Musk atakuje, a media odnotowują

Ostatnia dekada maja przyniosła frontalny atak Muska na media, który - niczym prezydent Trump - zarzucał im, że piszą nieprawdę.

Publikacja: 05.06.2018 05:00

Tomasz Świderek publicysta ekonomiczny

Tomasz Świderek publicysta ekonomiczny

Foto: Archiwum

W ciągu trzech tygodni Elon Musk, 46-letni miliarder, który jest współwłaścicielem i prezesem Tesli, producenta najbardziej znanych samochodów elektrycznych na świecie, i Space X, firmy wysyłającej rakiety w kosmos, zadarł najpierw z analitykami, a potem z mediami. Nieczęsto się zdarza, by szef znaczącej giełdowej spółki zdecydował się na takie ruchy.

Atak na analityków nastąpił podczas prezentacji wyników za I kwartał. Oberwało się wtedy analitykowi pracującemu dla Sanford C. Bernstein, który chciał od szefa Tesli usłyszeć, czy i kiedy firma będzie potrzebowała zewnętrznego finansowania. Musk uznał pytanie za nudne i spytał, czy są następni chętni. W innym miejscu tej samej telekonferencji Musk pozwolił sobie na stwierdzenie, że spółka nie jest zainteresowania day traderami, i stwierdził, że powinni sprzedać akcje i ich więcej nie kupować. Równie ostro Musk potraktował pytania dotyczące opóźnień w produkcji tesli Model 3.

Rynek źle przyjął słowa szefa Tesli. Następnego dnia kurs akcji poszedł w dół o prawie 6 proc. Komentując telekonferencję, analityk Barclays Capital uznał wypowiedzi Muska za wręcz dziwaczne i wyraził opinię, że nawet najbardziej optymistycznie nastawionym do spółki inwestorom powinny dać do myślenia.

Pytanie analityka Sanford C. Bernstein nie było bezzasadne. Od wielu tygodni jednym z głównych zmartwień analityków i inwestorów jest właśnie znalezienie na nie odpowiedzi. Wszystko wskazuje, że borykająca się z opóźnieniami w produkcji tesli Model 3 i „paląca" setki milionów dolarów kwartalnie Tesla wcześniej czy później znów będzie musiała poprosić inwestorów o pieniądze, by móc kontynuować działalność i realizować składane przez Muska zapowiedzi wprowadzenia na rynek nowych produktów.

Ani Musk, ani Tesla nie ułatwiają znalezienia dobrej odpowiedzi. Z komunikatu spółki wynika jedynie, że w tym roku nie powinna szukać dodatkowego finansowania. Horyzont kilku miesięcy to stosunkowo niewiele, zwłaszcza gdy poważnie traktuje się ogłoszone przez firmę plany produkcji elektrycznej ciężarówki i nowego e-auta sportowego.

Historia telekonferencji była łakomym kąskiem dla mediów, które obficie cytowały soczyste odpowiedzi miliardera oraz związane z nimi komentarze analityków i ekspertów. Muskowi zapewne się to nie podobało, ale trudno się dziwić zainteresowaniu mocno niestandardowymi odpowiedziami miliardera, który od lat zabiega o to, by media nie traciły z oczu jego, firmy i jej produktów. To zainteresowanie – o ile relacje i komentarze w mediach są dla spółki pozytywne – przekłada się na wzrost cen akcji oraz ułatwia zdobywanie finansowania. Buduje bowiem nastroje inwestorów.

Musk kilka dni po szarży na analityków przyznał, że popełnił błąd. Wydawało się, że ochłonął i wyciągnął wnioski. Ledwie kurz zaczął opadać, pojawiła się kolejna zła informacja. Jedna z tesli, jadąc w trybie półautonomicznym, zderzyła się z wozem strażackim. I Musk znów zareagował bardzo gwałtownie, próbując przekonywać, że media przesadzają, zajmując się akurat tym tematem w sytuacji, gdy co roku na drogach w USA ginie około 40 tys. osób. Ten wypadek tesli jadącej w trybie półautonomicznym nie był pierwszy i niestety zapewne nie był ostatni.

A zainteresowanie mediów jest zupełnie naturalne, bo wśród producentów samochodów i czołowych firm technologicznych trwa uważnie obserwowany wyścig, w którym stawką jest jak największy kawałek tortu rodzącego się rynku samochodów autonomicznych. Tortu, którego wartość w 2030 r. Goldman Sachs ocenia na 285 mld dolarów.

Ostatnia dekada maja przyniosła frontalny atak Muska na media, który – niczym prezydent Trump – zarzucał im, że piszą nieprawdę. Wręcz sugerował, że za nagłaśnianiem negatywnych informacji o Tesli stoją wielcy reklamodawcy i jednocześnie jej konkurenci, czyli koncerny motoryzacyjne produkujące auta z silnikami spalinowymi. Twierdził, że dziennikarze piszą artykuły, kierując się klikalnością, która zamienia się w przychody reklamowe.

Paliwa do następnego ataku na media – prowadzonego jak poprzednie za pomocą wpisów na Twitterze – dostarczył Muskowi jeden z serwisów internetowych zajmujących się energią odnawialną i e-samochodami. Serwis zacytował opinię analityka grupy finansowej Baird, że media ponoszą odpowiedzialność za spadek cen akcji Tesli, bo kumulacja negatywnych artykułów o firmie wpływa na nastroje inwestorów. Analityk z Baird sugerował, że gdy fala negatywnych tekstów opadnie, kurs akcji Tesli wystrzeli.

Trudno jest wyrokować, czy analityk Bairda ma rację i gdy nastanie cisza, kurs ruszy w górę. Na razie wielkie tytuły, takie jak „The Economist", zastanawiają się, co się stanie, gdy kurs spadnie jeszcze bardziej. Czy pojawią się chętni do przejęcia Tesli, a jeśli tak, to kto. Wskazywany jest Fiat Chrysler, który spośród wielkich producentów samochodów ma najmniej zaawansowane projekty elektryczne, a także firmy technologiczne, w tym Apple. „Economist" nie wyklucza, że Musk, by mieć święty spokój, może zdecydować się na ściągnięcie Tesli z rynku.

Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20
Felietony
Wszystko jest po coś i ma znaczenie
Felietony
Znieczulica regulacyjna
Felietony
DORA – kluczowe wyzwania w zakresie odporności cyfrowej instytucji finansowych