UE nie wykorzystuje w pełni potencjału integracji

Aby utrzymać konkurencyjność względem USA i Chin, UE musi dokończyć budowę jednolitego rynku. Protekcjonizm byłby krokiem w złą stronę – mówi Alfred Kammer, dyrektor Departamentu Europejskiego w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.

Publikacja: 22.04.2024 06:00

fot. IMF.org/mpr

fot. IMF.org/mpr

Obserwatorzy polityki pieniężnej oczekują powszechnie, że Europejski Bank Centralny w czerwcu rozpocznie cykl obniżek stóp procentowych. Czy to byłaby właściwa decyzja?

Tak, biorąc pod uwagę dostępne dziś dane, uważamy, że EBC może rozpocząć stopniowe łagodzenie polityki pieniężnej w czerwcu. Sugerujemy do końca roku obniżki po 0,25 pkt proc. w każdym kwartale. Gdyby w 2025 r. EBC obniżał swoją główną stopę procentową o 0,25 pkt proc. na kwartał, do września osiągnąłby poziom neutralny. Ale te decyzje powinny zapadać z posiedzenia na posiedzenie w zależności od napływających danych. Mgła inflacji nieco się wprawdzie rozproszyła, mamy większą pewność co do naszych prognoz. Ale EBC musi się liczyć z tym, że inflacja w sektorze usługowym może zaskakiwać uporczywością . Wobec napięć geopolitycznych, nie można też wykluczyć kolejnych skokowych zmian cen energii.

Jaka jest dziś tzw. neutralna stopa procentowa w strefie euro?

Według naszych szacunków wynosi około 0,5 proc. w ujęciu realnym. Czyli uwzględniając inflację na poziomie celu EBC, nominalna neutralna stopa procentowa jest w okolicy 2,5 proc.

Obecnie główna stopa EBC wynosi 4,5 proc. Czyli w najbliższych kwartałach, nawet jeśli EBC rzeczywiście rozpocznie jej obniżanie, polityka pieniężna w strefie euro będzie wciąż restrykcyjna?

Tak, w naszej ocenie to będzie właściwe podejście. Dezinflacja w strefie euro przebiega szybko, m.in. dzięki niższym cenom nośników energii oraz ustąpieniu napięć w łańcuchach dostaw. Inflacja bazowa (nie obejmuje cen żywności i energii – red.) też wyraźnie wyhamowała, do czego przyczyniło się osłabienie popytu. Dotyczy to jednak w dużej mierze cen towarów, w sektorze usług inflacja pozostaje uporczywa . To odzwierciedlenie wyższych płac. Dlatego właśnie polityka pieniężna EBC do września 2025 roku musi jeszcze pozostać restrykcyjna, choć może być stopniowo łagodzona.

Nie ma dziś ryzyka, że restrykcyjna polityka pieniężna z opóźnieniem wpędzi europejskie gospodarki w recesję? EBC może szczycić się tym, że przeprowadził tzw. miękkie lądowanie gospodarki, czyli stłumił inflację nie wywołując kryzysu gospodarczego?

Spodziewamy się miękkiego lądowania i jest to duży sukces. Nasze prognozy sugerują, że wzrost gospodarczy w Europie będzie przyspieszał w tym i w przyszłym roku. Jednocześnie inflacja będzie nadal malała. W strefie euro cel inflacyjny (2 proc.) zostanie osiągnięty w I połowie 2025 r., w krajach Europy Środkowo-Wschodniej nieco później, w 2026 r. Ten szybszy wzrost i niższa inflacja są ze sobą powiązane. Dzięki spadkowi inflacji i rosnącym płacom, zwiększyła się siła nabywcza wynagrodzeń. To będzie prowadziło do odbicia popytu konsumpcyjnego, który będzie motorem ożywienia gospodarczego w tym roku. W przyszłym roku pałeczkę przejmą inwestycje prywatne, które zareagują na łagodniejszą politykę pieniężną i lepsze warunki finansowania

To, że ostre podwyżki stóp procentowych z ostatnich lat zarówno w USA, jak i w Europie, nie miały tak negatywnego wpływu na gospodarkę jak dawniejsze cykle zacieśniania polityki pieniężnej, w dużym stopniu wynikało z odporności rynku pracy. W strefie euro mamy obecnie rekordowo wysokie stopy procentowe i rekordowo niską stopę bezrobocia. To, jak się wydaje, odzwierciedlenie sytuacji demograficznej i tego, że rynki pracy stały się ciasne. Czy w Europie bezrobocie stało się zjawiskiem, o którym będzie można czytać już tylko w książkach historycznych?

