- Przez końcówkę stycznia br. i dwie dekady lutego kwestia koronawirusa była istotna głównie dla inwestorów mających ekspozycję na rynki azjatyckie, natomiast wzrost liczby zgonów we Włoszech, był swego rodzaju katalizatorem negatywnych nastrojów na parkietach rynków rozwiniętych. Jednakże, z jednej strony koronawirus jest bezpośrednim argumentem za przeceną, choć póki co trwa szacowanie wpływu na gospodarkę i wyniki spółek, z drugiej strony część uczestników rynku może podnieść kwestię wysokich wycen w USA i ponowne odwrócenie się krzywej rentowności na obligacjach, jako podatny grunt do przeceny. Wydaje mi się, że sukcesy w leczeniu koronawirusa, dane o koniunkturze gospodarczej, jak i wyniki spółek z oceną perspektyw będą fundamentalnym argumentem za weryfikacją wycen – tłumaczy Sobiesław Kozłowski, ekspert Noble Securities.
Szczególnie mocno tracą indeksy w Warszawie. WIG20 w poniedziałek spadł o 4,2 proc., a we wtorek o 2,7 proc. W środę notowania kontynuują spadki i zbliżają się bariery 1900 pkt. Analitycy nie wykluczają jednak wzrostów pod koniec tygodnia.
- Najbliższym istotnym wsparciem jest poziom 1800 pkt, jednak po naruszeniu w tym tygodniu bariery 2000 pkt. to kolejną tak istotną z technicznego punktu widzenia jest dopiero 1500 pkt. My zakładamy, że nie dojdzie do testu nawet 1800 pkt., zaskoczeniem nie będzie dla nas powrót powyżej 2000 pkt. do końca tygodnia. Dowodem przereagowania jest np. wczorajsze zachowanie spółek produkujących gry komputerowe, choć jakaś korekta im się na pewno należała – tłumaczy Kamil Cisowski, dyrektor działu analiz i doradztwa inwestycyjnego DI Xelion.
Czytaj także: Strach przed epidemią wciąż mocno daje o sobie znać na parkietach
Analitycy podkreślają, że amerykańska giełda bagatelizowała epidemię, a indeksy kontynuowały imponujący rajd, wspinając się na nowe szczyty. W końcu jednak musiało dojść do ochłodzenia na nastrojów. - W ostatnich tygodniach wśród inwestorów było czuć samozadowolenia, pomimo wyraźnych oznak, że chińska gospodarka stoi w obliczu dużego uderzenia i że łańcuchy dostaw na całym świecie są zagrożone - powiedział Russ Mold, dyrektor inwestycyjny w biurze maklerskim AJ Bell. - Na początku stycznia rynek nieco się chwiał, ale szybko odbił, co sugeruje, że inwestorzy nie postrzegali koronawirusa jako poważnego zagrożenia dla zysków przedsiębiorstw. Teraz rewidują swoje założenia – dodaje Russ Mold.