Wierzy pan w „prawdy" i porzekadła giełdowe typu „Sell in may and go away" albo w rajd św. Mikołaja?
Faktycznie na rynku mamy wiele giełdowych „prawd". One sprawdzają się w 50 procentach, czyli mówiąc wprost: raz się sprawdzają, raz nie. Mamy obecnie początek maja, więc oczywiście na myśl przychodzi powiedzenie „Sell in May and go away". Mówi ono, żeby pozbyć się akcji w maju i kolejne zakupy rozpocząć dopiero na przełomie października i listopada. Analizując trafność tego powiedzenia, ważne jest rozgraniczenie tego, jak zachowuje się wobec niego rynek polski i rynki rozwijające się, a jak rynki rozwinięte. Badania empiryczne z ostatnich 20 lat pokazują, że jeśli chodzi o rynki rozwinięte, czyli Stany Zjednoczone i część rynków w Europie, w okresie maj–październik zysk z akcji jest dwukrotnie mniejszy niż w okresie od listopada do początku maja.
A na ile ta zasada sprawdza się na warszawskiej giełdzie?
Na naszej giełdzie sprawdza się ona rzadziej. Badając ostatnie lata, m.in. 2013 i 2014 r., widać, że w okresie liczonym od maja akcje dawały zarobić, natomiast w tym teoretycznie lepszym, czyli od listopada, potrafiły tracić. To pokazuje, że ta zasada w Polsce się nie przyjęła i sprawdza się w mniej niż w 50 proc.