Strategia metodą tabula rasa

Spojrzenie surowego nauczyciela z zewnątrz pozwoliło na zaproponowanie działań, które okazały się nawet bardziej radykalne od moich wcześniejszych przemyśleń. I to we wszystkich obszarach – poczynając od regulacji, poprzez nadzór, infrastrukturę, pośredników, emitentów i inwestorów. Dają one spójny obraz tego, że możliwe jest – przy wspólnym wysiłku wszystkich wymienionych grup interesariuszy – osiągnięcie przez polski rynek kapitałowy istotnej pozycji w ramach Unii Europejskiej.

Publikacja: 02.08.2018 05:00

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Foto: materiały prasowe

Finalizowane są prace nad nową strategią rozwoju polskiego rynku kapitałowego. Zaprezentowane w ubiegły piątek, podczas posiedzenia Rady Rozwoju Rynku Finansowego, wstępne wyniki dają nadzieję, że możliwe jest opracowanie bardzo ciekawego dokumentu. Nie jestem upoważniony do ujawniania szczegółów prowadzonych działań, zidentyfikowanych problemów, ani tym bardziej propozycji ich rozwiązań, ale chciałbym się podzielić moimi pozytywnymi spostrzeżeniami dotyczącymi organizacji pracy nad tym dokumentem.

Pierwsze spostrzeżenie dotyczy trybu pracy, znacząco odbiegającego od wcześniejszych prac nad strategią. Tym razem zostali zaangażowani zewnętrzni eksperci do przeanalizowania sytuacji. Od razu zaznaczę, że nie jestem zwolennikiem płacenia komuś za to, że przyjdzie, wysłucha nas, a następnie spisze to czcionką wielkości 40 na 300 stronach prezentacji. Tym razem jednak wiele wskazuje, że analiza ta będzie miała głębszy charakter, że nie tylko pozwoli skatalogować najważniejsze problemy, ale także zawierać będzie propozycje rozwiązań. Dodam jeszcze, że na mnie kojąco działała atmosfera prac – że toczyły się według określonego schematu, że na kolejne etapy było dość czasu, że można spokojnie i w wyważony sposób przedstawić wszystkie problemy i propozycje ich rozwiązań.

Drugie spostrzeżenie to olbrzymie znaczenie spojrzenia z zewnątrz. Funkcjonując od lat na polskim rynku kapitałowym, mamy – siłą rzeczy – zniekształconą percepcję. I im lepszym ktoś jest ekspertem od rynku krajowego (czyli im dłużej na nim funkcjonuje), tym głębsze to zniekształcenie. Oczywiście wszyscy wiemy, jak wyglądają inne rynki – jeździmy, oglądamy, rozmawiamy, czytamy, ale jesteśmy na tyle silnie związani emocjonalnie z tym, co współtworzyliśmy, że nie możemy się zdobyć na obiektywne spojrzenie. Nasz rynek jest naszym dzieckiem i wiążą się z tym wszystkie zagrożenia wynikające z relacji rodzicielskiej – nadmierna opiekuńczość, ochrona przed innymi, wyidealizowany obraz, wypieranie zagrożenia, że nasze dziecko może umrzeć przed nami. Dlatego tak ważne było, aby ktoś chłodnym okiem pokazał, jak nasze dziecko wygląda, jakie ma wady i jakie czyhają na nie zagrożenia, jeśli nie pozwolimy mu się usamodzielnić.

Ostatnie wreszcie spostrzeżenie dotyczy tego, że dzięki zaangażowaniu ekspertów zewnętrznych możliwe było zaproponowanie rozwiązań zupełnie oderwanych od realiów polskiego rynku kapitałowego. Na takie podejście tabula rasa nie zdobyłby się nikt z nas, gdyż świadomie i podświadomie ulegamy ograniczeniom, w jakich od lat żyjemy. Konkurencyjny reżim regulacyjny oznacza dla wielu z nas to, żeby nie było gorzej niż w innych krajach. Efektywny nadzór to ukaranie winnych po kilku latach. Sprawność administracji to np. akceptacja prospektu w kilka miesięcy. Sprawność infrastruktury to generalnie brak awarii. Nie odnosimy naszych oczekiwań do tego, jak powinno być, ale do bieżącej sytuacji, która jest daleka od konkurencyjnego rynku kapitałowego.

Uśpieni sukcesami sprzed dekady, napawając się tym, jak nasze dziecko szybko rośnie, jak bardzo się rozwija, jak ładnie wygląda w statystykach, nie mieliśmy dość przenikliwości, aby ten sukces jakoś zmierzyć z rozwojem innych dzieci. Oszukiwaliśmy się pozytywnymi danymi (np. liczba spółek, a nie ich wartość, bo w takiej klasyfikacji dziecko wypadało lepiej), nie przyjmowaliśmy do wiadomości, że dane te wynikają z dobrotliwości członków rodziny (podaż z prywatyzacji i popyt z OFE), a nie z zarabiania pieniędzy na wolnym rynku, nie porównywaliśmy z dziećmi z innych regionów (a giełdy azjatyckie rozwijały się dużo szybciej) i chcieliśmy jak najdłużej utrzymać monopol naszego dziecka (choć dla rozwoju rynku miało to niekoniecznie pozytywne konsekwencje).

Dopiero spojrzenie surowego nauczyciela z zewnątrz pozwoliło na zaproponowanie działań, które okazały się nawet bardziej radykalne od moich wcześniejszych przemyśleń. I to we wszystkich obszarach – poczynając od regulacji, poprzez nadzór, infrastrukturę, pośredników, emitentów i inwestorów. Dają one spójny obraz tego, że możliwe jest – przy wspólnym wysiłku wszystkich wymienionych grup interesariuszy – osiągnięcie przez polski rynek kapitałowy istotnej pozycji w ramach Unii Europejskiej. Co więcej, ten dokument jako pierwszy poważnie podchodzi do kwestii jej realizacji, dając nadzieję, że po raz pierwszy działania związane ze strategią nie zakończą się w momencie jej przyjęcia.

Na koniec muszę dodać, że oczywiście mam świadomość wielu potencjalnych problemów. Nowa strategia może zostać drastycznie zubożona przed jej przyjęciem, może się okazać, że nie zostanie zaimplementowana, a może być nawet tak, że jest ona błędna. Ba, może się okazać, że strategia jest dobra, jest realizowana zgodnie a planem, ale pojedyncze drobne błędy (albo nieprzewidziane działania innych) spowodują, że nie osiągniemy zakładanego sukcesu, że nasze dziecko zamiast zostać mistrzem olimpijskim, utopi się w basenie. Według mnie warto jest jednak podjąć to ryzyko, chociaż zdecydowanie trudniej jest rzucić dziecko na głęboką wodę, niż czekać aż „samo" umrze z głodu.

Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20
Felietony
Wszystko jest po coś i ma znaczenie