Rozróby nie przełożyły się jednak na spadki na rynkach. Giełda, która zrezygnowała z przeprowadzenia drugiej części sesji, zakończyła dzień zwyżką o 0,7 proc. Umocniła się też lokalna waluta, baht, który zyskał 0,3 proc. wobec dolara, oraz zmalał koszt ubezpieczenia tajlandzkich obligacji.

Optymizm inwestorów wiązano z nadzieją na uspokojenie sytuacji. Po szturmie wojska rebelianci z „czerwonych koszul” postanowili bowiem wczoraj zakończyć protesty i poddać się. Zamieszki w Tajlandii toczyły się kilka tygodni.

Z powodu obaw o bezpieczeństwo Bank Tajlandii zarządził wczoraj przerwę w pracy banków, rozważał też zamknięcie placówek dziś. Władze giełdy postanowiły, że dzisiaj i jutro będzie ona zamknięta.

W wyniku niepokoju zagranicznych inwestorów przez ostatnie 11 sesji z akcji odpłynęło 1,2 mld USD – to najgorszy wynik od listopada 2008 r. Jednocześnie może mocno ucierpieć sektor turystyczny. Liczba przylotów do Bangkoku od zaostrzenia protestów spadła o jedną trzecią.