W naszej symulacji nie poprzestaliśmy na tych prostych sygnałach kupna/sprzedaży, i dodaliśmy warunek finansowy, jaki musieli spełnić kandydaci do naszego przykładowego portfela. Podobnie jak O’Neil, dodaliśmy kryterium dotyczące zysków spółek. Aby ułatwić sobie przeprowadzenie symulacji, posłużyliśmy się metodologią, jaką stosujemy m. in. przy okazji podsumowywania wyników finansowych firm (zestawienia dotyczące wyników w III kwartale opublikujemy już jutro i w środę), i która służy też zwykle do obliczania zysków na akcję i wskaźnika C/Z. Polega ona na obliczaniu sumy zysków z czterech kolejnych kwartałów.
Po pierwsze, wprowadziliśmy wymóg, że w ostatnim czasie firmy powinny móc pochwalić się dodatnimi wynikami – krocząca suma zysków za cztery kolejne kwartały powinna być dodatnia w każdym z czterech ostatnich kwartałów. Przykładowo, gdybyśmy obecnie poszukiwali spółek do portfela, sprawdzalibyśmy, czy ich wyniki były dodatnie w każdym z rocznych okresów kończących się odpowiednio na IV kwartale 2009 r. oraz na I, II i III?kwartale bieżącego roku. Gdyby w którymkolwiek z tych rocznych okresów zyski były pod kreską, spółka odpadłaby z dalszej selekcji.
Wyniki na plusie to jeszcze nie wszystko. Zgodnie z filozofią inwestowania we „wzrost” należy szukać firm szybko zwiększających zyski. Zgodnie z tym założeniem poszukiwaliśmy spółek, dla których krocząca suma zysków jest co najmniej 50 proc. większa niż rok wcześniej. Przykładowo, obecnie warunek ten oznaczałby, że?zyski w okresie IV kw. 2009–III kw. 2010 powinny być?przynajmniej o połowę większe niż w okresie I kw. 2009–IV kw. 2009 (to tylko przykładowe kryterium – można by równie dobrze próbować wprowadzić inne warunki).
[srodtytul]Sukces w praktyce[/srodtytul]
Okazuje się, że zestaw tych przykładowych kryteriów inspirowanych CAN SLIM i innymi „wzrostowymi” strategiami, całkiem nieźle sprawdzał się w ostatnich latach w polskich warunkach. Portfel akcji maksymalnie pięciu spółek spełniających te wymogi urósłby od końca 2007 r. o 70 proc., podczas gdy indeks WIG jest w tym samym okresie wciąż pod kreską.Sukces naszego przykładowego portfela wynikał w pierwszej kolejności z uniknięcia drastycznych strat w czasie bessy. W pierwszym etapie rynku niedźwiedzia (początek 2008 r.) udało się nawet „wyłuskać” parę walorów notujących zwyżkę wbrew całej giełdzie.
Portfel w stanie nietkniętym przetrwał najcięższe dla inwestorów chwile kryzysu finansowego na jesieni 2008 r. Nie oznacza to jednak, że zasady te sprawdzały się jedynie jako sposób na ochronę kapitału. Triumfy strategia odnosiła także w trakcie trwającej od wiosny 2009 r. hossy (słabość przeżywała jedynie w pierwszych miesiącach hossy, kiedy potrzeba było czasu na znalezienie odpowiedniej liczby spółek spełniających opisane dość rygorystyczne kryteria).Najwyraźniej więc inwestowanie we „wzrost” – pod warunkiem, że jest poparte zdyscyplinowanym planem ucinania strat – zdaje egzamin także na GPW.