Ponad 1,2 mld zł na nowe złoża węgla

Krzysztof Szlaga, z prezesem Lubelskiego Węgla Bogdanka rozmawia Barbara Oksińska.

Publikacja: 18.07.2017 06:13

Krzysztof Szlaga, prezes Lubelskiego Węgla Bogdanka

Krzysztof Szlaga, prezes Lubelskiego Węgla Bogdanka

Foto: Archiwum

Lubelski Węgiel Bogdanka złożył właśnie wniosek o koncesję wydobywczą na sąsiadujące z kopalnią złoże Ostrów. Kiedy spodziewa się pan decyzji?

Możliwe, że koncesję otrzymamy jeszcze w tym roku. Dzięki niej zwiększymy nasze zasoby o 186 mln ton. Dodatkowo planujemy rozszerzenie zasobów pola Bogdanka o ok. 33 mln ton. W sumie spółka zwiększy więc poziom zasobów z ok. 227 mln ton obecnie do ok. 446 mln ton. To oznacza przedłużenie żywotności kopalni do 50 lat. Nie oznacza to jednak, że od razu rozpoczniemy wydobycie. Projekt ten podzieliśmy na dwa etapy. Najpierw wybierzemy część surowca, wykorzystując infrastrukturę podziemną obecnej kopalni. Dopiero w drugim etapie – po roku 2025 – planujemy rozpocząć budowę kompleksu szybowego. Chcielibyśmy, by w okolicach roku 2032 wydobycie ze złoża Ostrów szło już pełną parą. Szacujemy, że cała inwestycja pochłonie 1,2–1,3 mld zł.

Uzyskanie dostępu do węgla z pola K 6-7, gdzie kopalnię chce budować australijski Prairie Mining, jest wciąż realne?

Nie rezygnujemy z tego projektu i w przyszłości będziemy chcieli uzyskać koncesję wydobywczą także na to pole. Jednak obecnie priorytetem jest dla nas złoże Ostrów. Pamiętajmy przy tym, że nasza strategia do 2030 r. zakłada utrzymanie średniorocznej produkcji na poziomie ok. 9,2 mln ton rocznie. Pozyskując nowe zasoby, nie myślimy więc o zwiększeniu produkcji, ale o wydłużeniu czasu życia kopalni, która jest ważnym zakładem pracy na Lubelszczyźnie.

Tymczasem śląskie kopalnie muszą kopać coraz głębiej i coraz drożej. Dlaczego Bogdanka nie chce tego wykorzystać, zwiększając produkcję?

To nie jest łatwa decyzja. W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z dużą zmiennością cen na rynku węgla. Gdy przygotowywaliśmy strategię, której publikacja miała miejsce w lutym 2017 r., analizowaliśmy wszelakie scenariusze. W ciągu dwóch lat przeszliśmy od potężnej nadwyżki i niskich cen tego surowca do jego niedoboru. Obecnie naprawdę trudno jest prognozować, jak mogą wyglądać ceny za kilka lat, a przecież jeśli dziś rozpoczęlibyśmy inwestycje w zwiększenie mocy, to efekty zobaczylibyśmy dopiero około 2020 r. Musielibyśmy wydatkować znaczące środki na nowe maszyny i równocześnie zatrudnić już teraz i przeszkolić pracowników. Jeśli jednak do tego czasu sytuacja uległaby po raz kolejny istotnej zmianie, to zostalibyśmy z węglem na zwałach i z rzeszą górników, dla których nie mielibyśmy wystarczająco dużo zajęcia. Przy tej zmienności rynku ryzyko jest zbyt duże. A my jako zarząd jesteśmy odpowiedzialni za spółkę i za pracowników nie tylko dzisiaj, ale również w dłuższym okresie czasu.

Dlaczego nie udało się Bogdance rozwinąć eksportu?

To była nasza strategiczna decyzja. Nie mamy obecnie planów ekspansji zagranicznej ze względu na duże zapotrzebowanie na węgiel na rynku wewnętrznym. Poza tym w kraju możemy w transakcjach spotowych liczyć na lepsze marże. W odległości 150 km od naszej kopalni, czyli na obszarze, na którym korzystamy z renty geograficznej, jest zapotrzebowanie na około 11 mln ton miału węglowego. Mamy tu duże pole do działania i na tym się skupiamy. Nie produkujemy zresztą tyle surowca, żeby zaspokoić zarówno krajowych, jak i zagranicznych klientów. W IV kwartale 2016 r. i I kwartale 2017 r. sprzedaliśmy na Ukrainę łącznie ok. 250 tys. ton węgla, jednak generalnie nie skupiamy się na sprzedaży zagranicznej.

Od lat dostarczacie węgiel do należącej do Energi Elektrowni Ostrołęka. Tymczasem na dostawy paliwa do planowanego tam nowego bloku Energa podpisała umowę z położoną znacznie dalej od Bogdanki Polską Grupą Górniczą (PGG). Nie szkoda panu tego kontraktu?

Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby węgiel spalany w przyszłej elektrowni pochodził wyłącznie z jednego źródła. Pamiętajmy, że dostarczamy od lat paliwo do istniejących bloków w Ostrołęce i zakładam, że podobnie będzie w przyszłości. W przypadku infrastruktury krytycznej, jaką są elektrownie, zwyczajowo korzysta się z minimum dwóch źródeł dostaw. Nasza przewaga konkurencyjna, związana z lokalizacją kopalni, jest tutaj niezaprzeczalna. Dlatego liczymy na to, że będziemy jednym z dostawców surowca także do nowego bloku w Ostrołęce.

Od kiedy Energa stała się akcjonariuszem PGG, zmniejszyła zakupy od Bogdanki?

W przypadku Ostrołęki mamy zakontraktowane wolumeny dostaw, które mogą podlegać pewnym wahaniom w górę lub w dół. Aktualnie dostawy są zgodnie z naszymi planami niższe, ale nie stanowi to dla nas żadnego problemu. Zapotrzebowanie na nasz surowiec jest duże i nie widzę zagrożenia, żebyśmy nie zrealizowali tegorocznego planu sprzedaży.

Pomimo mocnego wzrostu cen węgla na światowych rynkach stawki w Bogdance w tym roku się nie zmieniły. Jest szansa na podwyżkę w 2018 r.?

Nasza kopalnia około 90 proc. sprzedaży realizuje na podstawie wieloletnich kontraktów z wbudowanymi formułami kształtowania cen. Modele te tworzą nam pewne korytarze cenowe, uwzględniające m.in. ceny krajowych czy zagranicznych indeksów węglowych, które są podstawą do dalszych negocjacji. Na razie sytuacja nam sprzyja, bo np. indeksy krajowe bardzo nieznacznie, ale jednak rosną. Jednak rozmowy w sprawie stawek na przyszły rok jeszcze się nie rozpoczęły, więc nie uprzedzajmy faktów.

A nie jest tak, że teraz to Enea – jako główny właściciel Bogdanki – dyktuje ceny?

Dziś mamy rynek producenta i nasza pozycja negocjacyjna jest mocna. Z Eneą mamy podpisane podobne umowy, jak przed akwizycją. Nie ma tu więc mowy o dyktowaniu cen. Natomiast dzięki temu, że działamy teraz w jednej grupie kapitałowej, jesteśmy długoterminowo w bezpiecznym miejscu. Muszę jednak podkreślić, że zgodnie z naszą strategią nie chcemy być dostawcą tylko dla Enei. Zależy nam także na stabilnych, wieloletnich kontraktach z innymi partnerami, jak choćby z pobliskimi Zakładami Azotowymi Puławy, należącymi do Grupy Azoty.

Jak pan przyjął deklaracje rządu o udziale węgla w krajowym miksie energetycznym na poziomie około 60 proc. do 2030 r.?

To bardzo dobra informacja dla producentów tego surowca. Oznacza, że popyt na miały węglowe pozostanie na stabilnym poziomie. Możemy dyskutować, czy gospodarstwa domowe będą nadal spalać znaczne ilości węgla czy nie, ale z pewnością energetyka zawodowa wciąż potrzebować będzie dużych ilości czarnego paliwa. Spodziewamy się więc stabilności na tym rynku co najmniej do 2025 r. Widzimy też, że nasi konkurenci zmieniają profil produkcji – PGG inwestuje w tzw. węgle grube, a Jastrzębska Spółka Węglowa w węgiel koksowy. Nie obawiamy się więc o popyt na miały z Bogdanki.

Ale skoro nie planujecie zwiększenia wydobycia, to i tak niewiele na tym skorzystacie.

Nie zwiększamy wydobycia z powodów, o których wcześniej już wspomniałem. Natomiast stabilność rynku jest dla nas bardzo ważna, daje nam bezpieczeństwo i podstawy do planowania inwestycji w nowe złoża.

Wzmocniona współpraca

Lubelski Węgiel Bogdanka został przejęty przez kontrolowany przez Skarb Państwa koncern energetyczny Enea w 2015 r. Tym samym działająca na Lubelszczyźnie kopalnia zacieśniła więzi ze swoim kluczowym klientem. Od kwietnia 2016 r. na czele węglowej spółki stoi Krzysztof Szlaga. Wcześniej zasiadał on w zarządzie Bogdanki na stanowisku zastępcy prezesa ds. zakupów i inwestycji.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych