Były prezes Optimusa zdradza kulisy przekrętu

Piotr Lewandowski, obecny prezes spółki, oraz Michał Lorenc, były prezes, zostali wczoraj zatrzymani przez Centralne Biuro Śledcze. Zanim to się stało, Michał Lorenc opowiedział "Parkietowi", jaki, według niego, był mechanizm przestępstwa popełnionego w firmie przy podwyższeniu kapitału zakładowego

Publikacja: 31.10.2006 06:27

Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego zatrzymali wczoraj byłego prezesa Optimusa Michała Lorenca oraz obecnego prezesa spółki Piotra Lewandowskiego. Zatrzymania mają związek z czerwcowym podwyższeniem kapitału zakładowego w tej firmie. Prokuratura nie informuje na razie, czy postawiono im zarzuty.

Organy śledcze zajmowały się Optimusem już od lipca. Wtedy właśnie Michał Lorenc złożył pierwsze zeznania. Od początku twierdził, że przeprowadzonego w czerwcu podwyższenia kapitału w spółce dokonano na podstawie sfałszowanej uchwały rady nadzorczej. Podobnie twierdziła rada nadzorcza Optimusa. W efekcie podwyższenia kapitału Zbigniew Jakubas utracił kontrolę nad spółką. Pakiet 30 proc. akcji objął Michał Dębski, prezes i właściciel skierniewickiej firmy Zatra.

Michał Lorenc, który był prezesem w czasie, gdy w spółce zaszły opisywane wydarzenia, przed zatrzymaniem przedstawił "Parkietowi" swoją wersję wydarzeń w Optimusie.

Jak kupiono Zatrę

- Ta historia zaczęła się we wrześniu 2005 r. Ja i Rafał Pawłowski (były wiceprezes, odpowiedzialny za finanse Optimusa) zostaliśmy zatrudnieni w firmie, podpisaliśmy kontrakty menedżerskie, zakładające osiągnięcie dodatniego wyniku finansowego. Miało być 6 mln zł zysku w 2006 r. - mówi Michał Lorenc. Według niego, gdy nowy zarząd rozpoczął pracę w firmie, okazało się, że jest ona w znacznie gorszej sytuacji finansowej niż wcześniej ich zapewniano. Zamiast przewidywanych na koniec 2005 r. kilku milionów złotych na plusie, pojawiła się duża strata. - Musieliśmy stworzyć rezerwy na sytuacje biznesowe z przeszłości. Uświadomiliśmy sobie błyskawicznie, że bez radykalnych zmian nie jesteśmy w stanie osiągnąć jakiejkolwiek poprawy - opowiada były prezes. Z przeprowadzonych obliczeń jasno wynikało, że musimy wynieść na zewnątrz produkcję komputerów lub przenieść ją z Nowego Sącza bliżej centrum Polski. Rozważaliśmy m.in. współpracę z NTT System - naszym największym konkurentem - dodaje prezes. Inną opcją było skłonienie pracowników z Nowego Sącza, by założyli własną firmę i świadczyli usługi dla Optimusa - niestety, długotrwałe negocjacje skończyły się niczym. - Rozważaliśmy też wybudowanie własnej fabryki w Karczewie, negocjowaliśmy zakup terenu z gotowym obiektem. Czasu było coraz mniej. Wtedy to Piotr Lewandowski, który był dyrektorem ds. strategii, zaproponował Zatrę - zakład typowo produkcyjny z dużymi tradycjami w odległości do 100 km od Warszawy, czyli tak jak chcieliśmy - mówi Michał Lorenc. Prezes Zatry Michał Dębski zrobił na nim bardzo dobre wrażenie - był młody, energiczny, dobrze wykształcony, miał niezbędne doświadczenie. Zadeklarował wszelką niezbędną pomoc i możliwość uruchomienia procesu przenosin natychmiast.

Michał Lorenc wspomina, że początkowo współpraca układała się doskonale. Zarząd miał kolejne pomysły biznesowe. - Na realizację wszystkich planów potrzebna była gotówka. Sytuacja była kuriozalna - "umieraliśmy z głodu nad talerzem pełnym zupy z braku łyżki" - mówi M. Lorenc.

Trudna współpraca z radą

Były prezes opowiada, że współpraca z radą nadzorczą od momentu, kiedy Zbigniew Jakubas opuścił jej szeregi, była burzliwa. Rada naciskała na poprawę wyników natychmiast i jednocześnie oczekiwała natychmiastowego załatwienia kredytowania. - Nie było to łatwe, ponieważ byliśmy kolejnym zarządem, który proponował zmiany. Dla instytucji finansowych nie było to w pełni wiarygodne - mówi M. Lorenc.

W dodatku rada nadzorcza rekomendowała WZA nieudzielenie Rafałowi Pawłowskiemu absolutorium za 2005 r. - W 2005 r. przepracował w spółce tylko trzy miesiące, w czasie których zajmował się głównie porządkowaniem zaszłości. W bardzo emocjonalnej sytuacji Rafał Pawłowski honorowo podał się do dymisji - mówi były prezes Optimusa. Na placu boju pozostała więc rada i jednoosobowy zarząd. - Dla mnie ta sytuacja była bardziej niż krytyczna, gdyż musiałem przejąć wszystkie obowiązki Rafała - w tym znalezienie finansowania dla Optimusa - skarży się LoreRatowanie spółki

Michał Lorenc uznał wtedy, że rozwiązaniem może być kredyt bankowy lub emisja akcji. Początkowo miała to być emisja 50 mln akcji z prawem poboru - sprzedawanych po złotówce. Na taką emisję zgodziła się rada nadzorcza i podjęła stosowną uchwałę, która pozwalała zarządowi na podjęcie odpowiednich kroków w tym kierunku. Ostateczną decyzję mieli podjąć udziałowcy Optimusa na WZA 10 lipca. Uchwały na walne opublikowano 12 czerwca. Przygotowania do emisji były w toku, jednak pojawił się inny pomysł. - Zdaliśmy sobie sprawę, że przeprowadzenie takiej emisji zabierze zbyt dużo czasu, a spółka do tego momentu może sobie nie poradzić. Mieliśmy już wtedy problemy z Bankiem BPH, który nie ufał Optimusowi. Firma od dawna wykazywała straty, często zmieniały się zarządy. Bank straszył nas, że zatrzyma finansowanie. Inne banki mówiły, proszę czekać, czekać, czekać? - opowiada Michał Lorenc. Zgodnie z jego wersją, tu zaczyna się rola Piotra Lewandowskiego. Pełnił on w spółce funkcję dyrektora ds. strategii i rozwoju i był prawą ręką Michała Lorenca. Zajmował się również kontaktami z mediami. Kiedy Lorenc i Lewandowski doszli do wniosku, że przeprowadzenie emisji zabierze zbyt dużo czasu, ten drugi rozpoczął wtedy rozmowy z osobami, które miały pomóc spółce uzyskać kredyt w Pekao.

Szatański plan

W tym miejscu zaczyna się właściwa część wydarzeń, które doprowadziły do odebrania Zbigniewowi Jakubasowi pakietu kontrolnego. Znany inwestor giełdowy miał wtedy 21,7 proc. udziałów w kapitale Optimusa.

Według relacji Michała Lorenca, kredyt dla spółki mieli pomóc załatwić przyjaciele Lewandowskiego z "właściwego kręgu politycznego". Jednak nie bezinteresownie. Akcje spółki miał objąć Michał Dębski, co było warunkiem uzyskania zgody na kredyt i jednocześnie specjalnej opieki "właściwego kręgu politycznego", czyli zaplecza Piotra Lewandowskiego. Lorenc nie precyzuje, kto był tym zapleczem.

Wtedy narodził się plan emisji z wyłączeniem prawa poboru, skierowanej do Michała Dębskiego. - Lewandowski przyszedł do mnie z uchwałą z 2003 r., o której rada nadzorcza prawdopodobnie zapomniała. Uchwała ta upoważniała zarząd do emisji akcji w ramach kapitału docelowego - mówi były prezes. Twierdzi, że poprosił swojego doradcę o opinie prawne i przedstawienie tego projektu. Lewandowski zapewnił, że wszystko jest zgodne z prawem i na dowód dostarczył komplet dokumentów. Jednak aby można było wykorzystać uchwałę z 2003 r., potrzebna była kolejna uchwała rady nadzorczej, precyzująca podwyższenie kapitału. Michał Lorenc postarał się o taką uchwałę, nie wtajemniczając jednak rady w plan sprzedania nowych akcji Michałowi Dębskiemu. Posiedzenie rady nadzorczej w sprawie podwyższenia kapitału trwało 45 minut. Zakończyło się uchwałą, dającą zarządowi zielone światło na podniesienie kapitału zakładowego maksymalnie o 50 mln zł. Rada (według relacji jej byłej szefowej, Barbary Sissons) była przekonana, że zgadza się na emisję dla dotychczasowych akcjonariuszy, o której pisaliśmy wyżej.

