Egzekwowanie starych regulacji ważniejsze od tworzenia nowych

Jeśli od winy do kary upływa np. pięć lat, to w tym czasie zmieniły się przepisy, zmieniły się władze spółki i zmienili się akcjonariusze. Wartość prewencyjna takich decyzji jest wręcz ujemna, bo pokazuje, że nawet jeśli mnie złapią i mi udowodnią, to będę miał dość czasu, aby uniknąć konsekwencji.

Publikacja: 19.07.2018 06:00

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Foto: materiały prasowe

Na rynku doszło do poważnego nadużycia. Dużo uczestników rynku straciło sporo pieniędzy – część już o tym wie, część zaś się dopiero dowie, a pośrednio straciliśmy wszyscy wskutek dalszego spadku zaufania przekładającego się na wzrost premii za ryzyko. Jak zwykle w takiej sytuacji regulator i nadzorca wymyślają, jak jeszcze zwiększyć regulacje i nadzór – bez głębszej refleksji, że nadużycia są często konsekwencją nadmiaru regulacji oraz niewłaściwego ich egzekwowania.

Jestem w sytuacji niekomfortowo-komfortowej. Z jednej strony bowiem dysponuję znacznie mniejszą niż nadzorca wiedzą o nadużyciach popełnionych przez poprzednie władze Getbacku, z drugiej jednak mogę na całą tę sytuację spoglądać z boku, chłodnym okiem, bez zaangażowania emocjonalnego i bez poczucia winy. Dlatego myślę, że moje przemyślenia mogą być warte uwagi.

Zacznijmy od (uproszczonej) diagnozy sytuacji – spółka publiczna manipulowała danymi finansowymi poprzez dokonywanie dziwnych operacji w posiadanych portfelach wierzytelności, przez co przekazywała inwestorom fałszywe dane w raportach okresowych. Dodatkowo emitent nie przekazywał informacji o stanie zadłużenia i opublikował fałszywy raport bieżący o rzekomym wsparciu finansowym poważnych instytucji. Jednocześnie wszystkie bezpieczniki, które powinny były zadziałać (rating, rekomendacje, audyt), całkowicie zawiodły.

Wśród tych bezpieczników nie wymieniłem regulacji i nadzoru, gdyż moim zdaniem w tych obszarach nikt nie zawiódł. Zadaniem systemu tworzenia i egzekwowania prawa nie jest to, żeby nikt nikogo nie zabił, ale to, aby w przypadku takiej sytuacji winny poniósł zasłużoną karę. Dlatego nie mam pretensji do KNF, że nie zapobiegła temu nadużyciu, będę miał natomiast pretensje, jeśli wobec winnych nie wyciągnie szybko odpowiednich konsekwencji.

Tymczasem sam nadzorca, zamiast się skoncentrować na tym najważniejszym zadaniu, zaczyna formułować propozycje zmian regulacji (choć jednocześnie dostrzega ryzyko przeregulowania). Medialnie wyglądają one ciekawie, ale – nawet gdyby zostały wdrożone – to i tak z prewencyjnego punktu widzenia będą wielokrotnie mniej efektywne niż przykładne ukaranie winnych. Pozornie wśród tych propozycji są takie, które miałyby zwiększyć efektywność egzekwowania regulacji, a mianowicie powołanie specjalnego zespołu prokuratorów. Ale tylko pozornie, gdyż w praktyce sposobem na podniesienie jakości egzekwowania prawa miało być... pominięcie prokuratorów. Od kilkudziesięciu lat pilnowanie porządku na rynku kapitałowym ewoluuje (nie tylko w Polsce, ale także na całym świecie) w kierunku sankcji administracyjnych, tak aby organ nadzoru, jako agenda państwa wyspecjalizowana w tym obszarze życia gospodarczego, sam mógł nakładać sankcje, bez konieczności angażowania „konwencjonalnego" systemu wymiaru sprawiedliwości w tak skomplikowane sprawy.

Remedium na brak zrozumienia zawiłości rynku kapitałowego przez prokuratorów i sędziów, na kontradyktoryjny charakter prowadzonych spraw, na konieczność wykazania winy ponad wszelką wątpliwość miało być właśnie uproszczenie całego procesu nakładania sankcji i przeprowadzenie go w ramach procedury administracyjnej – przy zaangażowaniu specjalistów w dziedzinie rynku kapitałowego, przy zdecydowanej przewadze oskarżającego nad oskarżonym i przy niższym standardzie dowodzenia winy. Tymczasem zamiast natychmiastowego dochodzenia sprawiedliwości od lat możemy obserwować, iż postępowania administracyjne (które miały być szybkie i profesjonalne) ciągną się latami i dotyczą spraw mało istotnych, choćby z uwagi na ich „archeologiczny" charakter. Jeśli od winy do kary upływa np. pięć lat, to w tym czasie zmieniły się przepisy, zmieniły się władze spółki i zmienili się akcjonariusze. Wartość prewencyjna takich decyzji jest wręcz ujemna, bo pokazuje, że nawet jeśli mnie złapią i mi udowodnią, to będę miał dość czasu, aby uniknąć konsekwencji.

Objętość felietonu nie pozwala mi odnieść się do wszystkich propozycji zmian, więc pozwolę sobie jedynie na uwagę o charakterze ogólnym, nawiązującą to postawionej powyżej tezy, iż przyczyną nadużyć jest często nadmiar, a nie brak regulacji. Przeregulowanie kreuje hazard moralny, bo jeśli przy dokonywaniu inwestycji muszę zaliczyć test odpowiedniości, muszę przejść przez odpowiednie procedury, podpisuję plik umów i oświadczeń o grubości książki telefonicznej, to na pewno tego nie czytam (bo się fizycznie nie da) i jestem przekonany, że wszystko jest w porządku (bo przecież widzę tyle dokumentów i załączników).

Na koniec napiszę coś optymistycznego – wśród propozycji zmian pojawiła się koncepcja przekazywania wpływów z kar nie do budżetu państwa, ale na specjalny fundusz celowy. Byłoby to bardzo korzystne dla inwestorów, gdyż obecnie w przypadku nakładania sankcji mogą mieć oni gorzką satysfakcję, ale sami muszą za nią słono zapłacić, albowiem kary przekazywane są do budżetu państwa, czyli są de facto dodatkowym podatkiem obciążającym rynek kapitałowy i dodatkowym kosztem inwestorów. Dlatego od lat SEG postulowało, aby pieniądze te pozostawały na rynku i miejmy nadzieję, że postulat ten będzie zrealizowany wcześniej, niż nałożone zostaną pierwsze kary pod regulacjami MAR.

Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów
Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek