Anioły kręcą biznesem

Bez pieniędzy i doświadczenia aniołów biznesu wiele przedsięwzięć nie doczekałoby się realizacji, a korporacyjna mapa świata byłaby zapewne uboższa o co najmniej kilka znanych marek.

Publikacja: 30.04.2005 08:17

Gdyby nie anioły biznesu, wśród największych korporacji świata prawdopodobnie próżno by było szukać m.in. takich firm, jak Apple i Amazon.com. Komputerowy koncern spod znaku jabłuszka i największa internetowa księgarnia fazę niemowlęcą przeżyły bowiem przede wszystkim dzięki możnym prywatnym inwestorom, którzy zaufali ich założycielom i powierzyli im pieniądze na rozkręcenie działalności.

Pieniądze na start

Bez aniołów pewnie nie grałoby teraz radio Holiday FM, umilające brytyjskim turystom pobyt na Wyspach Kanaryjskich i w innych hiszpańskich kurortach. Prawdopodobnie nie działałby też internetowy portal Price Minister, na którym Francuzi handlują grami komputerowymi, książkami, płytami DVD, telefonami komórkowymi czy sprzętem fotograficznym. Kto wie, czy wciąż funkcjonowałaby niemiecka firma va-Q-tec, specjalizująca się w nowatorskich rozwiązaniach dla transportu chłodniczego.

Choć samo pojęcie nie ma może zbyt długiej tradycji, to anioły biznesu istniały już od początku historii kapitalizmu. Dzięki pieniądzom powierzonym przez znajomych, swoje pomysły mógł realizować Henry Ford, którego firma wyrosła później na jedną z największych korporacji na świecie. Podobnie prywatni inwestorzy pomogli w pierwszych sukcesach spółki założonej przez Alexandra Grahama Bella, przekształconej później w koncern AT&T.

Firm o początkach podobnych do Holiday FM, Apple czy Forda jest mnóstwo. Dokładnych statystyk nie ma, bo aniołowie nie zawsze są skorzy do dzielenia się informacjami o swoich inwestycjach, ale szacuje się, że tylko w Wielkiej Brytanii co roku wspierają ponad trzy tysiące dopiero raczkujących przedsiębiorstw, pompując w nie około połowy miliarda funtów. Za Atlantykiem w ten sposób do firm trafia ponad 50 mld dolarów, a liczbę aniołów ocenia się na prawie trzy miliony. Według szacunków, w Europie aktywnych aniołów jest 125 tysięcy, ale rynek ma duży potencjał i niedługo liczba może wzrosnąć do miliona - bo tyle osób interesuje się inwestowaniem o charakterze business angel.

Kim są anioły?

Żeby zostać aniołem, trzeba mieć do zainwestowania co najmniej kilkadziesiąt tysięcy dolarów lub euro. Jak mówią sondaże, anioł to z reguły mężczyzna w wieku 35-65 lat, najczęściej właściciel lub dyrektor firmy, czyli osoba posiadająca już biznesowe doświadczenie. Często ma też choć trochę wolnego czasu, przynajmniej jeden dzień w tygodniu, który poświęca pełnieniu roli mentora - doglądaniu i doradzaniu przy swojej inwestycji. Dlatego z reguły wybiera firmę położoną niedaleko od miejsca, w którym mieszka. Kapitał najczęściej lokuje, bo chce zarobić. Ale niewiele rzadziej robi to dla zabawy czy satysfakcji. Czasem kieruje nim poczucie odpowiedzialności wobec społeczeństwa i inwestując ma na przykład na uwadze tworzenie nowych miejsc pracy. Czasem zdarza się też - szczególnie za Atlantykiem - że chce stworzyć miejsce pracy... dla samego siebie.

Wśród aniołów jest były szef Apple John Sculley, współzałożyciel Microsoftu Paul Allen czy związany z Netscape (firma znana z przeglądarki internetowej) Jim Barksdale. Wielu aniołów woli jednak anonimowość. Jak na przykład osoba, która zrobiła zapewne interes życia, wkładając w akcje nikomu nieznanego jeszcze Apple 91 tysięcy dolarów, by później zamienić je na, bagatela, 154 mln USD. Mniej szczęścia miał anioł Thomas Alberg, który z lokaty 100 tys. USD w papiery Amazon.com wyciągnął "tylko" 23 mln USD. Warto jednak zaznaczyć, że są to wyjątkowe przypadki, bo jak mówią szacunki, przeciętnie niemal połowa inwestycji aniołów biznesu okazuje się chybiona i kończy się stratą.

Anielskie Stany,

anielska Europa

Na razie najbardziej spektakularne i charakterystyczne przykłady działalności aniołów biznesu pochodzą zza Atlantyku, bo tam tradycja tej formy finansowania firm jest najdłuższa. Aniołowie dysponują w USA kapitałem co najmniej trzykrotnie większym od funduszy typu venture capital. Biorąc pod uwagę fakt, że przeciętna ich inwestycja jest kilkakrotnie niższa niż funduszu, mogą sfinansować start znacznie większej liczby przedsięwzięć (tym bardziej że fundusze VC z reguły unikają inwestowania w firmy na bardzo wczesnym etapie rozwoju). Ocenia się, że bez udziału aniołów kapitału brakowałoby np. dwóm trzecim firm technologicznych wchodzących na rynek amerykański.

Jednak i w Europie anioły biznesu zyskują coraz większą popularność i jest ich coraz więcej. Duża w tym zasługa ostrej promocji ze strony sieci business angels (business angels networks, w skrócie BAN). Są to stowarzyszenia o charakterze swatek, które kojarzą przedsiębiorców z prywatnymi inwestorami - czyli pomysły z kapitałem. Powstają jak grzyby po deszczu. Jeszcze sześć lat temu na Starym Kontynencie działały tylko 62 organizacje, przed rokiem już ponad 280. Praktycznie w każdym państwie europejskim jest przynajmniej jedna sieć o charakterze ogólnokrajowym i zazwyczaj wiele mniejszych o zasięgu regionalnym. W liczbie sieci - a co za tym idzie, także samych aniołów - przodują Wielka Brytania, Francja i Niemcy. Od zeszłego roku sieć aniołów biznesu działa też w Polsce. Europejska Sieć Aniołów Biznesu (EBAN), która ma siedzibę w Brukseli i zrzesza obecnie sieci narodowe z 21 krajów, jak też szereg innych organizacji, cieszy się silnym wsparciem Komisji Europejskiej.

Zrzeszenie aniołów

Przed ponad rokiem powstało w naszym kraju Polskie Stowarzyszenie Aniołów Biznesu (PolBAN), które należy do European Business Angels Network (EBAN). To organizacja non-profit, która pełni rolę przedstawiciela środowiska aniołów biznesu w Europie. Członkami EBAN są podobne stowarzyszenia z różnych krajów Europy. Ich liczba na naszym kontynencie już przekroczyła 200.

Cel, jaki stawia sobie PolBAN, to poszukiwanie i wspieranie aniołów biznesu w Polsce oraz kojarzenie projektów inwestycyjnych. Nie jest to w naszych realiach łatwe, bo często przedsiębiorcy nie wiedzą nawet, że działają jako BA. Podobnie firmy nie wiedzą, że mogą dostać finansowanie od osoby prywatnej, a nie tylko od banku.

Według władz Stowarzyszenia, w Polsce mieszka około 100 tys. osób dysponujących majątkiem ponad 1 miliona złotych. Jeśli tylko 5 tys. spośród nich udałoby się nakłonić do zaangażowania w rozwój małych firm i projektów, można by zasilić kapitałowo od 5 tys. do 10 tys. innowacyjnych przedsięwzięć.

Biotechnologiczna inwestycja

Najbardziej znanym polskim przykładem inwestycji typu business angels jest projekt zrealizowany przez Ryszarda Krauzego, dotyczący spółki Bioton. Inwestor, znany głównie jako właściciel największej polskiej spółki informatycznej - Prokomu Software, w 1996 r. objął udziały w biotechnologicznym Biotonie. Firma, która rozpoczęła działalność w 1993 r. od handlu wyrobami farmaceutycznymi po zmianach zajmuje się wytwarzaniem i sprzedażą nowoczesnych leków (głównie insuliny ludzkiej stosowanej w leczeniu cukrzycy), a także leków odtwórczych, na które wygasły patenty firm zachodnich. W 2004 r. Bioton miał już blisko 130 mln zł przychodów i zarobił 5,8 mln zł. W połowie marca firma zadebiutowała na GPW.

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku