Ustawa regulująca działalność firm pożyczkowych jest z jednej strony pożądanym przez nie aktem, który wykluczy z gry uliczną konkurencję, lub zrzuci ją do podziemia, z drugiej zaś może poważnie zagrozić rentowności firm działających z literą prawa, choć jest to nadal bardziej domysł niż prognoza. Ostatecznie bowiem sama ustawa nie została jeszcze podpisana przez prezydenta i jej kształt może się jeszcze zmienić. Rzecz jednak w tym, że niepewność towarzysząca skutkom zmian prawnych (to, że ostatecznie do nich dojdzie, wydaje się przesądzone, bez względu na to, kto będzie finalnym autorem aktu) może poważnie wpłynąć na modele finansowania działalności firm pożyczkowych.
Emisje z wyprzedzeniem
W pierwszym półroczu firmy pożyczkowe były wyjątkowo aktywne na rynku emisji obligacji, co konkludując intuicyjnie można powiązać z nadchodzącymi zmianami prawnymi. W ogromnym skrócie i uproszczeniu – zmiany zapisane w ustawie nakładają na umowy pożyczki górne limity kosztów, jakie może ponieść pożyczkobiorca (do 100 proc. pożyczonej kwoty), w co wlicza się także koszty pozaodsetkowe, takie jak np. różnego rodzaju prowizje i opłaty.
Co przy tym istotne, dość długo istniało przekonanie, że limitom tym nie będą podlegały tzw. koszty obsługi domowej, ponieważ są to – przynajmniej w teorii – koszty fakultatywne, pożyczkobiorca, biorąc gotówkę od firmy pożyczkowej, nie musiał się zgadzać akurat na taką formę jej doręczenia i spłaty. Everest Capital, przeprowadzając w kwietniu i maju dwie emisje obligacji, posiłkował się nawet analizą prawną wyraźnie wskazującą, że tego rodzaju koszty nie mogą podlegać ustawowym ograniczeniom, co jest dla tej firmy o tyle istotne, że – podobnie jak w przypadku Providentu – pożyczki z obsługą w domu są jej głównym produktem.
Jednak w lipcu w trakcie prac parlamentarnych posłowie przegłosowali poprawkę wyraźnie wskazującą, że koszty obsługi domowej należy doliczyć do kosztów pozaodsetkowych, których wysokość limituje ustawa.