Odporność rynku pracy była rzeczywiście zdumiewająca, natomiast byłbym ostrożny wyciąganiu z tego daleko idących wniosków. Starzenie się ludności, które obniża podaż pracowników, to czynnik strukturalny, który zapewne z nami już zostanie. Ale sytuację na rynku pracy kształtowały w ostatnich latach także inne czynniki. W trakcie pandemii w całej Europie rządy interweniowały, aby podtrzymać zatrudnienie w firmach, nie dopuścić do fali zwolnień. Później, w trakcie szoku energetycznego, rządy starały się ograniczyć wpływ wzrostu cen energii na budżety gospodarstw domowych, szczególnie tych najbardziej wrażliwych, co wspierało popyt w gospodarce. Krótko mówiąc, to nie był zwykły cykl koniunkturalny. Dlatego nie mam przekonania, że w Europie już nigdy nie będzie problemu bezrobocia. Jesteśmy świadkami postępującej automatyzacji, która teraz może przyspieszyć za sprawą rozwoju sztucznej inteligencji. W wielu przypadkach są to rozwiązania komplementarne wobec pracy ludzkiej, które będą zwiększały produktywność pracowników. Ale innych pracowników technologia będzie zastępowała. To może dotyczyć w szczególności starszych pracowników. Priorytetem dla rządów musi być edukacja, z naciskiem na kształcenie ustawiczne, aby ułatwić ludziom zmianę kwalifikacji i dostosowanie się do nowych realiów. To pozwoli uniknąć strukturalnego bezrobocia w przyszłości.

Próby łagodzenia inflacji przez działania administracyjne, takie jak mrożenie cen nośników energii albo czasowe obniżki VAT lub innych podatków, budziły sporo kontrowersji. Ale ostatnie badania, np. z Portugalii, sugerują, że takie rozwiązania bywały skuteczne: po ich wygaszeniu poziom cen był niższy niż byłby, gdyby ich nie wprowadzono. Czy płynie z tego jakaś lekcja dla polityki makroekonomicznej na przyszłość? Rządy będą na równi z bankami centralnymi współodpowiedzialne za utrzymywanie stabilnego poziomu cen?

Niektóre z niekonwencjonalnych działań antykryzysowych rządów z ostatnich lat wejdą na stałe do repertuaru polityki makroekonomicznej. Dotyczy to np. programów skracania czasu pracy, aby zapobiec zwolnieniom pracowników. Niektóre z rozwiązań łagodzących skutki wzrostu cen energii też były rozsądne. Jeśli jednak chodzi o bezpośrednią kontrolę cen, to pogląd MFW się nie zmienił: to jest nieefektywne rozwiązanie. Kontrola cen energii ma na przykład tę wadę, że ogranicza reakcję popytu, która jest potrzebna by zapewnić bezpieczeństwo energetyczne w przyszłości. Bodźcem do redukcji popytu na energię jest właśnie wzrost cen w krótkim terminie. W skrajnych przypadkach kontrola cen wymusza racjonowanie towaru, którego dotyczy. Widzieliśmy to w jednym z krajów Europy Środkowo-Wschodniej (mowa o Węgrzech – red.).

Powiedział pan, że w przyszłym roku to inwestycje będą napędzały wzrost gospodarki Europy. Zarówno w trakcie pandemii Covid-19, jak i później, w czasie kryzysu energetycznego, pojawiały się optymistyczne głosy, że te wstrząsy pozwolą unowocześnić europejską gospodarkę, że wymuszą przyspieszenie cyfryzacji i transformacji energetycznej. Czy tak się dzieje?

Tak i nie. Faktem jest, że przyspieszyła transformacja energetyczna. Firmy i gospodarstwa domowe zmniejszyły zużycie energii. Przykładowo, w 2023 r. ceny gazu wróciły do poziomu sprzed kryzysu, ale popyt na gaz pozostał o 20 proc. niższy. To jest częściowo efekt inwestycji w nowe, bardziej wydajne energetycznie technologie. Bezpieczeństwo energetyczne Europy, jej odporność na kolejne wstrząsy, dzięki temu wzrosła. Z drugiej strony, jeśli chodzi o PKB, to w Europie jest on wciąż niższy niż byłby, gdyby nie kryzysy z ostatnich lat. Trudno więc obronić tezę, że był to impuls rozwojowy. PKB per capita w Europie jest o 1/3 niższy niż w najbardziej rozwiniętych krajach, np. w USA, i ten dystans się ostatnio zwiększa, a nie zmniejsza. Ta luka jest częściowo skutkiem mniejszych zasobów kapitału, częściowo krótszego czasu pracy, ale przede wszystkim jest odzwierciedleniem niższej produktywności europejskiej gospodarki.

W najnowszym raporcie dotyczącym perspektyw europejskiej gospodarki, MFW wskazuje, że Europa musi pilnie przeprowadzić szereg reform przyspieszających wzrost produktywności. Jakie są państwa propozycje?

Aby zwiększyć produktywność i domknąć lukę w stosunku do USA, Unia Europejska musi się skoncentrować na dalszym wzmacnianiu jednolitego rynku. W latach 90., gdy ten rynek był budowany, wzrost PKB w Europie wyraźnie przyspieszył. Ta inwestycja przyniosła solidną dywidendę. Ale jej potencjał nie został w pełni wykorzystany. Utrzymująca się fragmentacja rynku europejskiego prowadzi do nieefektywnej alokacji kapitału. . Dotyczy to na przykład rynku kapitałowego. Firma w Włoch wciąż nie ma dostępu do finansowania na takich samych warunkach jak taka sama firma z Niemiec. Kredytodawcy muszą z kolei znać 27 różnych reżimów upadłościowych. Bariery widać też na rynku pracy. Przesunięcie pracowników pomiędzy krajami w UE jest ośmiokrotnie droższe niż przesunięcie pomiędzy stanami w USA. Z naszych szacunków wynika, że zmniejszenie tego rodzaju wewnętrznych barier o 10 proc. podwyższyłoby poziom PKB w UE aż o 7 proc.

W Brukseli widać zrozumienie tego problemu. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel powiedział ostatnio, że priorytetem dla UE powinno być wzmocnienie jednolitego rynku i dokończenie budowy unii rynków kapitałowych.

Sądzę, że jeśli chodzi o diagnozę problemów Europy, to mamy zgodę. Tylko, że to nie zawsze przekłada się na konkretne działania. W UE wciąż ścierają się interesy 27 niezależnych państw, a także różnych sektorów. Trzeba zainwestować dużo kapitału politycznego, aby ten brak koordynacji przełamać.

Czy to, że w ostatnich latach Europa rozwijała się wyraźnie wolniej niż USA, można w jakimś stopniu tłumaczyć tym, że amerykański rząd prowadził bardziej aktywną politykę przemysłową i handlową? Jej najlepszym przykładem jest Ustawa o redukcji inflacji (IRA), która znacząco zwiększyła skalę dotacji dla niektórych gałęzi przemysłu w USA. Czy UE powinna w jakiś sposób odpowiedzieć na protekcjonistyczną politykę USA i Chin?

Główną przyczyną tego, że USA rozwijają się szybciej niż Europa, jest to, że kryzys energetyczny dużo mocniej uderzył w europejską gospodarkę. Po pierwsze, to był szok podażowy, który sam w sobie ograniczał wzrost gospodarczy, ale dodatkowo wymusił zaostrzenie polityki pieniężnej by zwalczyć inflację. Po drugie, dla europejskich firm wzrost cen energii oznaczał gwałtowne pogorszenie terms-of-trade (relacji cen importu do cen eksportu – red.). USA doświadczyły zaś poprawy terms-of-trade, a wraz ze wzrostem cen gazu zwiększył się eksport amerykańskiego skroplonego gazu do Europy. Drugim czynnikiem, który tłumaczy szybszy wzrost w USA, była skala ekspansji fiskalnej. W dłuższym okresie pytanie brzmi jak radzić sobie z rosnącą skalą subsydiów u niektórych partnerów handlowych. Apelujemy do wszystkich stron tych sporów, aby nie burzyły multilateralnego systemu handlowego, który w ostatnich dekadach napędzał wymianę zagraniczną, inwestycje i dyfuzję technologii, przyczyniając się do wzrostu dobrobytu. Wszystkim powinno zależeć na tym, żeby istniała sprawna Światowa Organizacja Handlu, wyznaczająca i egzekwująca reguły wymiany handlowej. Protekcjonizm rzadko jest włąściwą odpowiedzią na protekcjonizm innych państw. Prowadzi tylko do niewłaściwej alokacji kapitału i ostatecznie jest kosztowny dla wszystkich stron.

Choć Zachodnia Europa jako całość była w ostatnich latach pogrążona w stagnacji, niektóre kraje radziły sobie całkiem nieźle. Dotyczy to w szczególności państw z południa strefy euro, np. Grecji, Portugalii i Hiszpanii. Z czego wynikał ich relatywnie szybki rozwój?

To są kraje, które mają za sobą kryzys zadłużeniowy sprzed kilkunastu lat. Podjęły wtedy reformy strukturalne i przeprowadziły programy konsolidacji fiskalnej, które wzmocniły ich gospodarki. To pomogło im łagodniej przejść przez kolejne kryzysy. Drugą wspólną cechą tych państw jest to, że dużą rolę odgrywa tam turystyka i ogólnie sektor usługowy. To oznacza, że w trakcie pandemii, gdy ruch turystyczny zamarł, kraje z południa strefy euro doświadczyły głębszego załamania PKB niż te z północy, ale za to potem doświadczyły silniejszego odbicia. Inną bardzo ważną przyczyną tych różnic w tempie wzrostu gospodarczego jest to, jak Europa zareagowała na ostatnie kryzysy: zwiększoną solidarnością, współpracą. Środki z Europejskiego Funduszu Odbudowy trafiły przede wszystkim do państw, które najbardziej ucierpiały w pandemii, a także do tych z niższym poziomem PKB per capita i z problemami strukturalnymi.

Polska również rozwijała się w ostatnich latach zdumiewająco szybko, choć z pieniędzy z Funduszu Odbudowy jeszcze nie skorzystała. To jedno z nielicznych państw w UE, w których PKB na koniec br. będzie taki, jak wskazywały prognozy MFW sprzed pandemii. Od końca 2019 r. polska gospodarka w ujęciu realnym urosła o 10 proc. Jak wyjaśniłby pan ten sukces Polski?

Polska wciąż odnosi korzyści z członkostwa w UE, z dostępu do wspólnego europejskiego rynku, z konwergencji prawnej, która sprzyja wzrostowi gospodarczemu. Od 2004 r. PKB Polski podwoił się. Jeden z polskich think-tanków wyliczył, że gdyby Polska do UE nie przystąpiła, miałaby dziś PKB per capita o 1/3 niższy od faktycznego. Natomiast patrząc w krótszej perspektywie, polskie władze podjęły działania wspierające przedsiębiorców i wrażliwe grupy społeczne. Polska jest dynamiczną, opartą na przedsiębiorczości gospodarką, co pomogło jej wrócić na ścieżkę wzrostu po pandemii.

CV

Alfred Kammer od 2020 r. jest dyrektorem Departamentu Europejskiego w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. W MFW pracuje od pierwszej połowy lat 90. XX w., początkowo zajmował się krajami przechodzącymi transformację ustrojową. Był m.in. przedstawicielem MFW w Rosji. Jest absolwentem Uniwersytetu Nowojorskiego, Uniwersytetu Południowej Karoliny oraz Instytutu ds. Światowej Gospodarki w Kilonii.

Gospodarka światowa
Apple spółką wartościową? Rekordowe 110 miliardów dolarów na skup akcji
Gospodarka światowa
Strefa euro wróciła do wzrostów. Powiew optymizmu
Gospodarka światowa
USA. Vibecesja, czyli gdy dane rozmijają się z nastrojami zwykłych ludzi
Gospodarka światowa
USA: Odczyt PKB rozczarował inwestorów
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Gospodarka światowa
PKB USA rozczarował w pierwszym kwartale
Gospodarka światowa
Nastroje niemieckich konsumentów nadal się poprawiają