Wysoki zysk na własne ryzyko

Produkty inwestycyjne, szeroko reklamowane przez firmy, które nie są bankami, wyglądają kusząco. W praktyce oszczędności powierzamy im na własne ryzyko

Aktualizacja: 19.02.2017 01:36 Publikacja: 20.07.2012 13:00

Wysoki zysk na własne ryzyko

Foto: Bloomberg

Od kilku lat na polskim rynku działają spółki, które oferują produkty inwestycyjne mające przynieść rocznie nawet kilkanaście procent zysku. Podmioty te nie mają licencji Komisji Nadzoru Finansowego. Dlatego nie sprawuje ona nad nimi kontroli, a powierzone środki nie są objęte gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

Nie ma gwarancji

Osoba, która zdecyduje się skorzystać z lokat (lub tzw. kontraktów lokacyjnych) oferowanych przez inne firmy niż bank, robi to na własne ryzyko. KNF informuje o niebezpieczeństwie inwestycji, wpisując te podmioty na listę ostrzeżeń. Obecnie jest na niej 16 firm, które nie mają pozwolenia na wykonywanie czynności bankowych.

Podejrzenia finansistów wzbudzają oferowane wysokie zyski, nawet ponad 16 proc.

– i to bez ryzyka. A w taki właśnie sposób spółki reklamują swoją ofertę. Trzeba zwrócić uwagę, że oprocentowanie najlepszych lokat bankowych wynosi teraz nieco ponad 6 proc. Zyski z najlepszych funduszy obligacji to ok. 6–8 proc. I to wszystko w skali roku. Więcej pozwolą zarobić tylko inwestycje w akcje czy surowce. Ale w ich przypadku inwestor musi liczyć się z możliwością straty części kapitału, ponieważ nie można zagwarantować wysokich zysków bez ryzyka.

Dlatego analitycy mówią wprost – gwarantowane kilkunastoprocentowe zyski osiągane rok w rok są niemożliwe do wypracowania i to bez względu na to, w jakie aktywa zostaną zainwestowane.

Pod okiem prokuratury

Zgodnie z prawem tylko banki mogą przyjmować depozyty i udzielać pożyczek. Dlatego KNF, oprócz wpisania na listę ostrzeżeń danej firmy, wysyła również zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które polega na prowadzeniu działalności bankowej bez licencji.

Biegli sądowi badają obecnie m.in. gdańską firmę Amber Gold, która oferuje kilkunastoprocentowe zyski na lokatach w złoto.

Amber Gold powstał w 2009 roku. Sami przedstawiciele spółki chwalą się, że zaufało im już ponad 50 tys. klientów. Przyciągają ich obiecywane zyski. Klient Amber Gold, który otworzyłby trzymiesięczną Lokatę w Złoto Plus na początku marca, zarobiłby gwarantowane 11,2 proc. w skali roku, a więc ponad 3,5 proc. w ciągu trzech miesięcy. W jaki sposób zarabia Amber Gold?

Niepewne wypłaty

Spółka po publikacjach w mediach pochwaliła się swoimi wynikami finansowymi w postaci „skróconego bilansu". W pierwszym roku działalności przychody wynosiły niespełna 1,5 mln zł, rok później urosły do blisko 80 mln zł, a w 2011 r. spółka miała już prawie 200 mln zł przychodów. Zysk netto firmy urósł do ponad 53 mln zł w ubiegłym roku z 42,3 mln zł w 2010 r. Nie wiadomo jednak, skąd pochodzą zyski.

Ostatnio pojawiły się sygnały od klientów Amber Gold, że firma spóźnia się z wypłacaniem środków z lokat, które wygasły. Spółka tłumaczy się tym, że zmieniła konto bankowe i opóźnienia wynikają z powodów technicznych. W takim przypadku klienci są bezradni, ponieważ nie ma instytucji, jak np. BFG, do której mogą się zwrócić w przypadku utraty pieniędzy.

Państwo zaczyna działać?

Nadzór bankowy ostrzega nie tylko przed firmami, które bez zgody KNF przyjmują depozyty i udzielają pożyczek. Na liście ostrzeżeń publicznych figuruje też 12 podmiotów, które prowadzą działalność maklerską bez zezwolenia nadzoru. Osobna lista poświęcona jest tym, którzy bez uprawnień używają nazwy „fundusz inwestycyjny", sprzedają jednostki takich funduszy czy prowadzą działalność ubezpieczeniową.

