Początek tego tygodnia przebiegał z kolei pod znakiem zasłużonej korekty, do której przyczyniła się treść komunikatu po zakończonym w weekend posiedzeniu ministrów finansów krajów grupy G20.

Spotkanie ministrów finansów i bankierów centralnych najważniejszych gospodarek świata było dla Polski specyficzne, gdyż wyjątkowo zaproszony do udziału w dyskusji został również nasz wicepremier i minister finansów Mateusz Morawicki. Nie zakończyło się ono jednak szczególnie pomyślnie, z uwagi że w ostatecznym komunikacie brakowało odniesienia do wartości wolnego handlu dla globalnej gospodarki. Od dekady to określenie sprzeciwiające się prowadzeniu protekcjonistycznych polityk było wizytówką retoryki gospodarczej najważniejszych państw. Teraz jednak się to zmieniło, za sprawą nowej administracji w USA, która jako jedyna była zainteresowana zmianą treści komunikatu. Sama zmiana na szczęście nie zatoczyła szerszych kręgów, gdyż obawiano się dodatkowo porzucenia słów sprzeciwiających się konkurencyjnej dewaluacji kursów walutowych. Te ostatecznie w komunikacie pozostały. Tym niemniej wykreślenie wsparcia dla wolnego handlu wzmogła protekcjonistyczne obawy, co od poranka psuło nastroje na parkietach.

W Europie spadki nie były duże i na tym tle GPW wyróżniała się negatywnie. Lokalna słabość wynikać jednak mogła ze skali wzrostów w minionym tygodniu, które w Warszawie były większe i tym samym dawały większą możliwość do realizacji zysków. Ponadto w piątek rozliczona została marcowa seria kontraktów i część inwestorów zainteresowana mogła być wyższym zamknięciem w minionym tygodniu. Wywierać to mogło naturalną presję spadkową, która ostatecznie doprowadziła do zniżek o 0,7%. Obroty nie były duże i w segmencie blue chipów ledwo przekroczyły 550 mln zł. Niższa aktywność i spadek poniżej 1% powodowały, że notowania uznać można za zwykłą korektę i jednocześnie zawahanie popytu, co wynikać też mogło z dojścia indeksu WIG20 do kolejnego psychologicznego poziomu na wysokości 2300 pkt.

Łukasz Bugaj, CFA