Michał Krajczewski, BM BNP Paribas Polska: Odbicie tak, później udeptywanie dna

Uwzględniając otoczenie makroekonomiczne, trzeba się przygotować, że inwestowanie w ryzykowne aktywa, jak akcje, będzie nadal trudne – mówi Michał Krajczewski, kierownik w BM BNP Paribas Polska.

Publikacja: 31.05.2022 17:55

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Michał Krajczewski, kierownik zespołu doradztwa i

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Michał Krajczewski, kierownik zespołu doradztwa inwestycyjnego w BM BNP Paribas.

Foto: parkiet.com

Pięć miesięcy tego roku na rynkach akcji było trudne. Pytanie, co dalej? Jest szansa, że kolejne miesiące będą dla inwestorów jednak nieco lepsze?

Generalnie uważamy, że otoczenie rynkowe jest i nadal będzie trudne. W kontekście makroekonomicznym widzimy, że gospodarka światowa spowalnia. Polska gospodarka jest w dobrym stanie, jednak trendy są podobne jak za granicą. Mam tutaj na myśli wysoką inflację i rosnące stopy procentowe, które ograniczają konsumpcję. Mamy też dużą niepewność, jeżeli chodzi o inwestycje przedsiębiorców. To będzie ciążyć już w II półroczu. Na przełomie lat spodziewamy się więc silnego spowolnienia, jeśli chodzi o tempo wzrostu PKB. W takim otoczeniu inwestycje w obszarze ryzykownych aktywów w najbliższych miesiącach będą trudniejsze. Trzeba się przygotować na podwyższoną zmienność.

Ktoś może jednak powiedzieć, że temat inflacji, podwyżek stóp procentowych i spowolnienia gospodarczego jest wałkowany już od dłuższego czasu. Może to już jest w cenach? WIG20 od początku roku spadł przecież o około 20 proc.

W pewnym stopniu na pewno jest to już wycenione. Zakładamy zresztą teraz, że możliwa jest korekta wzrostowa, szczególnie biorąc pod uwagę tempo i skalę spadków. Mając na uwadze wskaźniki analizy technicznej, widzimy, że wyprzedanie rynku jest największe od marca 2020 r. Dodając do tego negatywne nastawienie inwestorów indywidualnych czy też instytucjonalnych, które widać w różnego rodzaju ankietach, co jest kontrariańskim wskaźnikiem, odbicie jest tym bardziej możliwe. Oczywiście ciężko powiedzieć, ile potrwa. Uwzględniając otoczenie, o którym wspomniałem, prawdopodobieństwo hossy jest jednak ograniczone. W kolejnych miesiącach możemy nadal udeptywać dno.

W tym dłuższym terminie ograniczacie więc apetyty na akcje? Liczyć się będzie znów przede wszystkim odpowiednia selekcja?

Jeśli chodzi o całościowe podejście, to faktycznie mamy umiarkowanie negatywne nastawienie do polskich akcji. Patrząc przez pryzmat zdywersyfikowanego portfela, udział akcji jest jednak nieduży, chociaż nie rezygnujemy z nich całkowicie. Są akcje i sektory, które dobrze sobie radzą w tym otoczeniu. Selekcja więc nadal jest kluczem.

Czyli na co teraz stawiać w ramach tej selekcji?

Patrząc globalnie, cały czas mówimy o mieszance spółek defensywnych i późnocyklicznych. W ramach tej pierwszej kategorii mam na myśli sektor ochrony zdrowia. W przypadku drugiej kategorii mowa jest przede wszystkim o spółkach energetycznych i surowcowych. W miarę możliwości takie tematy interesują nas także w kontekście rynku polskiego.

Wspomniał pan o globalnym rynku. W aktualizacji waszych tematów inwestycyjnych na ten rok stawiacie bardziej na rynki rozwinięte niż rozwijające się. Znów więc grupa emerging markets będzie zostawać w tyle?

Tutaj też trzeba zwrócić uwagę, że postrzeganie rynków rozwijających się jest niejednorodne. Największy udział w indeksie EM mają Chiny i tam do niedawna nastawienie inwestorów do rynku było negatywne, co zresztą było słuszne, bo mieliśmy słabe wyniki gospodarcze, presję regulacyjną czy też lockdowny. Ciężko powiedzieć, kiedy ta sytuacja się odwróci. Z drugiej strony rynek może mieć coraz większe nadzieje, że chińska gospodarka odbije w II połowie roku chociażby pod wpływem zapowiadanych kolejnych pakietów stymulacyjnych. Jeśli chodzi natomiast o szersze spojrzenie na emerging markets, to warto zwrócić uwagę, że nasz obszar Europy był negatywnie postrzegany, głównie przez wojnę. Też pojawiły się czynniki regulacyjne czy też polityczne, które podbiły ryzyko. Widzimy, co się dzieje chociażby na Węgrzech czy też w Turcji. Inwestorzy mogą się bać, że różne dziwne pomysły mogą pojawić się również w Polsce. Widać to zresztą po notowaniach sektora bankowego, który zapewne będzie musiał się zmierzyć z kwestiami wsparcia kredytobiorców, o których mówi rząd. Pewnie za jakiś czas przyjdzie lepszy czas dla naszego rynku i będziemy nadrabiać zaległości w stosunku do innych rynków, ale uważamy, że na to jeszcze trzeba będzie trochę poczekać.

Inwestowanie to nie tylko akcje, ale też i obligacje. Zaczynają się pojawiać głosy, że obecna sytuacja, czyli wysokie rentowności papierów, może być okazją inwestycyjną. Zgadzacie się z takim podejściem?

Od roku patrzymy głównie na obligacje o krótkim terminie i pozytywnie oceniamy głównie papiery zmiennokuponowe. Oczywiście im wyżej zajdą rentowności, tym papiery stałokuponowe będą coraz atrakcyjniejsze, przy czym cały czas mówimy tutaj o łapaniu dołka. W lutym też myśleliśmy, że jesteśmy blisko szczytu rentowności, a nowe wydarzenia pokazały, że strategia łapania dołków może być niebezpieczna. Zdajemy sobie sprawę, że rentowności są coraz bardziej atrakcyjne i jeśli ktoś ma dłuższy horyzont inwestycyjny, to ich zakup jest coraz ciekawszym pomysłem. W krótkim terminie wolimy jednak poczekać. Spodziewamy się bowiem, że w Polsce stopy procentowe dojdą nawet do 8 proc. To daje przestrzeń do dalszego wzrostu rentowności obligacji skarbowych.

Inwestycje
Dorota Sierakowska, DM BOŚ: Złoto z perspektywą na kolejne rekordy
Inwestycje
Kacper Nosarzewski, 4CF: W poszukiwaniu czarnych łabędzi
Inwestycje
Amerykańskie akcje większy zysk przynoszą w okresie od listopada do kwietnia
Inwestycje
Czy warto pozbywać się akcji w maju?
Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego