Legia traci miliony przez chuliganów

W środę UEFA ukarze Legię za wybryki jej kibiców. Już po raz kolejny w ostatnich latach.

Aktualizacja: 24.09.2016 19:36 Publikacja: 24.09.2016 14:40

Prezes Bogusław Leśnodorski ( z prawej) dokonał wielkiej rewolucji w zarządzaniu klubem, ale poszedł

Prezes Bogusław Leśnodorski ( z prawej) dokonał wielkiej rewolucji w zarządzaniu klubem, ale poszedł też na ugodę z najbardziej radykalnymi kibicami.

Foto: Archiwum

Warszawski klub z całą pewnością może się spodziewać wysokiej kary finansowej, a niewykluczone, że zamknięty zostanie stadion przy ulicy Łazienkowskiej – i to na hitowy mecz z Realem Madryt. To konsekwencja burd oraz domniemanych rasistowskich okrzyków podczas meczu pierwszej kolejki Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund.

Lider na boisku i w księgowości

Wyniki sportowe dobitnie świadczą o tym, że Legia od kilku lat jest bezdyskusyjnie najlepszą drużyną w kraju. Od 2013 roku trzykrotnie zdobyła mistrzostwo Polski. W tym czasie dwukrotnie awansowała do fazy grupowej Ligi Europejskiej. W tym roku pokonała kolejną barierę. Jako pierwszy polski zespół po 21 latach przebiła się do elitarnej Ligi Mistrzów.

Dominacja na boisku znalazła odzwierciedlenie w księgowych dokumentach. Od kilku lat Legia zdecydowanie przewodzi w coraz bardziej popularnych rankingach finansowych polskiej ekstraklasy. Znalazła się na pierwszym miejscu w raportach dwóch audytorów Deloitte i EY. W tegorocznym dokumencie EY wygrała w trzech klasyfikacjach: biznesowej, finansowej i marketingowo-medialnej. Nieco dalej była jedynie w klasyfikacji efektywności sportowej.

W 2015 roku mistrzowie Polski osiągnęli rekordowy przychód w wysokości 130,3 mln złotych, który był o 13 procent wyższy niż w poprzednim i o blisko 40 procent wyższy niż kolejnego klubu w tej statystyce – Lecha Poznań. Legia czerpie dochody w miarę równomiernie z różnych źródeł, sprzedaży praw telewizyjnych, tzw. dnia meczowego, transferów, sponsoringu i innej działalności komercyjnej. Wypracowała minimalny zysk w wysokości 1,6 mln zł. Nic tylko chwalić tak dobrze zarządzany klub.

Autorzy raportów zaznaczyli jednak, że przychód i zysk byłby wyższy, gdyby nie mecz z Ajaksem Amsterdam w 1/16 finału Ligi Europejskiej. I nie chodziło wcale o wynik sportowy. Holendrzy zgodnie z przewidywaniami wygrali 1:0 u siebie i 3:0 w rewanżu w stolicy. Spotkanie w Warszawie w lutym 2015 roku było dla nich szczególnie łatwe, gdyż nie mieli przeciw sobie 30-tysięcznej publiczności. Mecz odbywał się przy pustych trybunach.

Wysoka cena za zachowanie kilku osób

Legia po raz kolejny poniosła wówczas konsekwencje zachowania własnych kibiców. Kilka miesięcy wcześniej część fanów warszawskiego klubu w czasie wyjazdowego spotkania z Lokeren obrażała rasitowsko czarnoskórego piłkarza rywali. UEFA działa w takich przypadkach bezwzględnie. Zamknęła stadion przy ulicy Łazienkowskiej na dwa spotkania z Trabzonsporem jeszcze w fazie grupowej i właśnie z Ajaksem. UEFA nie przyjęła żadnych argumentów polskiej strony, żeby odwiesić karę przynajmniej na ten drugi, znacznie bardziej prestiżowy, mecz. „Wysoka cena za zachowanie kilku osób, ale i to przetrwamy" – napisał wtedy na Twitterze jeden z właścicieli Legii Dariusz Mioduski.

Tylko przez puste trybuny w pojedynku z Ajaksem Legia straciła przynajmniej 1,5 mln złotych. To ostrożne szacunki, bo rywal był wyjątkowo atrakcyjny jak na te rozgrywki, a wynik pierwszego meczu budził nadzieje na udany rewanż. Bilety mogły być droższe, lepszy byłby przychód z prowadzonej tego dnia działalności komercyjnej.

Ale to tylko niewielka część strat finansowych, jakie poniosła Legia z powodu chuliganów i ich wybryków w ostatnich latach. Od 2013 roku, czyli od czasu postępujących zmian we władzach, przy pustych trybunach warszawski klub musiał z powodu różnych kar rozgrywać mecze z Apollonem Limassol, Trabzonsporem, Ajaksem – przy częściowo zamkniętych – ze Steauą Bukareszt. To w rozgrywkach europejskich, a w lidze w tym samym czasie widzowie nie mogli obejrzeć na stadionie przy ul. Łazienkowskiej spotkań z Ruchem Chorzów i Wisłą Kraków. Burdy z Jagiellonią Białystok spowodowały przyznanie rywalom walkowera.

Strata za stratą

Legia zarabia na jednym meczu ligowym około miliona złotych i co najmniej 1,5 mln złotych w czasie rozgrywek europejskich. Tyle więc trzeba zaliczyć na poczet strat. Ale oprócz tego istotną pozycją po stronie wydatków są pieniądze łożone na pokrycie kar nałożonych przez UEFA bądź Komisję Ligi czy PZPN.

Grzywna za incydenty wywołane przez kibiców Legii w sezonie 2014/2015 w rozgrywkach europejskich wyniosła około 250 tys. euro. Za wspomniany mecz z Lokeren kary wyniosły: 80 tys. euro za zamieszki na stadionie, 20 tys. euro za użycie pirotechniki, 5 tys. euro za inne akty wandalizmu. Rok wcześniej po meczach z Molde i Steauą Bukareszt europejska federacja wyceniła winy Legii na 150 tys. euro.

W Polsce najwyższy wymiar kary za zakłócanie porządku podczas meczu to walkower. Klub ze stolicy otrzymał go po meczu z Jagiellonią w 2013 roku. Po rozegranym w maju tego roku na Stadionie Narodowym finale Pucharu Polski musiał zapłacić 100 tys. zł grzywny. To było jednak mniej niż Lech, który na konto PZPN musiał przelać 250 tys. zł. Skumulowana wartość wszystkich kar i strat poniesionych przez Legię z powodu nagannego zachowania kibiców od 2013 roku wynosi około 11 mln złotych.

Trudno wyliczyć, ile wynoszą szkody wizerunkowe, ilu sponsorów nie chce zainwestować w mistrza Polski z uwagi na kolejne incydenty? Ale wiadomo, że za taką kwotę Legia mogłaby rocznie utrzymać czterech, pięciu wysokiej – jak na polskie warunki – klasy zawodników. Udział w Lidze Mistrzów – o czym wszyscy się przekonali po przegranym 0:6 meczu z Borussią Dortmund – potrzebę gry takich piłkarzy tylko potwierdził. Pocieszające w tym wypadku jest tylko to, że mistrz Polski za sam awans do LM otrzyma przynajmniej 60 mln zł.

Prezes za pan brat z kibicem

Problemy Legii z kibicami pozornie potwierdzają tezę, że piłkarski biznes jest trudny do prowadzenia. Obecni właściciele mistrzów Polski Bogusław Leśnodorski i Dariusz Mioduski odkupili klub od koncernu ITI w 2014 roku. Leśnodorski został prezesem Legii dwa lata wcześniej. Dokonał wielkiej rewolucji w zarządzaniu warszawskim klubem. Poszedł na ugodę z najbardziej radykalnymi kibicami, dzięki czemu ci wrócili na dobre na stadion i teoretycznie zapanował wreszcie spokój. Za ITI bojkotowali mecze, wzniecali burdy, wyzywali właścicieli. Nie zgadzali się na to, że szefowie medialnego koncernu prowadzili bezwzględną walkę z chuliganami. Legia za czasów ITI też jednak musiała płacić za wybryki kibiców, a stadion również był zamykany. Zmiana polityki właściciela, zbratanie się z kibicami przez prezesa klubu – jak widać – niewiele zmieniło.

Paryski przykład

Na Zachodzie podobne problemy przeżywał do niedawna Paris Saint-Germain. W 2011 roku klub ze stolicy Francji kupili Katarczycy, prezesem został członek rodziny królewskiej Nasser al-Khelaiffi. Przed tą transakcją w kraju i Paryżu kibice PSG nie mieli dobrej reputacji. Sypały się kary za kolejne burdy.

Nowy właściciel postanowił więc „wymienić" kibica, coś, co próbował wprowadzić w Legii Mariusz Walter. Katarczycy uważali, że skoro inwestują setki milionów euro, nie mogą sobie pozwolić na jakąkolwiek stratę wizerunkową. Chcieli mieć silny sportowo klub, ale z pełnym stadionem na każdym meczu. Desygnowany przez Katarczyków zarząd w porozumieniu z lokalnymi władzami opracował czarną listę 2 tys. osób, którzy nie mogą wejść na paryski obiekt Parc des Princes, bo znani byli z chuligańskiego zachowania. Podwyższono ceny biletów, wiedząc o tym, że na dobrze grającą drużynę w bogatym Paryżu zawsze znajdą się chętni. Dziś PSG ma o 30 procent wyższą frekwencję niż za czasów poprzednich władz.

To prawda, są protesty przeciw wysokim cenom biletów, wykluczeni kibice-chuligani złożyli sprawę w sądzie, ale na Parc des Princes jest spokojnie, choć niektórzy mówią, że trochę za spokojnie – brakuje opraw, bywa cicho, ale incydentów nie ma. W paryskim klubie opracowano biznesplan, również w tak trudnej i wrażliwej kwestii jak relacje na linii klub–kibice. Dzięki temu PSG zarabia na kibicach, a nie traci na nich.

[email protected]

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych