Po tym jak Marian Ber zrezygnował z funkcji wiceprezesa Energopolu-Południe, w zarządzie spółki pozostał jedynie jej prezes - Jacek Taźbirek, kojarzony ze Zbigniewem Jakubasem, znaczącym akcjonariuszem budowlano-inżynieryjnej firmy (ma 22,6 proc. akcji). Największym udziałowcem Energopolu jest NFI Jupiter (33 proc.). Nie wiadomo, czy i kiedy będzie chciał wprowadzić do zarządu swojego przedstawiciela. Piotr Robak, przewodniczący rady nadzorczej i partner w Trinity Management (firma zarządzająca NFI Jupiter), jest obecnie na urlopie.

- Energopol jest na tyle rozproszoną firmą, że niewątpliwie efektywne kierowanie nią jednoosobowo nie jest możliwe. Moim zdaniem, nawet wówczas, gdy zarząd był dwuosobowy, brakowało w nim choćby osoby ds. produkcji - twierdzi Ber. Jako powód swojej rezygnacji podał względy osobiste. Nie kryje się z tym, że ma nowego pracodawcę. Dzień po rezygnacji objął stanowisko szefa PEC Katowice, należącego do Tauronu.

Według nieoficjalnych informacji, współpraca wiceprezesa Bera z prezesem Taźbirkiem nie układała się najlepiej. Mogło mieć to związek z tym, że praktycznie wszystkie decyzje były rozstrzygane po myśli prezesa. Co prawda statut spółki przewiduje, że uchwały zarządu podejmowane są bezwzględną większością głosów, to jednak przy ich równości rozstrzyga głos prezesa. W przypadku zarządu dwuosobowego nigdy nie byłby zatem w mniejszości.

Marian Ber nie chce opowiadać o kulisach swojego odejścia. Z Jackiem Taźbirkiem nie udało nam się skontaktować. W sekretariacie spółki usłyszeliśmy, że "nie chce" z nami rozmawiać i w najbliższych dniach nie znajdzie na to czasu.