Dla posiadaczy akcji i obligacji PCZ ostatnie miesiące są bardzo trudne. Papiery mocno potaniały, a spółka nieoczekiwanie złożyła wniosek o upadłość, co zrodziło szereg wątpliwości. Pojawiły się sugestie, że jej przedstawiciele łamali prawo. Wieści z prokuratury wskazują, że sprawa może być poważniejsza, niż się wydawało.
– Wydział VI Prokuratury Okręgowej prowadzi śledztwo w sprawie doprowadzenia obligatariuszy do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie ok. 62 mln zł oraz w sprawie wyrządzenia spółce szkody w wielkich rozmiarach przez osoby działające w imieniu i na rzecz tej spółki – informuje rzeczniczka wrocławskiej prokuratury Małgorzata Klaus. W sprawie tej wpłynęło ponad 100 zawiadomień o przestępstwie. Przesłuchano już wielu świadków i zabezpieczono dokumentację.
Rynek czuje się oszukany
Poprosiliśmy o komentarz zarząd PCZ. – Nie jesteśmy w stanie udzielić komentarza, ponieważ nie posiadamy oficjalnych informacji na temat toczących się postępowań przygotowawczych – odpowiedział nam Stanisław Pachołek, szef PCZ. Zaznaczył przy tym, że w ocenie zarządu ewentualne zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez „osoby działające w imieniu i na rzecz tej spółki" są całkowicie pozbawione podstaw faktycznych i prawnych. – Jednocześnie podkreślamy, że żadnym osobom związanym z PCZ nie zostały postawione jakiekolwiek zarzuty i w ocenie zarządu nie istnieją podstawy do postawienia tych zarzutów w ramach ewentualnych postępowań przygotowawczych – twierdzi.
Tymczasem inwestorzy czują się wprowadzeni w błąd działalnością spółki i sposobem komunikacji z rynkiem. – Wszelkie informacje na temat kondycji finansowej i podejmowanych działań przekazywane były zgodnie z najlepszymi standardami oraz z zachowaniem najwyższej możliwej staranności, przy wykorzystaniu ESPI oraz EBI – twierdzi prezes.
Dziwna upadłość
Notowania medycznej spółki są zawieszone. Jak poinformowała nas GPW, głównym powodem zawieszenia jest nieprzekazanie do publicznej wiadomości istotnych informacji. Co ciekawe, spółka nadal jest jednym z największych podmiotów na NewConnect. Swego czasu jej kapitalizacja przekraczała 1 mld zł. Po debiucie firma nie stroniła od kapitału dłużnego. Sprzedawała obligacje i zapowiadała chęć debiutu na GPW. Jeszcze na początku tego roku opublikowała zaskakujący komunikat, w którym wprawdzie obniżyła prognozy sprzedaży na 2014 r., ale plan zysku netto podniosła. Podała, że było to możliwe „dzięki sukcesywnemu wdrażaniu procedur mających na celu poprawę efektywności i obniżenie kosztów". Tymczasem wkrótce okazało się, że nie jest w stanie wykupić obligacji, a pod koniec lipca sąd wydał decyzję o upadłości likwidacyjnej. Zarząd winą za wszelkie kłopoty obarcza bank, który wypowiedział spółce kredyt. Jednocześnie uwagi inwestorów nie umknęły dziwne transakcje dokonywane przez byłego już prezesa Romualda Ściborskiego. Transakcje – dodajmy – noszące znamiona wyprowadzania majątku ze spółki tuż przed ogłoszeniem przez nią upadłości.