Na giełdzie kontynuacja trendu spadkowego. Trudno w tej chwili prognozować cokolwiek na przyszłość, jako że rynkiem rządzą głównie emocje, a te charakteryzują się dużą zmiennością i małą racjonalnością poczynań. Wczoraj polska giełda prawie wcale nie zareagowała na raczej lepszy niż oczekiwany wzrost PKB za drugi kwartał 1999 r. Na dzisiejszą sesję mogą mieć wpływ decyzje Rady Polityki Pieniężnej, które nie były jeszcze znane w momencie pisania tego komentarza.Warto zwrócić uwagę na niezwykle minorowe nastroje, jakie trafiają do nas ze wszystkich komentarzy, prasy itd. Zadaję sobie w tym miejscu pytanie, co tak naprawdę się zmieniło od kilkunastu dni. Generalnie wszyscy tłumaczą obecne załamanie kursów deficytem budżetowym, deficytem na rachunku bieżącym, kłopotami ZUS itd..., ale przecież to nic nowego. Bazując na tych danych należało stać z daleka od rynku w zasadzie od początku roku, a jednak giełda ukształtowała całkiem niezły trend rosnący, który wyniósł WIG z poziomu około 10 400 punktów w październiku 1998 r. do około 17 600 w lipcu tego roku. Chciałbym tutaj zwrócić uwagę na chronologię wydarzeń. Podczas trwania trendu rosnącego generalnie polska gospodarka nie rozpieszczała pozytywnymi informacjami. Deficyt budżetowy osiągnął swój prawie cały tegoroczny plan już na początku roku, deficyt na rachunku bieżącym zwiększał się z miesiąca na miesiąc i chyba nikt nie liczył na to, że nagle w lipcu czy w sierpniu nastąpi jakiś cud, produkcja sprzedana przemysłu wykazywała się dość mierną dynamiką wzrostu itd.Konkluzją, do której dążę, jest stwierdzenie, że obecnie większość komentatorów prześciga się w tłumaczeniu obecnych spadków sytuacją makroekonomiczną, chociaż tak naprawdę niewiele się zmieniło. Rynkiem w tej chwili żądzą emocje i, co gorsza, są to negatywne emocje, a trzeba pamiętać, że taki rynek z reguły reaguje przesadnie na złe informacje.

.