Amerykańska gospodarka jest na krawędzi recesji

Największa gospodarka świata rozwija się tak wolno, że każdy szok może ją ponownie wtrącić w recesję. Rząd USA nie może sobie jednak pozwolić na pakiet stymulacyjny

Aktualizacja: 26.02.2017 18:23 Publikacja: 05.08.2011 01:20

Martin Feldstein, profesor ekonomii na Uniwersytecie Harvarda, prawdopodobieństwo nawrotu recesji w

Martin Feldstein, profesor ekonomii na Uniwersytecie Harvarda, prawdopodobieństwo nawrotu recesji w USA ocenia na 50 proc. Zdaniem Larry’ego Summersa, do niedawna doradcy ekonomicznego Białego Domu, jest to 33 proc.

Foto: Bloomberg

Nie sądzimy, aby istniało zagrożenie nawrotem recesji – oświadczył Jay Carney, rzecznik Białego Domu. Odniósł się do wzbierającej fali komentarzy, że amerykańska gospodarka pogrążyła się w stagnacji, a wkrótce zacznie się kurczyć. Padają one z ust tak prominentnych ekonomistów, jak harwardzki ekonomista Martin Feldstein, członek komitetu Narodowego Biura Badań Ekonomicznych (NBER), który zajmuje się oficjalnym datowaniem cykli koniunkturalnych. Według niego prawdopodobieństwo osunięcia się USA w recesję sięga 50 proc.

W licytacji na prawdopodobieństwa, której poprzednia runda miała miejsce dokładnie rok temu, udział wziął także Larry Summers, były doradca ekonomiczny prezydenta Baracka Obamy, ryzyko nawrotu recesji oceniając na 33 proc. – Ja jestem nieco bardziej optymistyczny, ale zagrożenie jest bardzo realne – napisał w blogu Paul Krugman, noblista w dziedzinie ekonomii z 2008 r.

Groźny każdy szok

Debata na temat perspektyw amerykańskiej gospodarki na  dobre ruszyła w tym tygodniu, gdy zażegnane zostało ryzyko niewypłacalności USA, do której mogłoby dojść, gdyby Kongres nie podniósł limitu długu publicznego. Już wcześniej jednak spadająca rentowność amerykańskich obligacji skarbowych sugerowała, że inwestorzy bardziej obawiają się spowolnienia gospodarczego niż bankructwa Waszyngtonu.

Źródłem niepokoju była seria rozczarowujących danych. Okazało się m.in., że w czerwcu w USA trzeci raz z rzędu wzrosła stopa bezrobocia. Spadły po raz pierwszy od niemal dwóch lat wydatki konsumpcyjne. W efekcie w II?kwartale amerykańska gospodarka rozwijała się w rocznym tempie 1,3 proc., a w I kwartale – po rewizji danych – w tempie 0,4 proc. Bieżący kwartał też rozpoczął się słabo. W?lipcu spadła w USA aktywność w przemyśle i usługach. Podobnie było w strefie euro.

– W USA nie doświadczamy jeszcze recesji, ale jesteśmy w punkcie zwrotnym – powiedział Bill Gross, zarządzający w towarzystwie funduszy obligacji PIMCO. To rozpowszechniony pogląd. Ekonomiści wskazują bowiem, że gdy gospodarka rozwija się w tempie?1?proc. rocznie – a taka jest najnowsza prognoza banku JPMorgan Chase dla USA w 2012 r. – w recesję może ją wtrącić każdy szok, nawet przecena akcji. – Być może USA już są w recesji. Wystarczy przecież jedna rewizja danych za minione kwartały – dodał Justin Wolfers, ekonomista z Uniwersytetu w Pensylwanii.

Kluczem dane z rynku pracy

Wątpliwości nie ma David Rosenberg, główny ekonomista firmy inwestycyjnej Gluskin Sheff, który drugie dno zapowiada od miesięcy. Ma to być rezultat wysokich cen surowców, dekoniunktury na rynku nieruchomości i trwającego od kilku lat procesu delewarowania, czyli ograniczania zadłużenia przez amerykańskie spółki i gospodarstwa domowe. „Poziom produkcji, zatrudnienia i dochodów jest niższy, niż gdy rozpoczynał się poprzedni regres. Według mnie recesja jest już niemal pewna" – napisał w środę w nocie do klientów.

Większość ekonomistów z werdyktem radzi poczekać do piątku, gdy ukażą się lipcowe dane z rynku pracy. Według prognoz stopa bezrobocia utrzyma się na poziomie 9,2 proc. Gdyby jednak zwiększyła się do 9,3 proc., prawdopodobieństwo, że USA już są w recesji lub wpadną w nią w ciągu sześciu miesięcy będzie wynosiło 76 proc. – wyliczyli ekonomiści Goldmana Sachsa na podstawie historycznych danych.

Fed jedynym ratunkiem?

Pocieszające może być to, że rok temu kasandryczne przepowiednie były błędne. Wówczas jednak z pomocą gospodarce ruszył Waszyngton. W listopadzie Rezerwa Federalna rozpoczęła II rundę ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE), czyli, w uproszczeniu, skupu obligacji skarbowych za dodrukowane pieniądze. Ale szef Fedu Ben Bernanke zapowiedział ją już pod koniec sierpnia i to wówczas rozpoczął się jej wpływ na gospodarkę i rynki. W grudniu administracja Obamy przyjęła z kolei pakiet stymulacyjny o wartości 800 mld USD, na który złożyły się głównie ulgi podatkowe.

Dziś rząd ma związane ręce. W zamian za zgodę Kongresu na podniesienie limitu długu musi bowiem ograniczyć deficyt budżetowy. – Ktoś musi coś zrobić. Ponieważ Kongres nie jest gotowy zaakceptować kolejnego pakietu stymulacyjnego, presję poczuje Fed – ocenił Barry Eichengreen, ekonomista z Uniwersytetu Kalifornijskiego. – Istnieje szansa na trzecią rundę QE – przyznał Gross, choć według niego Fed raczej będzie próbował pobudzić koniunkturę deklaracjami, że stopy procentowe długo pozostaną blisko zera.

– Jest zbyt wcześnie, aby Fed uciekł się do trzeciej rundy QE, ale z pewnością zasygnalizuje obawy – ocenił John Richards, strateg rynkowy z banku RBS. – Za tym, że amerykański bank centralny zdecyduje się na  wznowienie tego programu, jeśli dekoniunktura będzie się utrzymywała, przemawia to, że Bernanke jego drugą rundę uznał za sukces. A drożejące obligacje skarbowe USA mogą sugerować, że inwestorzy obstawiają taki scenariusz.

Opinie

Steen Jakobsen Główny ekonomista Saxo Banku

Od marca ostrzegaliśmy, że tempo wzrostu gospodarczego w USA i na całym świecie spadnie wraz z wyczerpywaniem się programów stymulacyjnych. Hamowanie gospodarki jest też m.in. skutkiem nadwątlonych dochodów do dyspozycji konsumentów i uwarunkowań politycznych, które czynią uczestników życia gospodarczego nerwowymi. Problemy nie ograniczają się do USA. Europa z technicznego punktu widzenia osuwa się w recesję. Ostatnie dane z Niemiec pokazały dość dramatyczne spowolnienie wzrostu w strefie euro. Jeśli ten stan się utrzyma w 2012 r., wzrosną ponownie deficyty budżetowe.

Spodziewamy się, że Fed będzie próbował werbalnie skierować gospodarkę ponownie na właściwe tory, ale może też wznowić program QE lub zdecydować się na „operację twist" (w latach 60. tak określano działania Fedu na rzecz obniżenia rentowności obligacji długoterminowych i podniesienia rentowności papierów krótkoterminowych – przyp. red.). Tyle że wiarygodność Fedu i administracji USA spada.

Rudy Narvas Ekonomista ds. USA w Societe Generale

Wydawało się, że zakończenie sporu o limit długu w USA uspokoi rynki. Tak się jednak nie stało. Przecena na giełdzie nawet się nasiliła. Na spadek zaufania ludzi do gospodarki wpłynęła m.in. rewizja danych o zmianie PKB w poprzednich kwartałach, która pokazała, że recesja w USA z lat 2008–2009 była dużo głębsza, niż sądzono. Dziś ewidentnie rośnie ryzyko, że amerykańska gospodarka może się ponownie osunąć w recesję, choć nie jest to nasz podstawowy scenariusz.

To spowolnienie gospodarcze ma kilka źródeł. Jednym z nich jest kryzys fiskalny w Europie, który wpływa na nastroje uczestników życia gospodarczego także w USA. W 2010 r. też spekulowano o nawrocie recesji. Ostatecznie do tego nie doszło, być może za sprawą stymulacyjnych programów Waszyngtonu. Tym razem też podejmie on jakieś działania, gdy zostanie przyparty do muru. Ostatnią deską ratunku będzie trzecia runda QE, ale Fed jest niechętny dalszemu skupowi aktywów. Może za to próbować za pomocą odpowiednio sformułowanych komunikatów zakotwiczyć stopy procentowe na niskim poziomie. Podczas kryzysu z powodzeniem robił to Bank Kanady.

Ryan Wang ekonomista ds. USA w banku HSBC

Prawdopodobieństwo, że USA osuną się ponownie w recesję, jest znaczące – wynosi około 30 proc. Widać wiele oznak, że gospodarka hamuje. Wciąż zmaga się ona z kilkoma problemami, które szybko nie znikną. Jednym z nich jest nadpodaż domów, która hamuje ożywienie na rynku nieruchomości i aktywność w budownictwie. Poza tym na wszystkich szczeblach władzy już trwają – albo wkrótce się rozpoczną – cięcia budżetowe. Na domiar złego od początku roku wyraźnie wzrosły ceny paliwa, co ograniczyło wydatki konsumpcyjne.

Rząd nie może dziś wiele zrobić, aby pobudzić gospodarkę. Problem, jakim jest nadmierny deficyt budżetowy, został bowiem mocno nagłośniony. Ale Fed z pewnością się już zastanawia nad różnymi opcjami. Jednym z narzędzi może być bardziej precyzyjne określenie, jak długo stopy procentowe pozostaną niskie i do kiedy Fed nie będzie sprzedawał aktywów zakumulowanych w ramach obu rund ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej. Ben Bernanke sygnalizował, że uważa to za dobry pomysł.

Jennifer McKeown Ekonomistka ds. Europejskich, Capital Economics

Nie tylko USA, ale też Europa jest zdecydowanie narażona na nawrót recesji. Niektóre wskaźniki sondażowe, w szczególności PMI, już sugerują, że aktywność gospodarcza w strefie euro zamiera. Nie jest wykluczone, że wkrótce zacznie też spadać. Wiele będzie zależało od koniunktury w Niemczech, które były w ostatnich kwartałach motorem wzrostu w strefie euro. Dziś nawet tam gospodarka wyraźnie słabnie.

To w dużej mierze wynik spadku popytu na świecie w połączeniu z wysokim wciąż kursem euro, bo niemiecka gospodarka opiera się głównie na eksporcie. W krajach z obrzeży strefy euro ekstremalnie słaby jest popyt wewnętrzny, co jest skutkiem konsolidacji finansów publicznych i ograniczania zadłużenia przez sektor prywatny. Na to nakładają się słabe nastroje konsumentów i firm w związku z nieudolnością Brukseli w walce z kryzysem. W strefie euro nie widać więc dziś żadnego źródła wzrostu gospodarczego. Jest wątpliwe, aby EBC coś z tym zrobił. Stopy procentowe pomimo ostatnich podwyżek są bardzo niskie, więc ma on niewielkie pole manewru. EBC jest bowiem niechętny ilościowemu łagodzeniu polityki pieniężnej.

Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski
Gospodarka
Czy i kiedy RPP wróci do obniżek stóp?
Gospodarka
Złe i dobre wieści przed COP 28