wynikające z czasu czy formy ankiety, będą stopniowo eliminowane, tak aby uzyskać jak najbardziej wiarygodne dane przy jak najmniejszym poziomie stresu.

Mirosław Kachniewski

Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20
Felietony
Wszystko jest po coś i ma znaczenie
Felietony
Znieczulica regulacyjna
Felietony
DORA – kluczowe wyzwania w zakresie odporności cyfrowej instytucji finansowych