Zjawiskiem tzw. parabanków interesuje się już nie tylko nadzór bankowy, ale też Narodowy Bank Polski, Ministerstwo Finansów, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a także policja. Dzisiaj przedstawiciele wszystkich tych instytucji państwowych mają się spotkać, aby podjąć decyzje, w jaki sposób uregulować działalność parabanków i chronić przed nimi klientów. Szykowane są m.in. kampania informacyjno-edukacyjna i specjalny portal internetowy.

[email protected]

[email protected]

Nadzór uczula, na co zwracać uwagę

Komisja Nadzoru Finansowego informuje, że działalność maklerską i bankowa wymaga licencji. W przypadku Polski wydaje ją KNF, a podmiotom zagranicznym – nadzór finansowy danego kraju. Firmy podejrzane o nielegalną działalność są wpisywane na listę ostrzeżeń publicznych. Lista jest dostępna na stronach internetowych www.knf.gov.pl. Jeśli mamy podejrzenia co do działalności podmiotu, który nie figuruje na liście, warto się upewnić, dzwoniąc do Komisji, czy firma na pewno ma licencję. Trzeba też uważać na wysokie zyski, które nie wiadomo w jaki sposób zostały wypracowane. Pracownicy firmy często tłumaczą, że są one efektem skomplikowanej strategii inwestycyjnej lub zasłaniają się tajemnicą firmy. A lokowanie pieniędzy w produkty finansowe, których działania się nie rozumie, jest nierozsądne. Jako źródła wysokich zysków często są wskazywane inwestycje w aktywa, których ceny ostatnio mocno wzrosły, np. złoto, diamenty itp. Służy to uwiarygodnianiu oferty. Na to, że firma może być piramidą finansową, mogą wskazywać problemy z wypłatą środków. Taka piramida funkcjonuje dopóty, dopóki wpłaty przewyższają wypłaty. Kiedy środki przestają napływać, konstrukcja upada, a jej klienci tracą wpłacone pieniądze. Sygnałem ostrzegawczym są też błędy w wyciągach i innych potwierdzeniach, które klient otrzymuje na dowód tego, że pieniądze są inwestowane z sukcesem. To może być efektem prowadzenia podwójnej księgowości. Niepełne informacje i trudności w ich pozyskaniu też powinny niepokoić klienta. Zwłaszcza jeśli chodzi o sprawozdania finansowe.

Niebezpieczne „bezpieczne" oszczędzanie

Pierwszą piramidą finansową działającą na szeroką skalę w Polsce była Bezpieczna Kasa Oszczędności Lecha Grobelnego (lata 1989 – 1990). Był to parabank oferujący lokaty o bardzo wysokim oprocentowaniu (250 proc. w skali roku). Środki na wypłatę odsetek miały pochodzić z handlu dolarami amerykańskimi. Pieniądze wpłaciło tam 10 tys. osób. W końcu BKO upadła, a syndyk wypłacił klientom tylko 25 proc. ulokowanej tam kwoty. Prowadzone przeciw Grobelnemu śledztwo zostało w 2002 roku ostatecznie umorzone z powodu braku dowodów. Innym przykładem tzw. piramidy finansowej jest firma Flexworld z siedzibą w USA, która oszukała kilka tysięcy osób w Polsce i Niemczech na co najmniej kilkanaście milionów euro. Oferowała pożyczki. Warunkiem ich uzyskania był m.in. zakup akcji Flexworld Inc., inwestującego np. w kopalnie złota i diamentów. Spółka kusiła 60-proc. dywidendą. W 2009 r. prezes firmy Gordon Bartosik-Schmidt został w Polsce skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu i 100 tys. zł grzywny.

Inwestycje
Wielki odwrót AMC i GameStop. Słomiany zapał memowej armii
Inwestycje
Akcje GameStop, AMC czy Reddit. Polacy rzucili się na akcje memiczne
Inwestycje
Sobiesław Kozłowski, Noble Securities: Bal na giełdach trwa. Dobry moment do zmiany struktury portfela
Inwestycje
Piotr Kaźmierkiewicz, BM Pekao: Najciekawsza część hossy przed nami
Inwestycje
Dorota Sierakowska, DM BOŚ: Złoto z perspektywą na kolejne rekordy
Inwestycje
Kacper Nosarzewski, 4CF: W poszukiwaniu czarnych łabędzi