Grzegorz Antkowiak, naukowiec i szachista, w biznesie

Dla biznesu porzucił pracę dla wojska. Założony przez niego Gant jest jednym z największych deweloperów w Polsce

Publikacja: 27.02.2010 08:43

Grzegorz Antkowiak, naukowiec i szachista, w biznesie. Założony przez niego Gant jest jednym z najwi

Grzegorz Antkowiak, naukowiec i szachista, w biznesie. Założony przez niego Gant jest jednym z największych deweloperów w Polsce

Foto: PARKIET, Szymon Łaszewski SL Szymon Łaszewski

Decyzję o tym, by otworzyć własny biznes, Grzegorz Antkowiak podjął w 1989 r. w niecodziennych okolicznościach – stojąc w kolejce do kantoru. – Z nudów zacząłem liczyć, ile kantor zarobi do czasu, gdy znajdę się przy okienku. Wyszło mi, że w sześć minut zarobił więcej niż ja przez miesiąc – wspomina założyciel Ganta.

[srodtytul]Rodzinny interes[/srodtytul]

29-letni wówczas Antkowiak, absolwent Politechniki Kijowskiej, pracujący w Wojskowym Instytucie Techniki Inżynieryjnej we Wrocławiu, m.in. nad prototypem inteligentnej miny mającej odróżniać wrogie pojazdy od swoich, zdecydował się wziąć sprawy we własne ręce. – Oszczędności wystarczyły na otwarcie pierwszego kantoru – mówi. Postawił na Legnicę, bo wolał być głównym graczem w mniejszym mieście niż jednym z wielu w metropolii.

Do biznesu Antkowiak wciągnął żonę, a potem dołączyli inni członkowie rodziny: siostra, brat, ojciec. – Stawiam na zaufanie, dlatego otaczałem się bliskimi mi osobami. Nie tylko z kręgu rodziny – włączyłem też szefa mojego zespołu naukowego z uczelni, dra Janusza Konopkę, który jest obecnie przewodniczącym rady nadzorczej Ganta – wspomina. Gdy walutowy biznes opuszczał grupę z końcem 2008 r., prowadząca go spółka miała 17 kantorów i generowała jedne z wyższych obrotów w branży.

[srodtytul]Trudny debiut w deweloperce[/srodtytul]

W 1998 r. Gant zdecydował się wejść w biznes deweloperski. Co o tym zdecydowało? – Wymiana walut to stabilny biznes, lecz z pewnymi ograniczeniami. Zyski są niewielkie, 1–2 mln zł rocznie przy miliardach obrotów. Poza tym potrzebowałem nowych wyzwań. Postawiłem na deweloperkę, w niej widziałem największy potencjał – wspomina Antkowiak.

Przyznaje, że początki były bardzo zniechęcające. – Prowadząc kantory, wiele transakcji uzgadnia się telefonicznie, zaufanie gra istotną rolę. Tymczasem w budowlance umowy są wykonywane tylko wtedy, kiedy istnieją mocne środki ich egzekucji przeliczalne na pieniądze – mówi Antkowiak. Przyznaje, że na początku stracił sporo na umowach z nierzetelnymi dostawcami i wykonawcami.

Wspomina, że miał chwile zwątpienia, szczególnie gdy spółka angażowała się w przedsięwzięcia społecznie drażliwe. W 1999 r. Gant kupił we Wrocławiu od Adtranz Pafawag kilkaset mieszkań zakładowych z myślą o wynajmie. Zamieszkujący je lokatorzy protestowali, twierdząc, że zostali sprzedani bez swojej zgody. – Nie chcieliśmy ich wysiedlać, oferowaliśmy im wykup mieszkań. Protesty nie ustawały, więc wycofałem się z transakcji. Zyski byłyby mniejsze niż straty wizerunkowe – dodaje.

Inną budzącą kontrowersje lokalnej społeczności inwestycją był zakup stadionu klubu Ślęza za 1 mln zł. Gant odsprzedał go potem z zyskiem. – Zakup był prowadzony zgodnie z prawem, na prośbę władz upadającego klubu. Oskarżano mnie o korupcję, zmieszano z błotem. Zniechęciło mnie to do robienia interesów z publicznymi podmiotami – wspomina Antkowiak. Po dziś dzień Gant nie startuje w przetargach na miejskie grunty, nie angażuje się w przedsięwzięcia prywatno-publiczne. – Czas leczy rany, nie wykluczam więc, że to się zmieni – mówi Antkowiak.

Na GPW Gant trafił w grudniu 1998 r. Od 2006 r. obecny jest w akcjonariacie Budopolu Wrocław, jest również udziałowcem Intakusa. – Inwestując w firmy budowlane, mamy gwarancję, że bez względu na sytuację rynkową nie zabraknie nam wykonawców naszych inwestycji – wyjaśnia Antkowiak.

Pod koniec 2008 roku, gdy rynek mieszkań zaczął się załamywać, Gant poszedł pod prąd i zamiast wstrzymać inwestycje i utrzymać ceny obniżył je, stawiając na większą sprzedaż. – Konkurenci pukali się w głowę, prognozowali nasz upadek. Bardzo się pomylili – mówi Antkowiak. W 2009 r. Gant był trzecią spośród spółek z GPW pod względem liczby sprzedanych lokali.

[srodtytul]Szachista z ambicjami[/srodtytul]

Założyciel Ganta jest zapalonym szachistą. Wrocławianie wspominają, że w latach 90. w kantorze Ganta można było zobaczyć Antkowiaka rozgrywającego partię szachów z Markiem Figlem, ówczesnym wiceszefem firmy. – Grywałem w drugiej, czasem pierwszej lidze, działałem w Polskim Związku Szachowym, byłem jego wiceprezesem – opowiada Antkowiak.

Do dziś swój wolny czas spędza we wrocławskim klubie Hetman. Do gry podchodzi ambicjonalnie. – Podczas pewnego turnieju, gdy byłem tylko sponsorem Hetmana, niezadowolony z osiągnięć profesjonalistów sam siadłem za szachownicą i wygrałem. Zdobyliśmy wicemistrzostwo Polski – nie ukrywa satysfakcji.

[ramka][b]Inwestorzy nisko wyceniają Ganta [/b]

Gant, którego ponad 40 proc. akcji jest w posiadaniu rodziny Antkowiaków (najwięcej, bo 11,6 proc., papierów Ganta należy do Karola Antkowiaka), jest jednym z najniżej wycenianych deweloperów z GPW. Kapitalizacja spółki wynosi około 300 mln zł, przy 556,8 mln zł wartości księgowej. Więcej, zdaniem inwestorów, są warci nie tylko liderzy rynku – Dom Development czy J.W. Construction, ale również działające na dużo mniejszą skalę Ronson czy LC Corp. Najbliższy rok będzie ważnym testem dla Ganta. Jeżeli zrealizuje zapowiedzi dotyczące wzrostu sprzedaży mieszkań, można mieć nadzieję, że rynek przekona się do dewelopera z Legnicy. [/ramka]

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych