#PROSTOzPARKIETU. Kamil Maliszewski, analityk DM mBanku: Dla rynków najlepszy Emmanuel Macron?

Gościem piątkowego programu "Prosto z parkietu" był Kamil Maliszewski, analityk DM mBanku. Rozmawialiśmy o ryzykach politycznych i ich potencjalnym wpływie na rynki finansowe.

Publikacja: 21.04.2017 15:24

#PROSTOzPARKIETU. Kamil Maliszewski, analityk DM mBanku: Dla rynków najlepszy Emmanuel Macron?

Foto: rzeczpospolita.tv

W niedzielę pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji. W mediach dominuje scenariusz, że do drugiej tury przechodzą Manuel Macron i Marine Le Pen, a później wgrywa ten pierwszy. Podpisuje się pan pod tym?

Patrząc przez pryzmat sondaży, scenariusz ten wydaje się najbardziej prawdopodobny. Trzeba jednak pamiętać, że w ostatnich latach sondaże zawodziły nas już kilka razy, więc niczego nie można przesądzać. Musimy też pamiętać, że 25 proc. wyborców wciąż jest niezdecydowanych. To bardzo duży odsetek i trudno przewidzieć, jak rozłożą się te głosy. A jeśli popatrzymy na czwórkę głównych kandydatów, to dzieli ich raptem kilka punktów procentowych, dlatego żaden scenariusz nie jest przesądzony. Od wyników tych wyborów będą zależeć nastroje na globalnych rynkach finansowych.

Z perspektywy rynkowej najlepszy kandydat to Macron?

Tak. Jego program, to bowiem program kontynuacji. Trzeba pamiętać, że wiele reform, jak chociażby ta zwiększająca elastyczność rynku pracy we Francji, były zaprojektowane głównie przez Macrona, gdy jeszcze pracował w administracji Francoisa Hollande'a. Ów program zakłada duże inwestycje na szkolenia pracowników i w energetykę odnawialną, ale z drugiej strony cięcia programów socjalnych. Macron jest też dobrym wyborem dla rynków, z uwagi na jego stosunek do Unii Europejskiej i do euro. Można powiedzieć, że pozostaje on w europejskim mainstreamie – chce dalszej integracji i popiera wspólną walutę. Pozostali kandydaci mają inny stosunek do tych kwestii, a one są istotne dla inwestorów.

W czwartek doszło do kolejnego zamachu w Paryżu. Czy to może wzmocnić skrajne kandydatury?

Tu na pierwszy plan wysuwa się Marine Le Pen, która jest antyunijna. Gdyby okazało się, że do drugiej tury przechodzą przedstawiciele skrajnej prawicy i skrajnej lewicy, to byłoby to bardzo niekorzystne dla euro i wtedy możliwy byłby parytet na EUR/USD. Nie można jednak zapominać o tym, że za niewiele ponad miesiąc mamy wybory parlamentarne we Francji, które będą bardzo istotne, jeśli prezydentem zostanie ktoś ze skrajnych ugrupowań. Wówczas od układu sił w parlamencie zależeć będzie możliwość przeprowadzenia Frexitu, który deklaruje Le Pen, choć akurat w ostatnim czasie wyciszyła nieco te zapowiedzi wyjście z UE.

Był pan zaskoczony wtorkową informacją o przedterminowych wyborach w Wielkiej Brytanii?

Myślę, że wszyscy byli zaskoczeni, gdyż Theresa May bardzo jasno wcześniej zapowiadała w swoich wystąpieniach publicznych, że wybory odbędą się terminowo w 2020 r. Informacja ta była więc dużym zaskoczeniem, ale jak spojrzymy na sondaże, to zdziwienie słabnie. Od początku lat 80-tych partia konserwatywna nie miała tak dużej przewagi nad laburzystami, więc premier May może liczyć na to, że zdobędzie więcej miejsc w izbie gmin. Jeśli chodzi wpływ tej sytuacji na Brexit, to wydaje mi się, że będzie on mniejszy niż wszyscy oczekują.

Zdaniem ekspertów Theresa May chce w ten sposób zamknąć usta opozycji i mieć swobodę w realizacji swojego planu wyjścia z UE. Zgadza się pan z tą interpretacją?

Można tak powiedzieć, chociaż już teraz posiadając większość w izbie gmin mogła realizować swój plan. Wydaje mi się, że ta decyzja została podjęta na użytek wewnętrzny. Wygrana w tych wyborach pozwoli zyskać dodatkowe dwa lata, które przydadzą się w negocjacjach już po opuszczeniu UE. One będą trudniejsze, dlatego przyda się tutaj więcej czasu.

A był pan zaskoczony reakcją funta, który wyraźnie umocnił się względem dolara?

Tak, bowiem trudno znaleźć uzasadnienie dla tego ruchu. Jedynym, które wydaje mi się logiczne jest to, że rynki liczą na to, że w jakiś sposób uda się Brexit zatrzymać. Jest to jednak mało prawdopodobne. Jedyną partią, która twardo opowiada się przeciwko wyjściu z UE są liberalni demokraci, ale ich poparcie wynosi zaledwie 10 proc. Nie widzę więc argumentów dla tak silnego funta. Zwłaszcza, że dane makro z Wysp zaskakiwały ostatnio negatywnie, spadła presja inflacyjna, a tym samym szanse, że Bank Anglii podniesie w najbliższym czasie stopy procentowe.

Polityczne napięcie rośnie też za oceanem, na linii USA i Korea Północna. Myśli pan, że poczynania Donalda Trumpa to tylko pokazowa próba sił, czy wstęp do realnego konfliktu?

Trump już w kampanii wyborczej mówił o Korei Północnej, jako o potencjalnym zagrożeniu. Oczywiście to jest też przyczynek do rozgrywki z Chinami, które przez kilka ostatnich dekad rozkładały parasol ochronny nad Koreą. Nie spodziewam się jednak, że to przerodzi się w konflikt. Widać to m. in. po zachowaniu Wall Street – po kilku dni słabości S&P500 wrócił w czwartek do zwyżek.

Można odnieść wrażenie, że USA to kraj, który nie może funkcjonować bez zagranicznego konfliktu?

Elektorat Trumpa oczekuje, że USA będą globalnym policjantem. Działania w Syrii w kierunku Korei Północnej wpisują się w te oczekiwania. Wydaje mi się jednak, że z punktu widzenia rynków finansowych ważniejsze w najbliższych miesiącach będzie to, jaki kształt przyjmie planowana reforma podatkowa. Sekretarz Skarbu powiedział ostatnio, że nie należy się spodziewać żadnych decyzji przed wakacjami, co dość negatywnie wpłynęło na nastroje inwestorów. Jeśli spojrzymy na rynek stopy procentowej to bardzo spadła wycena podwyżek w tym roku – poniżej 40 proc. na czerwiec. Wygląda na to, że rynki nie wierzą w decyzje poprawiające sytuacji przedsiębiorstw. Choć ja uważam, że jest tu jeszcze pole do pozytywnych zaskoczeń i jest szansa na kontynuację hossy na Wall Street.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty