Co przyniesie nowa kadencja Donalda Trumpa?

Były prezydent poważnie myśli o nasileniu wojny handlowej z Chinami oraz podwyżkach ceł dla innych krajów. Chce też wesprzeć amerykański sektor energetyczny i przemysł motoryzacyjny poprzez cofnięcie wymogów ekologicznych wprowadzonych w ostatnich latach.

Publikacja: 03.02.2024 09:07

Donald Trump, prezydent USA w latach 2017–2021, szykuje się do powrotu do Białego Domu. Sondaże dają

Donald Trump, prezydent USA w latach 2017–2021, szykuje się do powrotu do Białego Domu. Sondaże dają mu obecnie duże szanse na zwycięstwo. Pokazują też, że sporo Amerykanów ufa mu w kwestiach polityki gospodarczej

Foto: MATTHEW HATCHER/ AFP

Zwycięstwa Donalda Trumpa w niedawnych prawyborach w Iowa i New Hampshire sprawiły, że stał się on już niemal pewnym kandydatem republikanów w tegorocznych wyborach prezydenckich. Wygląda również na to, że ponownie zmierzy się on z Joe Bidenem. Tym razem odwrócą się jednak role. Wtedy Trump był prezydentem mierzącym się z serią kryzysów: z pandemią, recesją i zamieszkami rasowymi. Teraz z wieloma kryzysami mierzy się Biden i będzie za nie rozliczany przez Trumpa. Sondaże z ostatnich tygodni dają po kilka punktów procentowych przewagi byłemu prezydentowi nad obecnym. Wygląda więc na to, że Trump ma duże szanse na zwycięstwo. Perspektywa jego powrotu do Białego Domu niepokoi już zarówno część sojuszników, jak i przeciwników Ameryki. Można się więc spodziewać, że w nadchodzących miesiącach powstanie wiele raportów pokazujących, że wygrana Trumpa doprowadzi do recesji, załamania handlu i wielu innych problemów. Wszak tego typu projekcje powstawały też przed wyborami w 2016 r. Większość z nich okazała się wówczas częściowo chybiona. Czy tak będzie również i tym razem? Czy rzeczywiście powinniśmy się obawiać pomysłów Trumpa na politykę gospodarczą czy też traktować wszelkie czarne prognozy jako dezinformację wyborczą?

Zwiększanie napięcia

Jak na razie wygląda na to, że ewentualna druga kadencja Trumpa będzie czasem silnego podsycenia wojen handlowych. Jednym z głównych postulatów byłego prezydenta jest wprowadzenie wynoszącego 10 proc. cła na znaczną większość towarów importowanych do USA. Szczegóły tej propozycji nie zostały jeszcze przedstawione. Nie wiadomo więc, czy z nowego cła będą wyłączone na przykład Kanada i Meksyk, które zdołały wcześniej renegocjować z administracją Trumpa warunki porozumienia o wolnym handlu. Można się jednak spodziewać, że groźba wprowadzenia 10-proc. ceł będzie wykorzystywana przez Waszyngton jako środek nacisku w negocjacjach z wieloma państwami. Można wszak w ten sposób zmusić Unię Europejską do ustępstw handlowych czy Niemcy do zwiększenia wydatków na obronność.

– Wiem z osobistych rozmów z Trumpem, że głęboko wierzy w to, że używanie ceł jako narzędzi pozwala na negocjowanie z pozycji siły. Jest tak, gdyż wciąż mamy największy rynek na świecie – stwierdził Newt Gingrich, były republikański przewodniczący Izby Reprezentantów.

Jest też jednak spore ryzyko, że zamiast negocjacji dojdzie do serii wzajemnych, odwetowych podwyżek ceł.

– Tego typu polityka handlowa wstrząsa każdą klasą aktywów, czy to będą akcje, waluty czy obligacji – ostrzega Michael Every, strateg Rabobanku.

Czytaj więcej

Trumpowskie spółki "memiczne" mocno zyskały

Pewne jest, że Trump poważnie myśli o zaostrzeniu wojny handlowej z Chinami. Cła nałożone przez niego w latach 2018–2019 na produkty chińskie nie zostały zniesione przez administrację Bidena. Ich wpływ na gospodarkę amerykańską był ograniczony, ale przyczyniły się za to do spowolnienia ekonomicznego w Chinach. Trump chciałby więc uderzyć mocniej w strategicznego przeciwnika. „Washington Post” donosił, że były prezydent rozmawiał ze swoimi współpracownikami o możliwości nałożenia płaskiego cła na towary z Chin wynoszącego aż 60 proc. Obecnie są one obłożone cłem wynoszącym średnio 12 proc. Dla części dóbr wynosi ono 25 proc., dla części 32,5 proc., ale dla większości 2–3 proc.

– To szaleństwo. Jeśli administracja Trumpa nałoży dużo wyższe cła na produkty z Chin, spółki amerykańskie stracą większość udziału w rynku chińskim oraz w wielu państwach trzecich – ocenia Adam Posen, szef Instytutu Petersona ds. Gospodarki Międzynarodowej.

Czytaj więcej

Rok wyborów w USA – ani najlepszy, ani najsłabszy w całym cyklu prezydenckim

W kampanii Trumpa przypomina się jednak, że średnie cła w Unii Europejskiej są już o 50 proc. wyższe niż w USA, a w Chinach większe aż o 341 proc. Były prezydent chce więc, by Kongres przyjął ustawę zobowiązującą USA do tego, by w relacjach dwustronnych z poszczególnymi państwami podnosić cła do takich samych poziomów, jakie one mają na poszczególne amerykańskie towary (w przypadkach gdy cła na produkty z USA zostaną uznane za „nieuczciwie wysokie”). – Inne kraje będą miały do wyboru: albo zmniejszyć cła u siebie, albo płacić nam setki miliardów dolarów, na czym USA zarobią fortunę – zapowiedział Trump.

Koniec zielonego ładu?

O ile plany nowych wojen handlowych mogą przynieść nową falę chaosu w gospodarce globalnej, o tyle inne propozycje ekonomiczne Trumpa mogą ten szok złagodzić. Były prezydent zamierza m.in. mocno postawić na niezależność energetyczną USA, czyli znieść wprowadzone przez administrację Bidena regulacje, które uderzały w sektor naftowy.

– Jako prezydent wyznaczę narodowy cel, jakim będzie zapewnienie, że Ameryka będzie numerem jeden wśród państw przemysłowych pod względem niskich kosztów energii. Możemy pod tym względem nie tylko doścignąć Chiny, ale też mieć tańszą energię niż one – zapowiedział Trump.

Czytaj więcej

Biden jak dotąd przegrywa z Trumpem w wyścigu indeksów

Zamierza on mocno wspierać nie tylko sektor naftowo-gazowy, ale też energetykę jądrową i wodną. Mają im służyć hojne ulgi podatkowe, cięcia regulacji oraz ograniczanie składania pozwów przez aktywistów ekologicznych. USA mają też wycofać się z paryskiego porozumienia klimatycznego. Amerykańscy producenci samochodów będą mogli natomiast skorzystać na cofnięciu wyśrubowanych norm emisyjnych wprowadzonych przez ekipę Bidena.

Wiodący kandydat republikanów zamierza za to ostro wziąć się za branżę farmaceutyczną. Ma być ustawowo zmuszona, by dostarczać do amerykańskiego systemu ochrony zdrowia leki po „najlepszych cenach, po jakich sprzedają je do innych krajów”. Powód do niepokoju mogą mieć również niektórzy giganci z branży IT, tacy jak Meta Platforms czy Alphabet. Trump zapowiada bowiem dochodzenia w sprawie politycznego cenzurowania przez nie treści. Raczej nie odpuści tej sprawy, gdyż wiele z tych firm pozbawiało go kont w swoich mediach społecznościowych w styczniu 2021 r.

Czytaj więcej

Trump okazał się dużo silniejszy, niż wieszczyło wiele osób

Trump stosunkowo niewiele wypowiada się w kampanii wyborczej na temat podatków, ale wygląda na to, że chce doprowadzić do przedłużenia obowiązywania cięć danin, które wdrożył w trakcie swoich rządów. Zapowiada również walkę z marnotrawstwem pieniędzy rządowych za pomocą narzędzia konstytucyjnego znanego jako „impoundment” (co da się przetłumaczyć jako „zatrzymanie”). Obiecuje, że już pierwszego dnia rządów zmusi agencje federalne do wskazania obszarów, w których mogą one dokonać dużych oszczędności. Do skutecznego wpływania na wysokość wydatków rządowych będzie konieczne jednak obejście bądź zniesienie ustawy z 1974 r. ograniczającej prezydentowi wpływ na proces budżetowy. Choć nie ulega wątpliwości, że kondycja fiskalna USA i jakość procesu budżetowego mocno się pogorszyły od wprowadzenia tamtej ustawy, to jest jednak mało prawdopodobne, że Kongres da sobie wydrzeć takie uprawnienia. Do starcia może dojść, nawet jeśli obie izby Kongresu będą kontrolowane przez republikanów.

Choć wiele publikacji medialnych gra już na emocjach swoich odbiorców, robiąc z Trumpa przyszłego dyktatora, to nie zapominajmy, że prezydent USA nie jest wszechwładnym satrapą. Musi się liczyć z Kongresem, który ma władzę nad finansami państwa. Bez Kongresu nie da się zbudować nawet kawałka muru na granicy z Meksykiem.

Jak ekipa Trumpa zarządzała gospodarką przez cztery lata rządów?

Rządy Donalda Trumpa można z grubsza podzielić na dwa okresy. W pierwszym z nich, od stycznia 2017 r. do marca 2020 r., gospodarka USA rozwijała się w solidnym tempie, stopa bezrobocia spadała, inflacja była niska, krajowe wydobycie ropy rosło, a na giełdach trwała hossa. Drugi okres, od marca 2020 r., to czas pandemii oraz towarzyszącego jej chaosu gospodarczego i społecznego. O ile w 2017 r. amerykański PKB wzrósł o 2,5 proc., w 2018 r. o 3 proc., a w 2019 r. znów o 2,5 proc., o tyle w pandemicznym 2020 r. spadł o 2,2 proc.
Gdy Trump obejmował władzę, stopa bezrobocia w USA wynosiła 4,7 proc. W lutym 2020 r. sięgała już tylko 3,5 proc. i była najniższa od 1969 r. W kwietniu 2020 r. wzrosła w wyniku lockdownów covidowych do 14,8 proc. Później jednak dosyć szybko spadała i w styczniu 2021 r. zeszła do 6,4 proc. Ten kilkumiesięczny skok bezrobocia nie spowodował jednak masowej pauperyzacji Amerykanów ani załamania konsumpcji. Dostawali oni od rządu czeki stymulacyjne, a bezrobotni otrzymywali zasiłki, które były często wyższe od płac, na które mogli liczyć na niższych stanowiskach w niektórych sektorach gospodarki. Te działania stymulacyjne przyczyniły się do późniejszego skoku inflacji. Za rządów Trumpa nie była ona jednak wysoka. W szczycie z lipca 2018 sięgnęła 2,9 proc., a w dołku z maja 2020 r. wynosiła zaledwie 0,1 proc.
Na rządy Trumpa raczej nie mogli narzekać inwestorzy giełdowi. Indeks S&P 500 zyskał w ich trakcie 63 proc. Szybko podniósł się po pandemicznym krachu z marca 2020 r. i wrócił do bicia rekordów. W ostatnich miesiącach rządów Trumpa znów wszedł w hossę, co tłumaczono m.in. nadziejami związanymi z wynalezieniem szczepionek na Covid-19. O ile reakcje ekipy Trumpa na pandemię wciąż wywołują duże kontrowersje (jedni uważają je za lekceważące zagrożenie, inni postrzegają je jako zbyt ostre), o tyle były prezydent często przypomina, że jego administracja mocno zaangażowała się we wsparcie dla szybkich prac nad szczepionkami. HK

Parkiet PLUS
Czy chińska nadwyżka jest groźna dla świata?
Parkiet PLUS
Usługa zarządzania aktywami klientów to nie kiosk z pietruszką
Parkiet PLUS
„Sell in May and go away” – ile w tym prawdy?
Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Parkiet PLUS
Wynikowi prymusi sezonu raportów
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale