Wydaje się jednak, że o ile jakakolwiek zmiana jutro może nastąpić, będzie to raczej w stronę gołębią (utrzymanie dotychczasowej komunikacji), niż jastrzębią, ponieważ ostatnie odczyty z gospodarki USA były mieszane a Fed (pomimo pewnego zaskoczenia inflacją w styczniu i lutym), prawdopodobnie nie będzie chciał zaburzać komunikowanej od grudnia normalizacji polityki. Nie wydaje się też, by oba te odczyty stanowiły na tyle poważne zagrożenie, aby Fed zmuszony został do nieoczekiwanego zaostrzenia tonu (uwaga przenosi się na odczyt PCE).

Nie oznacza to wcale, że Powell potwierdzi czerwiec i da rynkom wyraźny sygnał, że będzie 'grał w grę Wall Street', dostosowując się do pivotowych oczekiwań rynków. Wręcz przeciwnie. Ale czy zaskoczy to rynki? Prawdopodobnie nie. Zatem na fajerwerki na jutrzejszym posiedzeniu się nie zanosi. Przez ostatnie kilka tygodni rynki żyły tematem Banku Japonii, gdzie wzrost cen konsumpcyjnych, wyższe płace i wreszcie pozytywny odczyt PKB miały doprowadzić do fundamentalnej zmiany polityki. Czy tak się stało? Faktem jest, że stopy wzrosły z poziomu -0,1% do 0,1% obecnie. Sama decyzja stanowi przełamanie ekstremalnie luźnej polityki BoJ, ale czy zwiastuje nowy trend? Prezes BoJ, Kazuro Ueda postawił nad tym spory znak zapytania, sygnalizując, że ogólny popyt w gospodarce pozostaje słaby, mimo optymistyczniejszych perspektyw wyjścia z deflacji, w kierunku 2% inflacji.

Mało tego, głównym powodem zmiany były negocjacje płacowe pracowników zrzeszonych w związkach Rengo. Ueda wyraził przekonanie, że sytuacja w mniejszych, japońskich biznesach nie wydaje się jednoznaczna, a wzrost płac jest niepewny. W końcu nie wszyscy pracownicy w Japonii pracują dla firm eksportujących na potężną skalę i korzystających ze słabego jena. Prezes BoJ postawił też w wątpliwość, czy będzie potrzebna fundamentalna polityki kontroli krzywej dochodowości i skupu obligacji państwowych. W ogólnym rozrachunku więc, choć możemy mówić o historycznej chwili w Japonii, rynek uważa, że dzisiejsza decyzja nie daje pewności względem dalszego trendu polityki monetarnej, a że szczyt podwyżek płacowych w Japonii niemal na pewno jest już za nami, w 2024 na zaostrzenie polityki raczej nie ma co liczyć. Zatem mamy kolejne gołębie rozczarowanie podwyżką stóp w Kraju Kwitnącej Wiśni. Mimo 'jastrzębich spekulacji' (kolejny już raz). Efekt? Rośnie presja na jenie, a kurs USDJPY wraca powyżej 150.

Za dolara płacimy znów prawie 4 PL, za EUR 4,317, za funta szterlinga 5,05, a za franka szwajcarskiego 4,487.

Eryk Szmyd Analityk rynków finansowych XTB