Michał Myck, CenEA: Wiek emerytalny to punkt odniesienia

O momencie przejścia na emeryturę decyduje wiele czynników, ale ustawowy minimalny wiek emerytalny ma duże znaczenie. Trzeba dążyć przynajmniej do jego zrównania dla mężczyzn i kobiet – mówi dr hab. Michał Myck, dyrektor think tanku CenEA.

Publikacja: 08.02.2023 18:14

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z parkietu” był dr hab. Michał Myck, stały

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu „Prosto z parkietu” był dr hab. Michał Myck, stały uczestnik panelu ekonomistów „Parkietu” i „Rzeczpospolitej”.

Foto: parkiet.tv

Czy w takim systemie emerytalnym, jaki od ponad dwóch dekad istnieje w Polsce, potrzebny jest minimalny wiek emerytalny? Wysokość emerytury jest uzależniona przede wszystkim od sumy odprowadzonych składek, czyli zakumulowanych oszczędności. Można argumentować, że pracownicy na tej podstawie sami będą wiedzieli, jak długo powinni pracować, aby uzyskać satysfakcjonujące świadczenie.

Można iść dalej i pytać, czy w ogóle potrzebny jest nam obowiązkowy system emerytalny i jakiekolwiek regulacje w odniesieniu do oszczędności na starość. Odpowiadając na oba te pytania, trzeba bowiem pamiętać o tym, że wszyscy mamy tendencję do tego, żeby inaczej myśleć o odległej przyszłości niż o dniu dzisiejszym. Większą wagę przypisujemy temu, co dzieje się teraz. Jednocześnie w społeczeństwie mamy takie podejście, że grupy zagrożone np. ubóstwem zasługują na to, żeby objąć je wsparciem i opieką. Rozwiązaniem łączącym te dwie sprawy jest obowiązkowy system emerytalny, którego elementem może – ale nie musi – być minimalny wiek emerytalny. Ten parametr też odnosi się do naszych tendencji do dyskontowania przyszłości. To prawda, że w systemie zdefiniowanej składki nasze emerytury będą zależały od naszych oszczędności i tego, ile prawdopodobnie lat życia nam zostało od momentu przejścia na emeryturę. W polskim systemie, żeby uzyskać minimalną emeryturę, wystarczy płacić składki przez 20–25 lat. Stąd pytanie, czy jeśli możemy sobie przeliczać, jak nasze świadczenia będą rosły z każdym kolejnym rokiem pracy, to minimalny wiek emerytalny w ogóle jest potrzebny.

Samo istnienie minimalnego świadczenia – do którego dopłaca państwo – wymaga istnienia minimalnego wieku, w którym to świadczenie można zacząć pobierać? W przeciwnym wypadku ludzie mogliby mieć pokusę, żeby przechodzić na emeryturę po przepracowaniu 20 lat, nawet jeśli mają dopiero 40 lat.

W systemie, który obecnie funkcjonuje, powinniśmy oszczędzać dłużej po to, żeby każdy kolejny rok przekładał się na wyższy kapitał i wyższe świadczenie emerytalne. Niestety, struktura tego systemu i wiek odchodzenia na emeryturę sprawiają, że odsetek osób, które mogą liczyć co najwyżej na emeryturę minimalną, będzie rósł. Dla nich kolejny rok pracy nie będzie się przekładał na wyższą emeryturę. To sprawia, że bodźce zachęcające do dłuższej pracy, wynikające ze związku odłożonego kapitału i wysokości świadczenia, nie działają zbyt dobrze.

Czyli przybywało będzie osób, które nawet jeśli będą pracowały po przekroczeniu wieku emerytalnego, i tak będą otrzymywały świadczenie minimalne? Nie będzie sensu pracować dłużej?

W pewnym sensie tak jest. Dla dużej części pracowników świadczenie nie będzie rosło wraz z kolejnym rokiem pracy. Ale jednocześnie każdy kolejny przepracowany rok oznacza, że pracownik będzie miał dochody z pracy, które nie tylko nie zużywają odłożonego kapitału, ale też na ogół są znacząco wyższe niż emerytura minimalna.

Stąd łatwo o wniosek, że nie ma potrzeby podwyższać minimalnego wieku emerytalnego. Dla osób, które oszczędzały już tylko w obecnym systemie, stopa zastąpienia będzie bardzo niska. Efektywny wiek emerytalny będzie rósł wraz z odsetkiem osób, które objęte były wyłącznie aktualnym systemem?

To, ile będziemy pracować, nie jest wyznaczane tylko przez nasze wyliczenia dotyczące tego, jakie będą nasze świadczenia emerytalne. Patrząc na to, jak kształtują się statystyki rynku pracy od momentu obniżenia minimalnego wieku emerytalnego w październiku 2017 r., widać wyraźnie, że ten minimalny wiek ma ogromne znaczenie dla decyzji, kiedy zakończyć aktywność zawodową, szczególnie w przypadku kobiet. W Polsce odsetek zatrudnionych kobiet w wieku 55–64 lat systematycznie rósł do 2017 r., po czym zatrzymał się na poziomie około 40 proc. Jedynym wyjaśnieniem zmiany trendu jest to, że zmienił się wiek emerytalny, bo koniunktura na rynku pracy była bardzo dobra, a wynagrodzenia rosły.

Ale te osoby, które dziś przechodzą na emeryturę, cieszą się relatywnie wysokimi stopami zastąpienia, bo korzystają jeszcze z dobrodziejstw starego systemu zdefiniowanego świadczenia. Ten efekt będzie zanikał. Czy z tego nie wynika, że znaczenie minimalnego wieku emerytalnego jako bodźca skłaniającego do zakończenia aktywności zawodowej, będzie malało?

Minimalny wiek emerytalny to jest punkt odniesienia nie tylko dla pracowników, ale też dla pracodawców. Wyznacza pewne zachowania i decyzje, które podejmowane są na wiele lat przed przejściem na emeryturę. Minimalny wiek emerytalny wpływa na przykład na decyzje pracodawców, w których pracowników mają inwestować. I ta waga minimalnego wieku emerytalnego jako punktu odniesienia się nie zmieni. Jeśli chcemy, żeby świadczenia emerytalne rosły, żeby wyrównywały się dysproporcje w dochodach między kobietami i mężczyznami zarówno przed, jak i po przejściu na emeryturę, to konieczne jest co najmniej zrównanie wieku emerytalnego dla obu płaci. Ale trzeba jednocześnie poprawiać warunki pracy, aby kontynuowanie aktywności zawodowej w starszym wieku nie było przymusem.

Gospodarka krajowa
Bilans płatniczy i handel zagraniczny gorsze w marcu
Gospodarka krajowa
Niemal 40 mld zł deficytu w budżecie. Wpływy z VAT na minusie
Gospodarka krajowa
Jakub Borowski, Credit Agricole Bank Polska: RPP zacznie myśleć o podwyżce stóp
Gospodarka krajowa
Kwiecień stanowił preludium silnego wzrostu inflacji
Gospodarka krajowa
Polski eksport słabnie. Kurczy się sprzedaż do Niemiec
Gospodarka krajowa
Polska gospodarka przyspiesza, ale niezbyt żwawo. GUS podał najnowsze dane o PKB