Bez prawa głosu, ale z prawem słuchu

Pomimo wrodzonego optymizmu życie mnie jednak nauczyło, że wprawdzie warto być zawsze przygotowanym na najlepsze, ale należy także przygotować się na najgorsze.

Publikacja: 06.09.2018 06:00

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Foto: materiały prasowe

W ostatnim czasie dokonanych zostało wiele zmian legislacyjnych obniżających możliwości rozwoju i konkurencyjność polskiego rynku kapitałowego. Ale do historii przejdą najprawdopodobniej najnowsze pomysły, gdyż w sposób symboliczny kończą pewną epokę i rozpoczynają nową.

Ubiegły tydzień przyniósł ciekawe koncepcje legislacyjne dotyczące nadzoru nad rynkiem kapitałowym. Pojawiło się tam kilka wątków (m.in. zmiana systemu finansowania KNF, przeznaczenie wpływów z kar na fundusz celowy, dematerializacja obligacji niepublicznych), ale skoncentruję się na najważniejszym, tj. na rozszerzeniu kompozycji KNF m.in. o przedstawicieli premiera i ministra koordynatora służb specjalnych. Uważny obserwator musi zadać sobie pytanie, po co takie zmiany są wprowadzane.

W zależności od doświadczeń takiego obserwatora odpowiedzi pojawią się różne. Jedni uznają uzasadnienie, że zmiany mają na celu zapewnienie lepszej koordynacji polityki państwa wobec rynku finansowego oraz wcześniejszą identyfikację związanych z jego funkcjonowaniem zagrożeń. Że rzeczywiście wybuchające od czasu do czasu afery wymagają szerszego składu Komisji. Że bez tego nie da się efektywnie nadzorować rynku i że jest to naturalna odpowiedź regulacyjno-nadzorcza na działalność naruszającą przepisy.

Drudzy uznają, że chodzi po prostu o dalsze rozmycie odpowiedzialności. Wiadomo bowiem, że im więcej osób podejmuje daną decyzję, tym trudniej znaleźć winnego. Niestety jednak, jednocześnie dojść musi także do rozmycia kompetencji. Jedynymi osobami zajmującymi się na co dzień nadzorem nad rynkiem finansowym są przewodniczący i jego zastępcy, czyli troje obecnie spośród ośmiu, a po zmianach spośród 11 osób. Natomiast pozostali członkowie komisji jako przedstawiciele różnych instytucji, z definicji nie zajmują się bieżącą praktyką nadzorczą, ale równocześnie uczestniczą w podejmowaniu najważniejszych dla rynku decyzji.

Trzeci wreszcie zastanowią się, dlaczego skład Komisji ma być rozszerzony akurat o takie osoby? Po co jest tam potrzebny przedstawiciel premiera. Premier ma przecież już obecnie potężny wpływ strukturalny na KNF, bo powołuje jej kierownictwo, a jednocześnie od zawsze organ – w ramach swojej bieżącej działalności – miał być traktowany jako apolityczny. Drugie pytanie, które może się pojawić, brzmi: Po co jest przedstawiciel służb specjalnych w składzie komisji? Taka zmiana miałaby sens tylko wówczas, jeśli w przeszłości w przypadku tych ostatnich nadużyć służby specjalne lub premier wiedzieliby o czymś i nie mogliby poinformować o tym Komisji, względnie gdyby Komisja wiedziała o czymś, ale nie miała możliwości powiadomienia służb lub premiera. Wydaje się mało prawdopodobne, abyśmy kiedykolwiek mieli do czynienia z informacjami, których nie można było przekazać w zwykłym trybie, tylko wymagałoby to stałego uczestnictwa w składzie Komisji. Przecież „normalna" wymiana informacji od lat funkcjonuje i nie wymaga rozszerzania tego gremium.

I tu przechodzimy do sedna. Koordynację można zapewnić poprzez wzajemną wymianę informacji – do tego nie jest potrzebny bieżący dostęp służb do wszystkich ważnych dokumentów i decyzji KNF. Fakt, że ta osoba nie będzie miała prawa głosu, niewiele zmienia, bo najważniejsze jest to, że będzie miała prawo słuchu. Przesłuchiwanie np. kandydatów na prezesów banków w obecności przedstawiciela służb nie wygląda dobrze. Podejmowanie decyzji o sankcjach administracyjnych na osoby fizyczne jeszcze gorzej. Zwłaszcza w kontekście wysokości potencjalnych kar pieniężnych, które w większości przypadków mogą doprowadzić do upadłości konsumenckiej. Jeśli martwimy się rosnącą przewagą delistingów nad IPO, to wprowadzane rozwiązania mogą tę relację drastycznie pogorszyć.

Udział przedstawicieli służb w pracach komisji nadzorujących rynki finansowe w innych krajach nie jest stosowanym i zrozumiałym rozwiązaniem, dlatego też może wywołać drastyczny spadek poziomu zaufania zagranicznych uczestników rynku. Zakładam, że z perspektywy np. zagranicznych inwestorów trudną do zrozumienia i zaakceptowania może być sytuacja, w której przedstawiciel służb może mieć dostęp do bardzo wrażliwych informacji. Mogą u nich pojawić się wątpliwości, czy np. ten przedstawiciel będzie uczestniczył w pracach urzędu nad postępowaniami? Czy będzie miał wpływ na typowanie podmiotów i osób, wobec których zostaną wszczęte postępowania? Czy wymagana przez regulacje współpraca z organem nadzoru może być jakoś utożsamiana ze współpracą ze służbami obcego (z ich perspektywy) państwa?

Wyrażam nadzieję, że moje obawy są całkowicie bezpodstawne, że przedstawione zmiany nie wpłyną negatywnie na rynek finansowy w Polsce. Pomimo wrodzonego optymizmu życie mnie jednak nauczyło, że wprawdzie warto być zawsze przygotowanym na najlepsze, ale należy także się przygotować na najgorsze. A jeśli spełni się choćby połowa ze wskazanych powyżej zagrożeń, to trudno liczyć na dynamiczny rozwój rynku.

Mirosław Kachniewski

prezes zarządu, SEG

Felietony
Rentowności powinny spaść poniżej 5 proc.
Felietony
Nowa gigantomachia
Felietony
Czy hydrze inflacji odrośnie głowa?
Felietony
Informacja poufna powstająca etapami
Felietony
ETF-y na wznoszącej się fali
Felietony
Kompetencje przyszłości