Mając na uwadze fakt, że w wielu krajach odbędą się niebawem wybory parlamentarne i coraz częściej z zachodniej i południowej Europy słychać głosy eurosceptyków, nie obawia się pan, że Brexit może być początkiem końca UE?
Trudno o jednoznaczne prognozy. Nie wiadomo, jak UE wybrnie z tego zamieszania. Może być tak, że główni gracze narzucą jakąś formę Unii dwóch prędkości, a może jednak uda się utrzymać monolit w takiej formie, jaka jest preferowana przez kraje peryferyjne. Niewątpliwie jednak czwartkowe referendum zacznie wpływać na mapę polityczną Europy i pojawić się może nowy dualizm, czyli stare siły polityczne po jednej stronie i siły kontestujące obecny kształt po drugiej. Gdzie Polska wypadnie w tej układance? Tutaj pole do popisu mają teraz nasi dyplomaci.
Piątkowa reakcja pokazała, że Brexit nie był zdyskontowany w cenach. Spodziewał się pan tak gwałtownych ruchów, zwłaszcza na otwarciu sesji?
Na szczęście indeksy zakończyły tamtą sesję powyżej dołków z poprzedniego tygodnia. Można powiedzieć, że technika zadziałała. Tak naprawdę Brexit został zdyskontowany dwa tygodnie temu, a później WIG zaliczył w ciągu kilku sesji najsilniejszy wzrost od prawie 3 lat. Piątkowa panika wyglądała dramatycznie, ale ostatecznie wciąż jesteśmy tam, gdzie byliśmy przed referendum.
Czy w krótkim terminie piątkowe minima mogą zostać pogłębione? W poniedziałek WIG20 tracił w porywach 2 proc. Było nerwowo.
Szukałem w historii rynków finansowych jakiegoś precedensu, podobnego do Brexitu. Jak spojrzymy na wykres funta do dolara, to od końca lat 60-tych, od załamania systemu z Bretton Woods, widzimy tam, bardzo regularny ośmioletni cykl. Ten cykl jest trochę niepokojący, bo "rymuje" się z 2000 r. i 2008 r., a więc okresami silnych tąpnięć na rynkach. Z tego cyklu wynika, że funt powinien wyznaczyć dołek na początku przyszłego roku. Gdy jednak cofniemy się trzy cykle do 1992 r. to trafiamy na poprzedni Brexit. Mam tu na myśli decyzję rządu brytyjskiego z 16 września 1992 r. o wycofaniu funta z „węża walutowego" ERM (European Exchange Rate Mechanism). To była zdaje się "czarna środa", którą często wspomina George Soros, ponieważ zarobił wówczas 1 mld dolarów. W tamtym okresie Niemcy, przyciągając kapitał potrzebny do sfinansowania przejęcia NRD, podniosły stopy prawie do poziomu 10 proc. Brytyjczycy nie byli w stanie lub też nie chcieli zrobić tego samego i zdecydowali się na wyjście z ERM skutkujące dewaluacją funta. Przecena brytyjskiej waluty trwała przez następnych pięć miesięcy (kurs stracił wobec odpowiednika euro niecałe 13 proc.). FTSE, reagując pozytywnie na dewaluację, zaczął od razu zwyżkować i kontynuował hossę przez następne 17 miesięcy, zaś DAX stracił 10,4 proc. w ciągu 20 dni, a potem nigdy już nie był niżej. I teraz również oczekuję, że Brexit będzie ciążył rynkom tylko przez 20 dni. Mogę sobie wyobrazić, że te piątkowe minima zostaną jeszcze przetestowane w ciągu tych 20 dni, ale nie przy takiej nerwówce, jak w piątek.