W czwartkowe popołudnie akcje spółki Czerwona Torebka drożeją – przy dużych jak na tę firmę obrotach – o 28,6 proc., do 0,99 zł. Właściciela zmieniło już 525 tys. akcji. Obroty sięgnęły 0,5 mln zł. Inwestorzy z entuzjazmem zareagowali na informację o tym, że spółki zależne od Czerwonej Torebki kupiły od Mans-Trade nowe maszyny górnicze za 303 mln zł w celu ich odsprzedaży.

Do tej pory spółka była kojarzona ze sprzedażą detaliczną. W maju 2015 r. sprzedała funduszowi Forteam Investments sieć Małpka Express za 362 mln zł. Dzięki temu w II kwartale 2015 r. grupa zanotowała pierwszy zysk od początku 2013 r.

W I kwartale 2017 r. Czerwona Torebka miała 1,8 mln zł skonsolidowanych przychodów i 192 tys. straty netto. Na koniec marca grupa miała 535 tys. zł środków pieniężnych oraz nieruchomości inwestycyjne wycenione na 216 mln zł. Zastanawiające jest zatem to, w jaki sposób zostały pozyskane tak duże pieniądze na zakup maszyn górniczych. Firma jednak nie wspomina o tym w komunikacie.

Spółka na głównym parkiecie warszawskiej giełdy zadebiutowała w grudniu 2012 r. W ofercie publicznej akcje były sprzedawane po 7 zł. Na zakończeniu debiutanckiej sesji kosztowały 11,64 zł. Z rynku firma pozyskała 18,8 mln zł. Od lutego ubiegłego roku notowania poruszają się w trendzie bocznym w widełkach 0,67–1,36 zł. Głównym akcjonariuszem Czerwonej Torebki jest rodzina Świtalskich, która kontroluje ok. 77 proc. akcji.