Projekt oscypek

Czy można jednocześnie dążyć do osiągnięcia korzyści skali, obniżać koszty finansowania przedsiębiorstw i zachowywać lokalny koloryt rynków?

Publikacja: 24.08.2017 06:00

Mirosław Kachniewski prezes zarządu, SEG

Mirosław Kachniewski prezes zarządu, SEG

Foto: Archiwum

 

Nie powinniśmy dać się zwieść narracji o rzekomej dezintegracji UE. Jak najbardziej prowadzone są dalsze działania integracyjne, w tym zwłaszcza w dziedzinie gospodarczej, a szczególnie w strefie euro. Jesteśmy zatem w wyjątkowo trudnej sytuacji, gdyż grozi nam to przegraną niezależnie od naszych przyszłych działań. Tym bardziej zatem powinniśmy się zastanowić, jak w najbliższych latach będzie wyglądać infrastruktura regulacyjna unijnego rynku kapitałowego i czy znajdzie się w niej miejsce dla rynku polskiego.

Problem polega na tym, że jeśli dojdzie do głębszej integracji strefy euro (co jest raczej przesądzone), to Polska w jakiejś perspektywie do niej dołączy lub nie dołączy. Jeśli dołączy, to będziemy musieli przyjąć to, co tam zastaniemy (a jako nieczłonek mamy ograniczone możliwości wpływu). Jeśli natomiast nie dołączymy, to pozostaniemy poza strefą ścisłej integracji, ze wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami. Logiczne w tej sytuacji wydaje się podjęcie działań mających na celu wypracowanie rozwiązań, które będą dla nas korzystne, jeśli kiedyś dostaniemy się do kręgu ścisłej integracji europejskiej.

Jak pisałem w ubiegłym tygodniu, obecnie najważniejszym projektem integracyjnym jest dokończenie budowy unii gospodarczej i walutowej. Ma on prowadzić do dalszej integracji rynku finansowego, a w tym kapitałowego, w ramach Unii Rynków Kapitałowych (URK). Na sztandarach URK łopocą bardzo atrakcyjne hasła dotyczące ułatwienia finansowania przedsiębiorstw, ale wchodząc w szczegóły, można wyróżnić dwa nowe obszary: integrację nadzoru na poziomie UE (idea ta artykułowana jest coraz bardziej otwarcie) oraz możliwość migracji emitentów pomiędzy rynkami UE (to jest mój domysł, który nie jest artykułowany, ale wynika z logiki zmian).

Realizacja tych zmian pozornie przyniosłaby korzyści w ramach UE – wszak koncentracja wokół największych rynków pozwoli na realizację korzyści skali, obniży koszty transakcji, uczyni kapitał łatwiej dostępnym, a rynki bardziej płynnymi. Kłopot jednak w tym, że jeśli na duże rynki trafią duże podmioty z całej UE, to rynki te nie będą zainteresowane finansowaniem rozwoju małych i średnich spółek, ponieważ bardziej efektywne będzie skoncentrowanie się na spółkach dużych. W konsekwencji (a także z uwagi na czynniki czysto geograficzne), duże międzynarodowe rynki nie będą nigdy miały odpowiednich kompetencji do oceny lokalnych warunków, w jakich funkcjonują małe i średnie spółki.

Natomiast istnienie lokalnej infrastruktury umożliwiającej opracowanie dokumentacji pod emisję rzędu kilku milionów złotych za kilka tysięcy złotych jest możliwe tylko wówczas, gdy od czasu do czasu trafia się duży projekt umożliwiający duży zarobek. Bez takich dużych projektów eksperci z małych rynków wyjadą, przekwalifikują się lub wymrą z głodu. A za takie pieniądze nikt z rynków dużych nie przyjedzie, bo same koszty podróży będą wyższe od honorarium, więc mniejsi przedsiębiorcy pozbawieni zostaną finansowania rynkowego, wbrew intencji projektu URK.

Dlatego oprócz dużych międzynarodowych rynków UE powinny istnieć lokalne rynki krajowe. Jednak w obecnej sytuacji nie mogą się one rozwijać, z uwagi na coraz bardziej wymagające regulacje, dopasowane do specyfiki największych rynków, ale nie do spełnienia przez rynki małe. Pojawia się pytanie, czy można jednocześnie dążyć do osiągnięcia korzyści skali, obniżać koszty finansowania przedsiębiorstw i zachowywać lokalny koloryt rynków. Pozornie wydaje się to sprzeczne, ale jeśli zastanowimy się głębiej, to możemy znaleźć właściwe rozwiązanie, podążając tropem oscypka.

Czym bowiem jest oscypek z unijnego punktu widzenia? Otóż jest produktem regionalnym, który może powstawać w nieco inny sposób, niż jest to przyjęte dla ogólnounijnych produktów mleczarskich.

Podobnie może być z rynkiem kapitałowym – jeśli przygotowujemy dużą emisję, którą teoretycznie mogą być zainteresowani inwestorzy z innych krajów UE, to konieczne powinno być przeprowadzenie tego procesu ze spełnieniem wszystkich unijnych wymogów. Jeśli natomiast mamy do czynienia z emisją wartą kilka milionów złotych, to powinna być możliwość zastosowania regulacji lokalnych, jako „produktu regionalnego". W przeciwnym bowiem wypadku wymogi biurokratyczne uniemożliwią pozyskiwanie finansowania rynkowego dla małych przedsiębiorstw.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przewalczenie koncepcji „produktów regionalnych" nie będzie łatwe, zwłaszcza że polskie pomysły ostatnio nie są w awangardzie idei integracyjnych UE, a dodatkowo pozornie ta koncepcja jest sprzeczna z celami Unii Rynków Kapitałowych. Jeśli jednak bylibyśmy w stanie wykazać, że koncentracja rynków okaże się niekorzystna dla wszystkich krajów i dla wszystkich małych przedsiębiorców, to szansa na sukces byłaby dużo większa. I mam nadzieję, że tak się stanie – w przeciwnym wypadku za kilka lat będziemy narzekać, że znowu jesteśmy ofiarą regulacji, które przygotowali „oni".

Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20
Felietony
Wszystko jest po coś i ma znaczenie
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Felietony
Znieczulica regulacyjna
Felietony
DORA – kluczowe wyzwania w zakresie odporności cyfrowej instytucji finansowych