Nie wywołujmy Charybdy z lasu

Niedawno przysłuchiwałem się w Fundacji Batorego ciekawej debacie, której tematem było „Po co Platformie władza?”. Pytanie niby ogólnopolityczne, ale w tym akurat przypadku wyłącznie ekonomiczno-gospodarcze.

Publikacja: 16.10.2010 02:27

Uczestnikami debaty były bowiem takie postaci, jak Stanisław Gomułka, Stefan Kawalec, Eugeniusz Smolar, Krzysztof Rybiński i Maria Wiśniewska. Przedstawicieli rządzącej partii niestety nie było.

Obserwując dyskusję i pytania oraz oceny docierające z sali można było dojść do wniosku, że w 99 procentach siedzieli tam wyborcy Platformy Obywatelskiej. W olbrzymiej większości bardzo rozgoryczeni i twierdzący, że zarządzanie finansami przez PO ich bardzo rozczarowuje, ale przecież nie ma żadnej sensownej opozycji, na którą mogliby głosować.

Debata odbywała się tydzień po debacie sejmowej dotyczącej projektu budżetu. Trudno było o pozytywne opinie na temat tego budżetu, ale na przykład profesor Stanisław Gomułka potrafił znaleźć plusy. Analityk powinien być zawsze bardzo krytyczny i szukać dziury w całym. Ja się tego trzymam, ale w tym przypadku też potrafiłbym takie pozytywy znaleźć. Minister Rostowski podczas debaty twierdził, że rząd prowadzi Polskę jak Odyseusz między Scyllą a Charybdą. Mógłbym się nawet z tym zgodzić, chociaż inaczej bym definiował te potwory.

Jednym z nich są rynki finansowe, a drugim elektorat. Problem do rozwiązania jest zdefiniowany w sposób dość oczywisty – jak nie denerwując rynków finansowych doprowadzić do wygrania wyborów parlamentarnych w 2011 roku? Cokolwiek by mówili krytycy, to powinni przyznać, że problem jest rozwiązywany dosyć zgrabnie, chociaż dyskutanci w Fundacji Batorego zdecydowanie byli innego zdania. Były obszary, w których mieli rację.

Interesujące było to, że w dyskusji pojawiały się pomysły (celował w tym profesor Krzysztof Rybiński), które można by było wprowadzić w życie, zmniejszając deficyt budżetowy i nie antagonizując wyborców. Poza tym, na co szczególnie mocno zwróciła uwagę Maria Wiśniewska (była prezes Pekao), Polacy często wybaczają politykom nawet dokuczliwe rozwiązania, jeśli są one właściwie przedstawione.

Cytowany był też przez innych uczestników przykład Valdisa Dombrovskisa, premiera Łotwy. Jego partia Jedność wygrała niedawno wybory, mimo że rząd Dombrovskisa przeprowadził reformy, w wyniku których drastycznie spadły pensje i emerytury. Problem w tym jednak, że przeciwnicy (Centrum Zgody) to koalicja, na którą głosuje przede wszystkim ludność rosyjskojęzyczna. Tak prawdę mówiąc, Łotysze nie mieli wyjścia. Gdyby w Polsce przeciwnikami rządzących była taka partia, to też trzeba by się bardzo wysilać, żeby przegrać wybory.

Wróćmy do lawirowania między Scyllą a Charybdą. Nie obyło się ono w przypadku Odyseusza bez strat. Przecież Scylla sześciu żeglarzy jednak porwała. W omawianym przypadku straty też będą, bo nie da się utrzymać potężnego poparcia, podszczypując ludzi podwyżką podatków (nawet tak niewielką jak zapowiadana). Nieraz pisałem, jak bym to inaczej przeprowadził. Wróciłbym na jakiś czas do starych składek rentowych i progów PIT i w tym czasie przeprowadzał reformy.

Wszędzie już przecież słychać (również podczas omawianej debaty), że obniżka składki rentowej i progów PIT była błędem. Ubyło ponad 40 miliardów złotych rocznie, czyli 40 procent deficytu sektora finansów publicznych. Co prawda krytykujący tę obniżkę zasłaniają się twierdzeniem, że trzeba było równolegle obniżyć wydatki, ale ja takich opinii w chwili wprowadzanie obniżek (przez PiS i PO) nie słyszałem.

Poza tym, gdyby takie rozwiązanie wprowadzono w życie, to obniżka podatków zwiększyłaby znacznie dochody przede wszystkim zamożniejszych Polaków (tak się właśnie stało), a cięcie wydatków uderzyłoby przede wszystkim w mniej zamożnych. To dopiero było rozwiązanie szkodliwe dla gospodarki.

Rząd poszedł w innym kierunku, którego nie pochwalam, ale uważam za takie, które do zakładanego celu (przepłynięcie między Scyllą a Charybdą) doprowadzi. Podwyższył VAT, zamroził płace w budżetówce, sprzedał 10 procent PGE, która z kolei kupi zapewne Energę. Dzięki temu zmniejszy się deficyt i potrzeby pożyczkowe państwa.

To powinno zapewnić nieprzekroczenie przez zadłużenie progu ostrożnościowego 55 procent w stosunku do PKB. Od 2012 roku wejdą w życie nowe sposoby liczenia zadłużenia, dzięki którym nie będziemy mieli problemów do 1017 roku. Będzie to czas na przeprowadzenie sensownych reform. Na razie dajmy im rządzić i nie wywołujmy Charybdy (spekulantów) z lasu.

Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20