Praca w charakterze anioła

50 tys. zł, duże doświadczenie, akceptacja ryzyka i chęć zrobienia czegoś nowego otworzą ci drzwi do... aniołów biznesu.

Publikacja: 14.12.2004 07:09

- Pieniądze, oczywiście, można zainwestować w obligacje czy oddać w zarządzanie, ale czy ludziom, którzy dochodzili do nich bardzo aktywnie, zależy, by zostać rentierem? Wątpię - mówi Tomasz Gajdziński, który razem z ojcem Andrzejem Gajdzińskim stworzył firmę Mieszko. Po 10 latach odsprzedali ją funduszowi private equity z grupy Dresdner Banku. Pomysłem na zagospodarowanie kapitału okazało się połączenie sił i środków business angels. - Zawsze czułem się inwestorem i chciałem to kontynuować - dodaje Tomasz Gajdziński. Wspólnie z czterema innymi śląskimi inwestorami zgromadzili 10 mln zł i poszukują celów do inwestycji. Na jedno przedsięwzięcie skłonni są wyłożyć ok. 1 mln zł. Inwestują w przedsiębiorstwa już funkcjonujące. Do tej pory zaangażowali się w dwa projekty.

Wyłącznie projektami, znajdującymi się w początkowej fazie rozwoju (start up) zainteresowane są osoby skupione wokół Polskiej Sieci Aniołów Biznesu PolBAN, stworzonej przez Wojciecha Dołkowskiego.

Kto może być aniołem

biznesu?

- Namawiałbym osoby, które mają za dużo energii, dobrze czują się z ludźmi, mają osobowość mentora, są uczciwe i co istotne, skłonne do ryzyka. Z silnym akcentem na ostatnią cechę. Chcąc zostać aniołem przedsiębiorczości trzeba umieć podejmować ryzyko, bowiem przy tego rodzaju przedsięwzięciach gwarantowana jest spora dawka adrenaliny. Jak pokazują statystyki, cztery na 10 firm typu start-up po roku padają. To niemal jak hazard, lecz tutaj ma się jednak wpływ na wynik. Mimo to nie każdy nadaje się do działania na tym polu - podkreśla Wojciech Dołkowski, prezes stowarzyszenia Polska Sieć Aniołów Biznesu PolBAN.

Wśród 18 członków stowarzyszenia PolBAN są inwestorzy giełdowi, osoby, które sprzedały własne firmy lub nadal je mają, ale chcą inwestować dalej. Czy też przedsiębiorca ze Stanów Zjednoczonych ze względu na pochodzenie, darzący Polskę sentymentem i oferujący wprowadzenie produktu do swoich kanałów dystrybucyjnych. Jest też jedna kobieta, która ma niesamowicie dużo energii i chce w ten sposób spożytkować swoje oszczędności oraz wiedzę.

Na pewno jest to zajęcie dla ludzi, którzy chcą robić coś twórczego i zależy im, by pozostawić po sobie ślad - dodaje Tomasz Gajdziński, jeden z pięciu członków "śląskiej spółdzielni aniołów przedsiębiorczości".

Anielska pomoc poszukiwana

Zapotrzebowanie na usługi prywatnych osób, gotowych wyłożyć kapitał i wspomóc doświadczeniem młodych przedsiębiorców, jest duże. Pomiędzy funduszami venture capital oraz private equity a kredytem bankowym istnieje na rynku finansowania przedsiębiorstw ogromna luka. VC i PE są zainteresowane sporymi inwestycjami, przeważnie powyżej 10 mln zł, z kolei dla banków przedsiębiorstwa początkujące i funkcjonujące 2-3 lata są niewiarygodne. Małe firmy poszukujące wsparcia rzędu 0,1-1 mln zł trafiają w próżnię. Podczas gdy właśnie osoby prywatne gotowe są wyłożyć od 50 do 500 tys. zł. Rynek jest ogromny, ale też bardzo trudny. Poszukiwania odbywają się po omacku, ponieważ zainteresowani nie mogą się ogłaszać. Obecnie kojarzenie stron odbywa się głównie dzięki kontaktom towarzyskim. - Prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi jest bezwzględne i dotyczy również firm, które znajdują się w takiej fazie rozwoju, gdy na wejście na giełdę nie ma szans. Myślę, że większa elastyczność w tej dziedzinie przełożyłaby się na bardziej dynamiczny rozwój małych firm. Tym bardziej że w naszej działalności nie chodzi wyłącznie o "zera". Wkładem jest również doświadczenie, wiedza i kontakty - podkreśla były współwłaściciel Mieszka. By pomóc obu stronom, Wojciech Dołkowski wraz z trzema partnerami zdecydowali się na założenie Polskiej Sieci Aniołów Biznesu PolBAN, działającej na razie na zasadzie non profit. Do stowarzyszenia mogą się zgłaszać pomysłodawcy strat-upów i osoby zainteresowane inwestycjami w charakterze anioła. - Szacuję, że zaledwie 5 na 100 poważnie rozpoczętych negocjacji kończy się porozumieniem obu stron. Najpierw trzeba sprawdzić wszystkie liczby, a później muszą zaskoczyć relacje międzyludzkie, które są tu niezwykle ważne - podkreśla Dołkowski. Nieco lepiej jest w przypadku inwestycji w firmy już funkcjonujące. - W przypadkach, gdy jesteśmy zdecydowani i rozpoczynamy negocjacje, udaje się sfinalizować przeciętnie trzy na 10 projektów - mówi Tomasz Gajdziński.

Nie każdy jednak ma szansę na pomoc aniołów przedsiębiorczości. W ich strefie zainteresowania znajdują się przede wszystkim nowe technologie i wszelkiego rodzaju innowacje. Zgodnie z zasadą, że najwięcej da się zarobić tam, gdzie zachodzą największe zmiany. A gra toczy się o przedsięwzięcia rokujące 30-60% rocznego wzrostu kapitału.

Aniołowie biznesu to zamożne osoby, które są gotowe wspierać finansowo i merytorycznie młodych przeważnie przedsiębiorców. W zamian za wyłożone pieniądze i zaoferowane doświadczenie oczekują udziałów w przedsięwzięciu oraz możliwości wpływania na strategiczne decyzje firmy. Po kilku latach aniołowie opuszczają swoją firmę - wprowadzają ją na giełdę, sprzedają inwestorowi branżowemu, lub też odstępują funduszowi private equity.

Pojęcie business angels (aniołowie przedsiębiorczości) narodziło się w USA ponad 100 lat temu. Pięciu panów zainwestowało wówczas razem 40 tys. USD w pewną, niedużą amerykańską firmę. By wkrótce powstał z niej koncern samochodowy Henry?ego Forda.

Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski
Gospodarka
Czy i kiedy RPP wróci do obniżek stóp?
Gospodarka
Złe i dobre wieści przed COP 28