- W uchwale nie było nic o wyłączeniu prawa poboru. Nie dyskutowałem tego z radą, ponieważ w myśl dokumentacji przygotowanej przez Lewandowskiego, taka decyzja była w moich kompetencjach - wyjaśnia Michał Lorenc.

Dlaczego w sekrecie?

Dlaczego prezes zdecydował się na działanie wbrew radzie nadzorczej i Z. Jakubasowi? - Naiwnie dałem się przekonać, że koniec końców wszyscy będą zadowoleni - spółka wyjdzie na prostą, będziemy mieli pieniądze na rozwój, poprawią się wyniki, wzrosną notowania - w związku z tym będzie zadowolony również Zbigniew Jakubas - tłumaczy Lorenc. Dodaje, że później spółka miała zrealizować kolejną emisję, z prawem poboru. Jakubas mógłby wtedy objąć akcje dobrze prosperującej firmy. Zdaniem Lorenca, Zbigniew Jakubas był Optimusem zmęczony i niezadowolony z wyników i kolejnych zarządów. Jego cierpliwość była na ukończeniu - wspominał już o wyjściu ze spółki. Z kolei Z. Jakubas twierdzi, że M. Lorencem kierował - Liczyli na emisję menedżerską - mówi inwestor giełdowy.

Miało być zgodnie z prawem

Michał Lorenc zapewnia, że dalej realizacją podwyższenia kapitału zajmował się Piotr Lewandowski. - Podpisywałem dokumenty, rejestrujące podwyższenie kapitału i nadal byłem przekonany, że wszystko jest zgodne z prawem, nawet jeśli odbywa się bez wiedzy Zbigniewa Jakubasa. Nie podejrzewałem, że dojdzie do przestępstwa - mówi. Dodaje, że wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że uchwała, którą podjęła rada, nie była wystarczająca do emisji bez prawa poboru. Nie zdawał sobie sprawy również z faktu, że spółka poważnie narusza obowiązki informacyjne, za co później została ukarana przez Komisję Papierów Wartościowych i Giełd. - Lewandowski, zgodnie ze swoją funkcją rzecznika prasowego, był odpowiedzialny za komunikację z giełdą. Cały czas pokazywał mi kalendarz komunikatów, twierdząc, że wszystko jest zgodnie z regułami - mówi były prezes Optimusa. Na dowód drukował przykłady z innych spółek jako podkładki pod jego scenariusz komunikacji.

Wreszcie doszło do burzliwego spotkania akcjonariuszy 10 lipca, kiedy inwestorzy (a wśród nich Zbigniew Jakubas) dowiedzieli się, że od czerwca właścicielem pakietu 30 proc. akcji Optimusa jest Michał Dębski. Prezes Lorenc zapewnia, że "ktoś" miał uprzedzić Jakubasa przed walnym zgromadzeniem. Tak się jednak nie stało i Z. Jakubas zaczął głośno krzyczeć, że popełniono przestępstwo. - Jak się okazało, miał rację w 100 proc. - kwituje Michał Lorenc. Dlaczego sam nie poinformował głównego akcjonariusza o tym, co nastąpi? - Lewandowski i Dębski zapewnili mnie, że do Zbigniewa Jakubasa zgłosi się znana mu osoba właśnie z "kręgu politycznego" i przekona go do tego, że wskutek tych działań skorzysta tak jak i inni akcjonariusze - tłumaczy Michał Lorenc. Według niego, argumentem miało być to, że z dużym kredytem przed emisją publiczną będzie większa szansa na wzrost kursu. Lepiej więc będzie mieć 14 proc. akcji powyżej 20 zł niż 20 proc. po 7 zł.

Bomba wybuchła

M. Dębski, nowy główny akcjonariusz, na walnym zgromadzeniu 10 lipca od razu zmienił radę nadzorczą, ta zaś - skład zarządu. Nowym prezesem został Piotr Lewandowski. Dotychczasowy prezes został jego zastępcą. Następnego dnia, jak twierdzi, zorientował się, że doszło do przestępstwa. - O tym, że uchwała została podrobiona, dowiedziałem się, kiedy KPWiG zwróciła się do nas o dokumenty związane z podwyższeniem kapitału. Wszedłem do pokoju Lewandowskiego i zapytałem, co się dzieje. Na jego biurku leżał oficjalny dokument z orzełkiem - relacjonuje Michał Lorenc. Według niego, Lewandowski powiedział, że to pismo z KPWiG i że wszystko jest pod kontrolą. Przyniósł Lorencowi komplet dokumentów do podpisania dla KPWiG. - Zorientowałem się, że uchwała rady nadzorczej parafowana przeze mnie ma inny format niż pierwotnie. Zażądałem wyjaśnień. Wtedy Lewandowski uciekł z firmy - opowiada Lorenc. - Natychmiast zwróciłem się do prawniczki obecnej na posiedzeniu rady. Okazało się, że w firmie nie ma ani kopii uchwały, ani nagrań z posiedzenia rady nadzorczej - wszystko "zaginęło". Jedyną osobą, która miała do czynienia z tymi dokumentami, był Lewandowski. Zdałem sobie sprawę, że to bardzo dobrze zaplanowane oszustwo - wyjaśnia Lorenc. Wszystkie znane mu fakty przekazał do wiadomości KPWiG oraz CBŚ. Dzień później wyrzucono go z zarządu spółki. - Próbowano wszystkiego, żeby mnie skompromitować, zastraszyć i zmusić do milczenia. Do CBŚ dotarły sygnały od osób, do których Lewandowski zwrócił się z ofertą dużych pieniędzy w zamian za "materiały" na Lorenca - twierdzi były prezes.

Skąd się wziął Lewandowski?

Michał Lorenc opowiada, że poznał Lewandowskiego 3 miesiące przed przejściem do Optimusa. - Ja pracowałem wówczas w Siemensie, a on w ZWUT Siemens - wspomina. Według Lorenca, Lewandowski był bardzo inteligentnym człowiekiem, od sześciu lat obecnym w polityce - jak sam mówił o sobie szczególnie przy organizacji kampanii. Doskonale znał się na public relations, robił wrażenie prawdziwego pracoholika, zaangażowanego w to, co robi. - Kiedy odchodziłem z Siemensa, poprosił mnie, żebym zabrał go ze sobą. W Optimusie stał się moją prawą ręką, ufałem mu. Nie przewidywałem, że zostanę wykorzystany - tłumaczy były prezes.

Dlaczego Michał Lorenc do tej pory nie kontaktował się z mediami? - Do tej pory milczałem w sprawie, ponieważ chciałem, żeby organa ścigania miały czas na działanie. Uważałem, że wdawanie się w dyskusję publiczną z Lewandowskim może szkodzić akcjonariuszom - tłumaczy M. Lorenc.

Skąd się wziął Lewandowski?

Michał Lorenc opowiada, że poznał Lewandowskiego 3 miesiące przed przejściem do Optimusa. - Ja pracowałem wówczas w Siemensie, a on w ZWUT Siemens - wspomina. Według Lorenca, Lewandowski był bardzo inteligentnym człowiekiem, od sześciu lat obecnym w polityce - jak sam mówił o sobie szczególnie przy organizacji kampanii. Doskonale znał się na public relations, robił wrażenie prawdziwego pracoholika, zaangażowanego w to, co robi. - Kiedy odchodziłem z Siemensa, poprosił mnie, żebym zabrał go ze sobą. W Optimusie stał się moją prawą ręką, ufałem mu. Nie przewidywałem, że zostanę wykorzystany - tłumaczy były prezes.

Dlaczego Michał Lorenc do tej pory nie kontaktował się z mediami? - Do tej pory milczałem w sprawie, ponieważ chciałem, żeby organa ścigania miały czas na działanie. Uważałem, że wdawanie się w dyskusję publiczną z Lewandowskim może szkodzić akcjonariuszom - tłumaczy M. Lorenc.

Ile w tym prawdy?

Wersję Michała Lorenca jako prawdopodobną ocenia Zbigniew Jakubas. - Nawet trudno mi to skomentować - mówi z kolei Michał Dębski. Zdecydowanie zaprzecza, że kiedykolwiek miał jakieś związki z polityką. O skomentowanie rewelacji Lorenca poprosiliśmy w zeszłym tygodniu prezesa Lewandowskiego. Zadaliśmy mu kilka pytań. Oto one: Czy zamierzał Pan wykorzystać wpływy polityczne do uzyskania kredytu dla Optimusa w Pekao? Czy dostarczył Pan zarządowi opinie prawne, które dotyczyły legalności podwyższenia kapitału zakładowego w Optimusie? Czy to prawda, że odebranie Jakubasowi większościowych udziałów miało zagwarantować spółce "specjalną opiekę kręgu politycznego"? Czy sfałszował Pan uchwałę rady nadzorczej?

Czy proponował Pan komukolwiek pieniądze za "materiały na Lorenca"?

Poniżej odpowiedź prezesa Piotra Lewandowskiego, w której nie odniósł się do wszystkich zadanych pytań: "Nie fałszowałem żadnej uchwały. Jestem przekonany, że wkrótce poznamy wynik działań instytucji zajmujących się wyjaśnieniem całej sprawy. Przypominam, że dotychczasowe analizy grafologiczne nie potwierdziły zarzutu fałszerstwa. Próby łączenia mojej osoby ze światem polityki uważam za bezpodstawne. Ten negatywny szum wokół mojej osoby traktuję jako działania godzące w interes spółki i jej akcjonariuszy".

Niskie przychody w III kwartale

Wczoraj wieczorem Optimus opublikował wyniki za trzeci kwartał 2006 r. Zgodnie z zapowiedziami prezesa Piotra Lewandowskiego, są bardzo słabe. Przychody spółki były o połowę niższe niż w drugim kwartale i wyniosły 26,46 mln zł. Strata netto sięgnęła 1,14 mln zł. Strata na poziomie operacyjnym wyniosła aż 1,27 mln zł. Rok wcześniej przychody firmy przekroczyły 44 mln zł, a strata netto wynosiła 344 tys zł. Bardzo wysoka w trzecim kwartale była tylko marża ze sprzedaży - 12,8 proc., w porównaniu z 7,5 proc. przed rokiem. Według komunikatu, na złe wyniki wpłynęły m.in. zbyt mały kapitał obrotowy oraz konieczność spłat dwóch rat kredytu w BPH (łącznie 2 mln zł). Spółka utworzyła też rezerwy (1,5 mln zł).

Kalendarium

podwyższenia kapitału

30.06.2003 r. - WZA Optimusa podjęło uchwałę, na mocy której do 30 czerwca 2006 r. zarząd mógł podnieść kapitał zakładowy maksymalnie

o 7 mln zł. Jednak za każdym razem potrzebował opinii

rady nadzorczej. Zarząd mógł wyłączyć też prawo poboru nowych akcji - za zgodą rady.

01.06.2006 r. - RN Optimusa upoważniła zarząd do podjęcia działań zmierzających do podwyższenia kapitału.

12.06.2006 r. - Spółka opublikowała uchwały na NWZA, które miało się odbyć

10 lipca. Mowa w nich o podwyższeniu kapitału maksymalnie o 50 mln zł w drodze emisji z prawem poboru.

12.06.2006 r. - Zarząd podejmuje uchwałę dotyczącą podwyższenia kapitału

w drodze emisji prywatnej.

3,9 mln akcji po złotówce (prawie 30 proc. kapitału) obejmuje Michał Dębski.

28.06.2006 r. - Zarejestrowano podwyższenie kapitału. Zarząd tego nie podał.

10.07.2006 r. - Na NWZA nowy główny akcjonariusz - M. Dębski (został szefem RN) - skreślił z porządku

obrad punkt o podwyższeniu kapitału w drodze emisji z prawem poboru. Spółka opublikowała serię komunikatów, w których informuje o zmianach w akcjonariacie, nowej radzie nadzorczej i nowym zarządzie. Prezesem

został Piotr Lewandowski, jego zastępcą - Michał Lorenc, dotychczasowy prezes.

13.07.2006 r. - RN odwołała M. Lorenca z zarządu po tym, jak zeznawał w KPWiG i CBŚ. Poinformował, że uchwała rady została sfałszowana.

24.07.2006 r. - KPWiG

złożyła do sądu apelację od decyzji o zarejestrowaniu podwyższenia kapitału.

29.08.2006 r. - KPWiG wykluczyła akcje spółki z obrotu oraz nałożyła na nią karę w wysokości 500 tys. zł za naruszenie obowiązków informacyjnych. GPW zawiesiła notowania spółki.

20.09.2006 r. - Optimus złożył odwołanie od decyzji KPWiG.

16.10.2006 r. - KNF zmieniła decyzję KPWiG o wykluczeniu akcji Optimusa z notowań. Podtrzymała karę finansową.

23.10.2006 r. - Giełda odwiesiła notowania Optimusa

24.10.2006 r. - Michał Dębski poinformował, że sprzedał pakiet ponad 29 proc. akcji Optimusa.

Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski
Gospodarka
Czy i kiedy RPP wróci do obniżek stóp?
Gospodarka
Złe i dobre wieści przed COP 28