W nowym roku WIG może zbliżyć się do 90 tys. pkt

– Wyceny polskich akcji w ciągu ostatniego kwartału zauważalnie wzrosły, ale nadal pozostały bardzo atrakcyjne względem zagranicznych rynków – uważa Bartłomiej Zalewski, dyrektor ds. inwestycyjnych BM Alior Banku.

Publikacja: 28.12.2023 21:00

Bartłomiej Zalewski, dyrektor ds. inwestycyjnych BM Alior Banku

Bartłomiej Zalewski, dyrektor ds. inwestycyjnych BM Alior Banku

Foto: fot. mat. prasowe

Po wyborach hossa na warszawskiej giełdzie nabrała tempa dzięki zmianie nastawienia inwestorów zagranicznych do naszego rynku, którzy wcześniej omijali go szerokim łukiem. Czy można oczekiwać, że ten napływający kapitał zagraniczny zostanie u nas na dłużej?

W 2023 roku sytuacja na krajowym rynku akcji zmieniła się na korzyść inwestorów. Jeszcze do niedawna polskie akcje, mimo bardzo atrakcyjnych wycen, były dla nich inwestycją podwyższonego ryzyka, co skutecznie zniechęcało zagranicę do lokowania większego kapitału u nas. Wśród głównych przyczyn takiej sytuacji była przede wszystkim bliskość wojny w Ukrainie, co stawiało nas w roli kraju przyfrontowego. Do tego dochodziła także duża niepewność związana z upolitycznieniem decyzji w spółkach z największym udziałem Skarbu Państwa, co było nie do zaakceptowania dla inwestorów i powodowało, że zagraniczni zarządzający woleli stać z boku. Wygrane przez opozycję wybory, które przyniosły zmianę władzy, okazały się punktem zwrotnym dla postrzegania polskich akcji. Ryzyko wyborcze, które zniknęło, a co za tym idzie, bardziej proeuropejskie podejście nowej władzy do gospodarki, uruchomiło większy strumień napływu na rynek zarówno kapitału zagranicznego, jak i krajowego. Równocześnie wszyscy zdążyli się oswoić z wojną za naszą wschodnią granicą, która już nie wzbudza takich emocji jak na początku.

Powrót inwestorów zewnętrznych trzeba też połączyć z poprawiającą się płynnością naszego rynku, która w ostatnich latach pozostawiała wiele do życzenia. Wycofali się oni z Polski wraz z ograniczeniem roli OFE. Przy mniejszej płynności staliśmy się dla inwestorów z zagranicy mało inwestycyjnym rynkiem. Sytuacja uległa poprawie, dopiero gdy pojawiły się środki z PPK. Aktywa w nich zgromadzone przekroczyły już 20 mld zł przy stałych napływach na poziomie ok. 450 mln zł miesięcznie, z czego ok. 250 mln zł trafia na rynek akcji. W ostatnim czasie pojawiły się również napływy z krajowych funduszy inwestycyjnych. Można więc założyć, że struktura rynku zaczyna się zmieniać na plus. Z punktu widzenia inwestora zagranicznego warunki do inwestowania w Polsce uległy poprawie.

Przez ostatnie lata polskie akcje były notowane z dużym dyskontem względem zagranicznych rynków akcji. Czy po tych solidnych zwyżkach w 2023 r. wyceny polskich akcji nadal są atrakcyjne?

Polska nadal jest bardzo atrakcyjnie wyceniana nie tylko na tle rynków wschodzących, ale także w skali reszty świata. Wyceny w ciągu ostatniego kwartału zauważalnie wzrosły, ale nadal jest wyraźne dyskonto w wycenach względem zagranicznych rynków. Dobrze to obrazuje różnica pomiędzy wskaźnikiem ceny do zysku indeksu MSCI Poland, który wynosi ok. 8,8, a rynkami wschodzącymi, gdzie wskaźniki wyceny są rzędu ok. 14. W przypadku globalnych indeksów obejmujących także rynki rozwinięte różnica jest jeszcze bardziej znacząca (MSCI ACWI P/E ok. 19). To oznacza, że z punktu widzenia zagranicy jesteśmy tani, co może przyciągać kapitał. Mamy więc jeszcze trochę dystansu do nadrobienia względem pozostałych rynków. Co istotne, wyceny na polskiej giełdzie cały czas pozostają poniżej historycznych średnich z ostatnich 10–15 lat, co wskazuje nadal na duży potencjał naszego parkietu.

Za nami bardzo udany rok na warszawskiej giełdzie. Czy krajowy rynek ma potencjał do kontynuacji hossy w 2024 r.?

Kończący się rok wypada imponująco, jeśli chodzi o stopy zwrotu głównych indeksów warszawskiej giełdy. Na fali rynkowego optymizmu wspartego zmianą nastawienia inwestorów do naszego rynku i pozytywnymi nastrojami na zagranicznych giełdach można zakładać, że w I połowie przyszłego roku wzrosty będą kontynuowane, ale już około połowy roku należy się spodziewać, że rynek powie „sprawdzam”, gdy oczekiwania inwestorów będą musiały się zderzyć z twardymi danymi dotyczącymi gospodarki i realizacją przedwyborczych obietnic. Jeśli konfrontacja oczekiwań, które w ostatnich miesiącach pchały indeksy w górę, z rzeczywistością wypadnie pozytywnie, można oczekiwać, że kapitał, który do nas napłynął, zostanie na dłużej i czeka nas spokojniejsza druga połowa roku. W przypadku rozczarowania np. tempem odbicia w gospodarce lub nowym rządem można się spodziewać realizacji zysków, co może przerodzić się w głębszą korektę na naszym rynku.

WIG w ostatnim czasie poprawiał rekordy. Jaki docelowy poziom może osiągnąć indeks w 2024 r.?

Zakładam, że przewidywane wzrosty w 2024 r. nie będą już tak dynamiczne, jak w początkowej fazie hossy. Spodziewam się, że szeroki rynek ma jeszcze przestrzeń do ok. 15 proc. wzrostu. To oznacza, że główny indeks giełdowy WIG może zbliżyć się do poziomu 90 tys. pkt.

Z cyklicznego punktu widzenia fale wzrostowe WIG-u trwały historycznie średnio ok. 30 miesięcy, ale już ostatnie, pocovidowe odbicie zajęło rynkowi ok. 19 miesięcy. Z uwagi na szybszy przepływ informacji i bardziej efektywny rynek bardziej prawdopodobny wydaje się ten drugi scenariusz, co oznacza, że przed nami jeszcze co najmniej pół roku hossy. Z drugiej strony nie widać jeszcze tzw. ulicy, co byłoby wyraźnym sygnałem, że rynek jest już w najbardziej zaawansowanej fazie wzrostu.

Atrakcyjne stopy zwrotu z naszego rynku mogą podziałać na wyobraźnię drobnych inwestorów i zachęcić szersze grono, by wskoczyć do tego pociągu o nazwie hossa. Patrząc na napływy do funduszy akcji za ostatnie dwa miesiące, widać, że coś już zresztą zaczyna się dziać, jeśli chodzi o inwestorów indywidualnych. Co prawda saldo za ostatnie 12 miesięcy jest jeszcze ujemne, ale dodatnie stopy zwrotu w tym okresie mogą w nowym roku przyciągnąć inwestorów z większym kapitałem.

Na fali powyborczego optymizmu motorem zwyżek na GPW były największe spółki, podczas gdy mniejsze zostały w tyle. Czy w 2024 r. hossa może rozlać się na mniejsze spółki?

Największe polskie spółki zyskały w pierwszej kolejności z powodu premii za płynność. Po dynamicznych wzrostach liczę, że niedługo hossa przejdzie w bardziej dojrzałą fazę, w której tempo zwyżek nie będzie już tak duże. W miarę zaawansowania hossy można się spodziewać, że kapitał zacznie szerszym strumieniem płynąć do mniejszych spółek. W segmencie małych i średnich przedsiębiorstw nie brakuje atrakcyjnie wycenianych firm, a perspektywa ożywienia popytu w wyniku wzrostu aktywności krajowych instytucji i napływu drobnych inwestorów sprawia, że w 2024 r. akcje małych i średnich spółek w szerszym gronie powinny dołączyć do hossy. Warto pamiętać, że w przypadku mniejszych spółek historycznie stopy zwrotu w trakcie hossy były wyższe niż tych największych.

Nie skreślałbym też całkowicie dużych spółek. Jak popatrzymy na średnie wyceny spółek z WIG20 z różnych biur maklerskich, widać, że indeks największych firm ma jeszcze ok. 10–20 proc. miejsca do wzrostu, co przekłada się na poziom 2500–2700 pkt.

Oczekiwania ekonomistów wskazują, że 2024 r. przyniesie poprawę koniunktury w krajowej gospodarce. Czy w takim otoczeniu można oczekiwać poprawy wyników spółek?

Ożywienie gospodarcze, którego się spodziewamy w Polsce, będzie napędzane przez konsumpcję prywatną i silny rynek pracy, wspierane napływem środków z Unii Europejskiej. W tym otoczeniu jest szansa na poprawę zysków spółek. Większa niepewność dotyczy wyników eksporterów, mocno uzależnionych od koniunktury w Europie Zachodniej. Negatywne sygnały napływające z niemieckiej gospodarki wskazują, że w 2024 r. może wejść w recesję, co zapewne odbiłoby się na rodzimych firmach.

Z czynników wspierających wyniki przedsiębiorstw warto wspomnieć o inflacji. Większość z nich musi się liczyć z dalszym wzrostem kosztów płac, ale w wielu przypadkach dalej będą mogły sobie pozwolić na ich rekompensatę poprzez podwyżki cen. Tym samym powinny obronić lub nawet poprawić swoje marże.

Które branże wyglądają w tej chwili najatrakcyjniej i mogą być dobrym pomysłem inwestycyjnym na najbliższe 12 miesięcy?

Mimo dwucyfrowych zwyżek indeksu WIG-banki w tym roku nadal dostrzegam potencjał akcji banków. Bez nich zresztą trudno byłoby sobie wyobrazić hossę na naszym rynku. W warunkach wysokich stóp procentowych, które moim zdaniem nie będą szybko obniżane z uwagi na zmianę podejścia RPP w kwestii walki z inflacją, będą miały korzystne warunki do dalszej poprawy wyników. Wsparciem będzie także odbijająca się gospodarka.

W obliczu podwyżek płacy minimalnej i zwiększenia świadczenia 500+ do 800+ pozytywnie powinny być postrzegane spółki nastawione na konsumenta, którym sprzyjają okresy podwyższonej inflacji.

Do łask mogą wrócić spółki surowcowe z uwagi na możliwe odbicie cen surowców na świecie. Nie skorzystały one jeszcze z tegorocznej hossy, a ich wyceny pozostają na bardzo atrakcyjnych poziomach z uwagi na tegoroczne spadki cen surowców. W przyszłym roku sytuacja może się odwrócić na ich korzyść.

Inwestorzy mogą także przychylniej patrzeć na spółki energetyczne, gdzie wyceny jeszcze do niedawna były pod silnym wpływem ryzyka regulacyjnego i politycznego. Uwolnienie ich od wpływu polityki, szybkie wydzielenie aktywów węglowych i skupienie się ich zarządów na celach czysto biznesowych może uwolnić ich potencjał. Dodatkowo pozytywny wpływ na ich wyniki będą miały podwyżki cen energii.

W dalszym ciągu dobrze wygląda sytuacja deweloperów, którzy są beneficjentami niesłabnącego popytu na nowe mieszkania, robiącego miejsce na kolejne podwyżki cen w 2024 r. Równocześnie ustabilizowały się koszty budowy. W takim otoczeniu mogą oni dalej poprawiać marże.

Niedowartościowane wydają się spółki przemysłowe. W ich przypadku warto się jednak wstrzymać do czasu, aż pojawią się czytelne sygnały świadczące o poprawie koniunktury w europejskich gospodarkach.

Nastrojów na krajowym rynku nie sposób rozpatrywać w oderwaniu od tego, co się dzieje na rynkach globalnych. Amerykański rynek akcji jest blisko kolejnych rekordów wszech czasów, za czym stoją oczekiwania związane z rozpoczęciem obniżek stóp procentowych w 2024 r. Czego można się spodziewać po globalnych rynkach akcji w przyszłym roku?

Rynek oczekuje obniżek stóp procentowych, które będą napędzać wzrosty na giełdach. Ostatnie posiedzenie amerykańskiego banku centralnego dało jasny sygnał, że skończyło się zacieśnianie polityki monetarnej i czas na pierwszą obniżkę w przyszłym roku. Zwykle w przeszłości ten moment pokrywał się z recesją, więc trudno było o optymizm na rynku akcji. Tym razem może być inaczej.

Bardzo prawdopodobny jest scenariusz, że spadek stóp nastąpi, gdy inflacja będzie już pod kontrolą, a gospodarka amerykańska uniknie recesji. To może uruchomić dodatkową falę przepływu kapitału z funduszy pieniężnych na rynek akcji. Do tego wszystkiego warto mieć na uwadze, że rok 2024 jest rokiem wyborczym w USA, który z reguły układał się korzystnie dla posiadaczy akcji. Splot tych wszystkich czynników będzie tworzył solidną podstawę pod dalsze wzrosty na amerykańskiej giełdzie.

Inwestycje
Dorota Sierakowska, DM BOŚ: Złoto z perspektywą na kolejne rekordy
Inwestycje
Kacper Nosarzewski, 4CF: W poszukiwaniu czarnych łabędzi
Inwestycje
Amerykańskie akcje większy zysk przynoszą w okresie od listopada do kwietnia
Inwestycje
Czy warto pozbywać się akcji w maju?
Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego