Przypowiastki z morałem o sztuce biznesu

KLAUZULA NIEPRZYZWOITOŚCI: Przed lekturą przestrzega się osobników wrażliwych na obrazę uczuć, reprezentantów jedynie słusznych poglądów, dogmatyków poprawności politycznej, a zwłaszcza obyczajowej!

Aktualizacja: 06.02.2017 16:31 Publikacja: 30.12.2015 05:00

Andrzej S. Nartowski

Andrzej S. Nartowski

Foto: Archiwum

STUDIUM WYKONALNOŚCI

Studium wykonalności (ang. Feasibility Study) to metodyczna ocena potencjału i szans powodzenia planowanego projektu.

W piątkowy wieczór Rick wtargnął z impetem do ludnego lokalnego pubu. Wydał z siebie dziki wrzask, wydobył broń, oddał z niej strzał, celując ponad głowę barmana. Huk wystrzału i dźwięk tłuczonego szkła zwróciły na niego uwagę wszystkich obecnych, oburzonych barbarzyńskim zniszczeniem butelki lagavulina. Rick wrzasnął jeszcze raz, a kiedy zapadła cisza, przemówił, wymachując pistoletem:

– No, chłopaki, to który puka moją żonę? Zaraz mu odstrzelę to i owo!

Ktoś z wrażenia rozlał piwo, ktoś nerwowo zachichotał. Aż z kąta odezwał się spokojny głos:

– Wyluzuj, Rick. Nie masz tylu naboi.

MORAŁ: Zanim przystąpisz do realizacji przedsięwzięcia, dokonaj starannej analizy jego wykonalności.

PROGRAM NAPRAWCZY

Karol uwielbiał cygara. Palił namiętnie i dużo. Nie stać go było na wykwintne marki, więc z konieczności poprzestawał na cygarach średniej jakości, po szylingu za sztukę. Kiedyś, przyciśnięty niedostatkiem pieniędzy, sięgnął po cygara jeszcze tańsze, po sześć pensów. I rychło wykalkulował, że wypalając cygaro za szóstaka, czyli za pół szylinga, oszczędza drugiego szóstaka. Żeby oszczędzić po szylingu dziennie, wypalał po dwa cygara. Kiedy bieda zajrzała mu w oczy, postanowił wypalać po sześć cygar, by móc codziennie zaoszczędzić całe trzy szylingi. Ekonomia polityczna rodziła się więc z gęstej chmury dymu marnych cygar. Daremnie pani Marks narzekała na mozół związany z czyszczeniem obsypanych popiołem dywanów i praniem przesiąkniętych smrodem firanek...

MORAŁ: Programy naprawcze często polegają na mnożeniu kosztów w imię iluzorycznych oszczędności.

LOKATA

Klient negocjuje taryfę nocną. Bez wahania akceptuje cenę podaną przez panienkę. Dodaje jednak lojalnie:

– Ale rano, już po wszystkim, to ja biję.

Persona non gratis potraja cenę. Klient przystaje na nią, niemniej uprzedza:

– Ale ja biję mocno!

Erotessa podnosi cenę bardzo wysoko, zaporowo zgoła. Klient akceptuje jej warunki. Kobieta chytrze wykalkulowała, że jeżeli uda się jej zadowolić partnera, jemu – wyczerpanemu – przejdzie ochota na bicie. Starała się nadzwyczaj. Rano, omdlewając ze zmęczenia, pyta słabiutkim głosem:

– Długo teraz będzie pan mnie bić?

– Aż oddasz pieniądze.

MORAŁ: Jeżeli chcesz skutecznie zarządzać płynnością finansową, korzystaj z lokat overnight. Pieniądze wpłacone wieczorem powrócą rano. Z należnym oprocentowaniem.

FORENSIC SERVICES

Forensic to termin niegdyś odnoszący się do medycyny sądowej i sekcji zwłok; w biznesie dzisiaj chodzi o tzw. audyt śledczy, jak odzyskiwanie danych z komputera lub mozolne badanie źródeł w celu wykrycia oszustw.

Alain, paryski koneser sztuki, wybitny antykwariusz, po trosze malarz amator, natknął się na pchlim targu w Ferrarze na wyjątkowo zniszczony, sczerniały portret kobiecy. Serce podskoczyło mu do gardła. Wprawnym okiem ustalił rękę francuskiej mistrzyni Élisabeth Vigée-Lebrun. Dziękując Bogu, że Włosi nie poznali się na arcydziele, targował je, targował, aż wreszcie kupił, chociaż względnie drogo. Pozostał jedynie problem, jak przewieźć do Francji obraz objęty zakazem wywozu. Wkrótce znalazł sposób: kupił werniks, pędzle, farby, zakonserwował portret i namalował na nim lichy pejzaż. W Paryżu zaniósł obraz do konserwatora, by zmył pejzaż i odczyścił portret.

Konserwator zatelefonował po trzech tygodniach. O 3.15 w nocy. Łamiącym się głosem mówił:

– Zmyłem ten paskudny pejzaż. Zabrałem się za konserwację portretu. Niezaprzeczalnie to Vigée-Lebrun. Lecz z ubytkami, podmalowaniami. Spostrzegłem, że jest coś pod spodem. Coś znacznie, znacznie starszego. Zaryzykowałem. Zmyłem portret. Pod nim odkryłem wspaniałą Madonnę Botticellego. Absolutna re-we-la-cja!

– Wspaniale! – wykrzyknął Alain.

– Czekaj pan – powiedział konserwator. – Ja nie w tej sprawie dzwonię. Otóż zauważyłem, że przez ubytki przeziera coś jeszcze starszego. Zmyłem Madonnę. Wyobraź pan sobie, pod spodem znalazłem przecudnego cherubina pędzla Fra Angelico. Wczesne dzieło mistrza, na oko lata 20. XV wieku. Odkrycie stulecia!

– Ależ to nadzwyczajne! – ucieszył się Alain.

– Jeszcze nie skończyłem. Studiując ubytki dzieła, dostrzegłem, że coś jest pod spodem. Niby niepojęte, ale jednak. I zaryzykowałem. Zmyłem Fra Angelico! Wydobyłem Benito Mussoliniego na koniu. Chciałbym go zmyć, bo przypuszczam, że teraz odsłonię portret Berlusconiego sprzed transplantacji włosów...

MORAŁ: Zaufaj specjalistom forensic services. Jak przedrą się przez kolejne warstwy oszustw, dojdziesz do sedna sprawy.

UPADŁOŚĆ

Tuż przed dziesiątą Filip zaszedł do baru. Wdrapał się na krzesełko, zamówił drinka i zagadnął siedzącą obok atrakcyjną blondynkę:

– Pogadamy?

– Po wiadomościach – odparła sąsiadka, wpatrując się z napięciem w ekran telewizora.

Zgodnie z przewidywaniami Filipa pierwsza informacja dotyczyła desperata, który przedostał się na dach jednego z warszawskich wieżowców. Filmowany z pokładu krążącego nieopodal helikoptera, niebezpiecznie balansował na samej krawędzi dachu.

– Nie! Nie skoczy – wyszeptała blondynka, ni to do siebie, ni do Filipa.

– Skoczy – oznajmił Filip.

– Założę się, że nie! – upierała się blondynka.

Filip położył na ladzie baru stuzłotowy banknot. Sąsiadka, niemal nie odrywając oczu od ekranu, wydobyła z torebki stuzłotówkę i położyła ją na banknocie Filipa. Desperat skoczył. Blondynka bez słowa posunęła banknoty w kierunku Filipa.

– Nie mogę wziąć tych pieniędzy – powiedział Filip. – Widziałem to już w poprzednim serwisie, przed godziną. Wiedziałem, że skoczył.

– Ja też widziałam tamto wydanie wiadomości – powiedziała blondynka. – Tak mnie ten skok poruszył, że przyszłam tu napić się czegoś. Ale tyle mówi się w kółko, jak to Polak jest mądry po szkodzie, że teraz pomyślałam sobie: jak już raz skoczył, pewnie zrobił sobie jakąś krzywdę, więc w końcu zmądrzał i drugi raz nie skoczy...

MORAŁ: Zdumiewająco wielu ludzi wychodzi z założenia, że jak ktoś upadł raz, drugi raz już nie upadnie.

LOGISTYKA

Mąż zagaduję żonę: – Kochanie moje słodkie! Chodź, wybierzmy się na romantyczny spacer...

– A nie mogłeś kupić tego piwa po drodze z pracy?

MORAŁ: Nie zaniedbuj logistyki. Pilne uzupełnianie niedostatków zaopatrzenia niejednokrotnie wymaga skomplikowanych zabiegów.

INFRASTRUKTURA

– Nie podoba mi się na tej plaży – oznajmił Wiktor. – Ścisk, hałas, jakieś bachory bez przerwy biegają, sypią piaskiem. Chodźmy do naturystów. Tam jest przestronnie i spokojnie.

– Nie ma mowy! – powiedziała stanowczo Adela. – Wstydzę się.

– Kochanie, co ty wygadujesz? Przecież masz świetną figurę, jesteś dorodna kobita, wyglądasz znakomicie...

– Wiem! – ucięła Adela.

– Więc czego się wstydzisz? – dziwił się Wiktor.

– Bo jeszcze wszyscy gotowi pomyśleć, że wyszłam za ciebie dla pieniędzy.

MORAŁ: W biznesie wstydź się tylko wtedy, gdy cokolwiek robisz nie dla pieniędzy. Ale pamiętaj, że niedostatku infrastruktury nie da się nadrobić wartościami niematerialnymi...

KNOW-HOW

Know-how to dosłownie „wiedzieć jak". Czyli: siała baba mak...

Rolnik uprawia truskawki. Z jego polem sąsiaduje obszerny ogród szpitala psychiatrycznego. Zza drutów pracy rolnika przygląda się uważnie pensjonariusz:

– Coo roobisz?

– Uprawiam truskawki.

– Ale coo roobisz?

– Już mówiłem: uprawiam truskawki.

– Ale coo roobisz?

– Nawożę truskawki.

– Ale coo roobisz?

– No, popatrz sam: biorę nawóz i sypię na truskawki.

– Ale coo roobisz?

– Truskawki gnojem posypuję! Nie widzisz, wariacie jeden?

– Noo, my w zakładzie to poosypujemy truskawki cukrem. Ale też wszyscy jesteśmy poorąbani!

MORAŁ: Nie udostępniaj postronnym informacji na temat know-how, bo jeszcze gotowi są wykorzystać je na użytek swojego biznesu.

INVESTOR RELATIONS

Opowiada mąż: – Wiesz, byłem dzisiaj świadkiem osobliwego zdarzenia. Klient kupuje OMO, płaci, natychmiast rozrywa opakowanie, wysypuje jego zawartość na siebie, wali się na podłogę i tarza w proszku. Ekspedientka, oburzona i zdumiona, krzyczy do niego, że chyba zwariował. A on wyjaśnia, że jest OMOseksualistą...

Opowiada żona: – Dzidek był świadkiem takiej sceny. Przychodzi klient i prosi o IXI. Ekspedientka pyta, czy on jest wariat może. A on na to, że nie wariat, ale pedał...

MORAŁ: Co masz do zakomunikowania rynkowi, komunikuj sam. Jak zdasz się na pośredników, nawet sam się nie połapiesz, o co chodzi.

www.andrzejnartowski.pl

Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20