Wszystkie one przyniosły werdykt przeciwko dotychczasowemu establishmentowi. A przecież na tym nie koniec, bo w przyszłym roku czekają nas m.in. wiosenne wybory prezydenckie we Francji, a na jesieni parlamentarne w Niemczech. Niepewność polityczna będzie więc powracała niczym bumerang, przyczyniając się do zwiększonej zmienności na rynkach.

Choć środowa reakcja rynkowa w wielu punktach była zgodna ze scenariuszami kreślonymi na wypadek wygranej Trumpa (spadki na giełdach, drożejące złoto), to warto zwrócić uwagę, że nie wszystko zadziałało na zasadzie „risk off" (ucieczki od ryzyka). Znamiennym wyjątkiem okazuje się rynek miedzi. Tam zaskakujący wynik wyborów wcale nie przeszkodził w dokonującej się poważnej zmianie trendu na zwyżkowy. Notowania surowca wybiły się górą z konsolidacji i znalazły najwyżej od ponad roku. A przecież miedź bywa nazywana profesorem ekonomii ze względu na wrażliwość na globalną koniunkturę gospodarczą (a przy okazji też kondycję Chin). Gdyby to był wyczekiwany od dawna sygnał ożywienia na świecie, to implikacje tego sygnału byłyby dla rynków duże ważniejsze niż wygrana Trumpa.